#5

835 47 55
                                    


Dwóch Polaków siedziało w salonie razem z Madziarem. Na zewnątrz powoli zbierało się na deszcz. Ciemne chmury zasłaniały słońce, przez co zrobiło się trochę ciemniej. Pomieszczenie było ocieplone i oświetlone jak zwykle przez ogień w kominku. Na stoliku, przed kanapą, stały dwa kieliszki pełne wódki oraz w połowie napełniona butelka.

-Więc, co ty tu robisz? Przecież tu roi się od Rosjan. Mogą cię zabić.- Zaczął RON. Spoglądał na swoje lekko spocone, trzęsące się ze zdenerwowania dłonie. Bawił się białym piórkiem pochodzącym ze swojego skrzydła.

-Walczę o twoją niepodległość. Podróżuję od miasta do miasta i nakłaniam ludzi do walki. Najgorzej sytuacja wygląda w zaborze rosyjskim. Widziałem się z Krakowem. Powiedział, że w Galicji panuje straszna bieda...- II Rzeczpospolita spuścił głowę.- Zbliża się wojna, RON. Większa niż inne, czuję to. Na moim ciele zaczynają pojawiać się te blizny...

-Na moim też! W różnych miejscach. Czy to coś oznacza, tato?- Odezwał się milczący dotąd Madziar. Spojrzał pytająco na ojca.

-Mhm no więc... Symbolizują różne walki, ważne dla twojego narodu. Cierpienie oraz poświęcenie.- RON uśmiechnął się lekko. Wziął kieliszki do ręki, podając jednego z nich RP.- Boli cię to?- Dodał po chwili.

-Nie, ale piecze. Nie mówiłem ci o tym, bo myślałem, że przejdzie. To coś złego? Jestem chory? Mogę od tego umrzeć?!

-Ja jakoś nie umieram.- Odezwał się II Rzeczpospolita. Po chwili odwrócił wzrok od Madziara, wypił zawartość kieliszka.- Podejrzewam, że Austro-Węgry niedługo się rozpadną. Węgry jest już na tyle duży, że może chyba wyjechać z domu dla swojego państwa.

-Mhm... Nie jestem pewien. Co jeśli coś mu się stanie? Ale te blizny... Eh... Chyba jest już gotowy.- RON zerknął na syna.- Węgry, ściągnij bluzkę i pokaż plecy.

Madziar wykonał polecenie ojca. Stał do Polaków tyłem prezentując mnóstwo blizn na swoim ciele. Były na plecach, karku, klatce piersiowej, barkach i rękach. II RP dotknął niektórych z nich na co Węgry odpowiedział syknięciem. Polak pokiwał głową.

-A w ogólę RON, spotkałem ostatnio Francję. Była u ciebie, czyż nie?- Starszy przełknął ślinę. Wypił wódkę i odłożył kieliszek na stół.- Powiedziała, że jesteś w Petersburgu. Postanowiłem udać się do ciebie narażając swoje życie. Na szczęście spotkałem twojego syna, który wytłumaczył mi, gdzie dokładniej cię szukać.

-Węgry, zrób herbaty. Tylko zagotuj wodę.- Madziar posłusznie wstał i udał się powoli do kuchni.- Polska, ja nie chcę walczyć... Bo ja...

-Już wszystko wiem. Kochasz tego durnia, dobrze... Ale ja to robię dla twoich dzieci. Będą miały lepiej w przyszłości. Ty sobie tu żyj w spokoju, a jeśli naprawdę chcesz zadbać o ich dobro to daj mi wolną rękę. Czuję, że możemy wygrać, odzyskać niepodległość! Gdy umrę, Polska, twój syn, będzie gotowy. Tak jak Węgry jest teraz.-
II Rzeczpospolita westchnął głęboko.- Szkoda, że tego nie rozumiesz, RON...

Mężczyźni milczeli chwilę. Po chwili wrócił Węgry z dwoma filiżankami herbaty. Położył je na stole, obok kieliszków. Usiadł na swoim miejscu  spoglądając na Polaków.

-Niech ci będzie... Ale chcę, żeby Węgry jeszcze ze mną został. Ciągle sądzę, że jest za młody. Nie pozwolę, aby coś mu się stało. Jasne?

-Jak słońce! Wiedziałem, że nie jesteś taki, na jakiego wyglądasz!- Chwycił za butelkę.- Węgry, przynieś jeszcze jeden kieliszek!- Madziar otworzył barek, wyjął z niego małą szklankę i podał ją II RP. Nalał do nich bezbarwnego trunku.- Może i jest dla ciebie za młody, RON. Ale wódkę może chyba spróbować, nie? Na zdrowie!

Sen na drzewie w blasku księżyca ~Gerpol~Where stories live. Discover now