4

1.8K 81 75
                                    

— Wychodzisz gdzieś? — odwracam się na dźwięk głosu Karen rozchodzącego się po moim pokoju.

Zastaję dziewczynę w progu drzwi z dosyć niezadowoloną miną. Znam ją na tyle dobrze, że wiem, że coś się stało, a ona nie znalazła się tutaj bez przyczyny.

— Tak. — odpowiadam, po czym wyciągam z szafy czarne spodnie. — Idę z Lewisem do kina.

Dokładnie tydzień temu spotkałam się z Lewisem w restauracji i od tego czasu się nie widzieliśmy. Zarówno ja, jak i on, nie mieliśmy za bardzo czasu na spotkanie w tym tygodniu, ale ciągle utrzymywaliśmy ze sobą kontakt za sprawą wiadomości, a nawet raz rozmawialiśmy przez telefon.

To trochę śmieszne, ponieważ znamy się przeszło dwa tygodnie, a nie było jeszcze dnia, żeby żadne z nas się nie odezwało do drugiego. Mogę śmiało powiedzieć, że przyzwyczaiłam się do rozmów z nim, zwłaszcza tych internetowych.

— Pamiętasz jak poszłam za ciebie do pracy, żebyś mogła wyjechać na weekend z Arthurem? — zaczyna nagle Karen.

Na dźwięk imienia chłopaka automatycznie zastygam w miejscu, a mój żołądek robi fikołka. W pewnym sensie jest to dla mnie temat tabu, o czym doskonale wie moja przyjaciółka, jednak wydaje mi się, że w tej chwili ma to totalnie gdzieś.

Z Arthurem znaliśmy się praktycznie od dziecka, ale od początku łączyła nas dosyć specyficzna więź. On szalał za mną, a ja za nim, jednak żadne z nas nigdy nie przyznało się do tego. Byliśmy dla siebie oparciem w trudnych chwilach, zawsze mogliśmy na siebie liczyć.

Pół roku temu Arthur spytał czy mogłabym pojechać razem z nim do domu jego dziadków za miasto, bo musi zaopiekować się ich psem, którego nie mogli zabrać ze sobą do sanatorium. Oczywiście zgodziłam się bez wahania, ale do tej pory tego żałuję, bo gdybym została w mieście, wszystko potoczyłoby się inaczej.

To był sobotni wieczór, gdy nie wiem jak i kiedy, wylądowałam z nim w łóżku. Do tej pory nie mam pojęcia ile alkoholu wypiłam, ale od tamtego czasu nie potrafię spojrzeć na szampana. Ta sytuacja wiele zmieniła między nami.

Praktycznie do przyjazdu jego dziadków nie umiałam z nim porozmawiać, nie wiedziałam co myśleć o tej sytuacji. To wszystko kompletnie mnie dobiło, ale widziałam, że on też był tym poruszony. Obydwoje wiedzieliśmy, że zrobiliśmy źle.

Zgodnie stwierdziliśmy, że chcemy jak najszybciej być w swoich domach i odizolować się od siebie na jakiś czas. Jednak, gdy dojeżdżaliśmy do miasta, zaczęło padać. Wpadliśmy w poślizg, wszystko zadziało się tak szybko. Dachowaliśmy, kilka razy samochód się okręcił aż w końcu zatrzymaliśmy się na balustradzie.

Przez pierwsze kilka sekund nie wiedziałam kompletnie co się dzieje. Czułam tylko przeraźliwy smród paliwa, słyszałam krzyki, kroki oraz cichy szept, przepraszający mnie za ten weekend. Widziałam jak na mnie patrzył ze łzami, które zlewały się z krwią znajdującą się na jego twarzy. Nigdy nie zapomnę widoku, gdy wyciągali go z samochodu już nieprzytomnego. Na zawsze zapamiętam jak ratownicy odeszli od niego, kiedy po ponad godzinie leżenia na asfalcie, zostało po nim tylko ciało. Wyrwałam się wtedy pielęgniarce, ale ona nawet mnie nie zatrzymywała. Podbiegłam do niego i zaczęłam nim szarpać, krzycząc, że ma się obudzić. Wiedziałam, że mnie nie słyszy, że go już ze mną nie ma i nigdy już nie będzie. Nie umiałam wyobrazić sobie życia bez niego. Czułam jak ogromna cząstka mnie umiera, a ja nie potrafiłam nic z tym zrobić.

Pamiętam, że złapałam jego twarz w dłonie, odgarnęłam mu włosy tak, jak miałam w zwyczaju i pocałowałam go w czoło. Był to pocałunek przepełniony bólem, cierpieniem, ale też miłością. Nie zdążyłam mu powiedzieć, że go kocham. Tak było, tylko ja nigdy nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli. A gdy sobie to uświadomiłam to było już za późno.

lights | l.hamiltonOn viuen les histories. Descobreix ara