#12

647 46 46
                                    


—Ja nie wiem, czy jestem gotowy. To wszystko dzieje się tak szybko, zbyt szybko... Musimy się tak śpieszyć z tym ślubem?—Westchnął RON masując sobie ramiona.

—No dalej, jeszcze raz to przećwiczymy. Dasz radę, wierzę w ciebie, ukochany.— Moskal uśmiechnął się ciepło w stronę swojego narzeczonego.— Daj mi dzisiaj już ostatni taniec.

—Ale to wszystko jest jak dla mnie za wcześnie. Boję się, że o czymś zapomnę, że nie zdążymy z przygotowaniami.

—Przecież mówiłem ci, ja się wszystkim zajmę. Nie zawracaj sobie tym głowy, skarbie...— Podszedł do Polaka, jedną ręką złapał za biodro, w drugą chwycił dłoń niższego. Spojżał mu głęboko w oczy i zaczął się z nim bujać na boki.

—Ciągle zastanawia mnie jednak, jak załatwiłeś ten ślub. W sensie nie jestem, czy nam go wogóle udzielą.

—No więc mam znajomego biskupa, który dopilnuje aby Watykan o niczym się nie dowiedział.— RON wtulił się w tors Moskala.

—Bardzo chciałbym z tobą być, bliżej, ale nie w ten sposób. Co osiągniesz tym, że go okłamujesz.— Szepnął mrużąc oczy.

—Oni nie akceptują takich ludzi, RON... Gdyby Watykan dowiedziałby się, że kochasz mężczyznę, w dodatku mnie, odwróciłby się od całego twojego narodu, ignorując przy tym jedno z ważniejszych przykazań, mianowicie: "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego".
Załatwiłem specjalnie ślub w kościele katolickim, bo wiem, że jesteś chrześcijaninem.

Lechita zaczął szybciej oddychać a serce mocniej mu waliło, jakby chciało wyskoczyć z jego klatki piersiowej. Poczuł, że cały się zarumienił, tak, że na jego twarzy nie było widać środkowego, białego paska. Stało się tak, ponieważ Moskal przycisnął go do ściany, włożył swoje kolano między jego i zaczął tworzyć drogę delikatnych pocałunków na szyi partnera.

—Przestań, nie jesteśmy sami.— Zaśmiał się RON wskazując na swoją córkę bawiącą się zabawkami obok nich na dywanie.— Węgry pewnie jeszcze nie śpi, a u Polski jest ten Szwab. Pewnie moje biedactwo zaczął germanizować.

IR spojrzał w bok zawstydzony. Przeklął cicho po rosyjsku i odszedł od narzeczonego. Usiadł na kanapie zakrywając twarz rękoma. Lechita posmutniał, stanął za oparciem i zaczął masować barki Moskala.

—Co się stało, Imperium? Czy ty płaczesz?— Polak usiadł obok ukochanego, objął go.

—Na co mi to było, mogłem się nie zgadzać. Przecież teraz oni cierpią, głównie przeze mnie... Pozbawiłem ich praw, narzucam swoją kulturę i język. RON, dlaczego ja to zrobiłem. Wszystko przez ciebie. Zakochałem się w tobie, chciałem cię mieć na własność, ale ty przez to cierpiałeś.— Jego głos się załamał, oczy mu się zaszkliły.— Pamiętam jak stałem nad tobą, byłeś cały we krwi. Miałeś wszędzie otwarte rany, byłeś nieprzytomny. Zabrałem ciebie i twoje dzieci, zająłem się tobą lecz ty na początku mnie odtrącałeś. A teraz kochasz mnie, na co nie zasługuje.

—IR, przestań. Nienawidziłem cię i teraz też cię nienawidzę.— Moskal spojrzał na niego.— Za to, że mi to wszytko przypominasz. Chcę o tym zapomnieć, rozumiesz?

***

Zbliżał się ślub, do którego zostało około dwóch godzin. Wszyscy goście już przyjechali, RON ciepło witał się z miastami, których nie widział od kilku miesięcy. Imperium Osmańskie gdy przyjechał od razu rzucił się szczęśliwemu Polakowi w ramiona.

—Dawno cię nie widziałem, stary. — Powiedział oddalając się od Lechity. Uśmiechnął się ciepło w jego stronę.— Widzę, że pióra ci odrosły.

—Tato, źle się czuję...— Szepnął Polska podchodząc do ojca.— Mam katar i jeszcze boli mnie głowa.— RON spojrzał na Polskę, przystawił rękę do czoła syna.

—Idź się położyć, zaraz przyjdę skarbie.— Uśmiechnął się z troską w stronę syna.

Mały Słowianin wykonał polecenie ojca. Położył się pod kołdrą i czekał na Lechitę. Nagle do pokoju wszedł Niemcy niosąc ciepłą herbatę.

—Twój tata powiedział, że zaraz przyjdzie.— German położył napój na stoliku, usiadł na krawędzi łóżka. Zaczął głaskać chłopaka ciepło się do niego uśmiechając i patrząc na niego z troską. Zaprzestał tych czynności, ponieważ ojciec biało-czerwonego wszedł do pomieszczenia razem ze swoim narzeczonym oraz miastem w biało-niebieską flagę z długimi, wijącymi się w górę rogami i okrągłymi okularami.

—Polska, to jest Kraków, powie co ci dolega.— Powiedział Moskal spoglądając na miasto z pogardą.

—Wygląda, jakby miał gorączkę.— Powiedział biało-niebieski podchodząc do syna Lechity.— Musi się wypocić, wygrzać. Nie wstawaj z łóżka. Od rana tak masz?

—Nie, właściwie to wcześniej czułem się dobrze. Miałem tylko lekki katar i zawroty głowy.— Szepnął Polska nie odwracając wzroku od Niemca, który cały czas siedział spięty i zarumieniony na krawędzi łóżka.

—Ktoś musi go dopilnować. Imperium, musimy przełożyć ślub. Nie zostawię go samego.— Moskal zaniepokoił się, co nie umknęło uwagi Germana. 

—Ja mogę się nim zająć, znam się na tym. Jak mój dziadek chorował i lekarz miał problem z dojazdem to ja mu pomagałem. Będę pilnować Polski, Cesarstwo na pewno się zgodzi. Pewnie nawet nie będzie mu przeszkadzać moja nieobecność...— Westchnął Niemcy, wstał i nie czekając na odpowiedź wyszedł z pokoju na poszukiwania seniora.

W mieszkaniu było pełno gości, rozmawiali ze sobą, śmiali się. Byli gotowi by wyjść już do kościoła. Niemiec wszedł do salonu gdzie zastał Cesarstwo pobierającego alkohol z barku razem z Prusami. Gdy zauważył wnuka zamknął powoli szafkę i syknął by Niemcy nic nikomu nie mówił. Młody German uśmiechnął się tajemniczo.

—Mogę nie iść na ślub i zostać z Polen? Źle się chłopak czuje i nie chcą zostawiać go samego.— Cesarstwo przeklął cicho i pokiwał głową. Później rzucił mordercze spojrzenie śmiejącego się cicho Prusakowi.

Niemcy wrócił do pokoju Polaka uśmiechając się szeroko. Podszedł do chłopaka, pocałował go w czoło i znów głaskał go po głowie. Mały Słowianin zaśmiał się i wtulił w tors wyższego.

—Dziadek pozwolił mi cię pilnować,  będziemy sami całą noc.~— Spojrzał na Polaka wpił się w jego usta. Niższy oderwał się głośno nabierając powietrza.

—Niemcy, jestem chory i w dodatku za młody. Dziwne jest, że tobie w tym wieku tak hormony buzują.

—Jesteś tak uroczy, pociągający i bezbronny, a zwłaszcza teraz, że nie mogę się powstrzymać. Po prostu się uzależniłem, to tyle. Muszę przyznać, że nie umiesz zbytnio całować.

—Niemcy! Jesteś okropny...— Warknął Polska i odwrócił się na drugi bok, tyłem do wyższego chłopaka.

—No co, jestem szczery. Jak chcesz to możesz się nauczyć. Nikogo zaraz nie będzie, wszyscy pojadą na wesele. Będziemy mieli na to dużo czasu.— Szepnął Niemcy, wstał i wyszedł z pokoju.

______________________________________

Słowa: 1008

Nie sprawdzone (kiedyś to sprawdzę, kiedyś...)

No i znów mamy "korona ferie". Mam już szczerze dość siedzenia w domu ale chociaż zdobędę dużo czasu na skończenie oglądania JOJO a potem może jeszcze raz obejrzę Attack on Tittan.

______________________________________

Sen na drzewie w blasku księżyca ~Gerpol~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz