#3

866 54 31
                                    


W drzwiach stała młoda, zielonooka kobieta. Miała na sobie elegancką, granatową suknię, czerwone szpilki oraz czarny, odpięty płaszcz. Jej flaga to trzy pionowe pasy: niebieski, biały i czerwony

Gdy zobaczyła Rzeczpospolitą od razu rzuciła mu się na szyję.

-Tak za tobą tęskniłam!- Kobieta była niższa od Lechity. Miała małe, delikatne ręce obejmujące teraz Polaka.

RON ledwo odtrącił ją od siebie, gdyż przywarła do niego jak żep.

-Po co tu przyjechałaś.- Warknął Słowianin.- Czyżby twój kochaś cię zostawił i wróciłaś do mnie?!

-Nie mówmy o przyszłości kochanie.- Jej ton głosu zmienił się w bardziej doniosły. Wyprostowała się i przeszła obok mężczyzny. Rozajrzała się dookoła. Obróciła się w stronę Polaka. Stała chwilę z powagą. jednak po chwili znów głupio się uśmiechnęła.- Może pogadamy w salonie, co?

Zrezygnowany RON zamknął drzwi i poprowadził kobietę do pokoju dziennego. Usiadł razem z nią na kanapie.

-Może mi w końcu powiesz Francjo, co nie tak było z twoją kolejną ofiarą?- Zaczął Rzeczpospolita rzucając mordercze spojżenie. W jego oczach widać było nienawiść i chęć zemsty.

-Wcale nie po to przyszłam skarbie.- Francja pokręciła głową. Brytania jest cudowny i... Czy ty płakałeś?- Jej głos lekko się załamał. Polak słysząc to pytanie szybko przetarł oczy. Spojrzał w sufit, jakby znalazł tam coś ciekawego.

-Nie, odczep się.- Burknął. Nagle z jego sypialni dobiegł płacz Litwy. Córki Lechity. Mężczyzna wstał i szybko pobiegł w stronę pokoju. Po chwili wrócił z Bałtyjką na rękach uspokajając ją. Usiadł z nią na kanapie. Zanucił cicho kołysankę, przez co Litwinka przestała płakać.

-Jesteś bardzo opiekuńczy, RON... Jest taka spokojna jak Ameryka. Chociaż może nie... Jak Kanada. On zawsze szybko zasypiał i nie krzyczał w niebo głosy.- Rozmarzyła się Francja patrząc na córkę Polaka.- Chciałabym ci pomóc wydostać twój kraj spod zaborów.

-Już próbowałaś i nie udało ci się...

Przytulił Litwę kołysząc ją na boki.

-Jaki on jest wobec ciebie? Jak się zachowuje Imperium.- Spytała z troską w głosie. Wyciągnęła ręce w stronę Bałtyjki.- Mogę ją potrzymać?

Słowianin chwilę się wahał ale ostatecznie podał ostrożnie Litwinkę kobiecie. Przytuliła ją delikatnie do siebie.

-Jest troskliwy i opiekuńczy... Zależy mi na nim. Często zdarzało mu się robić kłótnie o byle co, ale teraz już dawno tego nie robił. - Zaczął.- Nie wiem jak zajmuje się moimi dawnymi ziemiami. Dawno tam nie byłem...- Wypowiedział te słowa łamiącym się głosem. Oczy tego wieczoru znów mu się zaszkliły.- Chciałbym znów je zobaczyć.

-Och... Skarbie, nie wiedziałam, że jesteś gejem. To dość zabawne, ponieważ nie chciałeś mieć żadnego kontaktu z mężczyznami.- Francja cicho się śmiała, żeby nie obudzić Litwy, która przed chwilą znów zasnęła.

-Chyba musisz już iść.- Oświadczył po chwili lodowatym tonem Rzeczpospolita.

-Przejechałm długą drogę z Paryża aż do samego Petersburga kochanie. Daj mi zostać choć jeden dzień.

Francja zamilkła dając Lechicie czas na zastanowienie się. Węgry nie prędko wyjdzie z pokoju. Spędzi większość czasu na czytaniu książek lub graniu na harmonijce.

-Ale jutro rano musisz wyjechać. IR nie chciał, żebym z kimś rozmawiał.- Odparł i uśmiechnął się lekko, co nie umknęło kobiecie.

                              ***

Sen na drzewie w blasku księżyca ~Gerpol~Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ