Lipcowa noc mijała we Dworze Malfoyów dosyć spokojnie. Draco od kilku minut spał już mocno w swoim pokoju, a przynajmniej tak sądzili jego rodzice, którzy nie mieli jeszcze zamiaru się kłaść. Pomimo późnej pory siedzieli w salonie: Narcyza z książką, Lucjusz z winem. Nic nie mąciło spokoju małżonków, dopóki nie usłyszeli pukania do frontowych drzwi.
Zdziwiona Narcyza uniosła wzrok znad książki i skierowała go na męża siedzącego w czarnym fotelu naprzeciw niej.
- Tak późno?
Lucjusz ostrożnie spojrzał w stronę korytarza, nie chcąc pokazać, że nieco się przeraził. Niewiele osób mogło przedostać się przez magiczną bramę i w ogóle dotrzeć do drzwi dworu.
- To zapewne Severus - stwierdził po chwili, a następnie odłożył lampkę wina i wstał. Sam nie był przekonany co do swoich słów, jednak wolał tego nie zdradzać.
Podszedł do drzwi ostrożnie, mocno trzymając swojej różdżki tak na wszelki wypadek. Otworzył je i zobaczył osobę w obszernych, czarnych szatach, a jej twarz zasłonięta była przez ogromny kaptur.
- Kim jesteś i czego chcesz? - warknął Lucjusz po chwili, wtedy, gdy minął mu pierwszy szok. Tajemnicza postać w odpowiedzi powoli i spokojnie zdjęła kaptur, ujawniając najpierw czarne włosy, a zaraz po tym bladą twarz i przeszywające, brązowe oczy. Przed Lucjuszem stała kobieta, której nie widział od kilkunastu lat, a która nadal wywoływała w nim trwogę.
- Dobry wieczór - przywitała się niby uprzejmie, a jednak takim tonem, jakby mogła zabić.
- Pani... - wydusił Malfoy, blednąc. Nieświadomie zrobił krok w tył, dopiero teraz czując lekkie pieczenie na swoim lewym przedramieniu. Chciał krzyknąć do żony, by uciekała, jednak zabrakło mu odwagi.
- Nie wyglądasz na pocieszonego moim widokiem, Lucjuszu - stwierdziła kobieta, bez zaproszenia wchodząc do środka tak, jakby nie szła, a płynęła wręcz po marmurowej posadzce. - A jeszcze trzynaście lat temu kłaniałeś mi się...
Kobieta szła dumnie w głąb domu, podczas gdy ciężkie drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Lucjusz natychmiast ruszył za nią.
- Przepraszam, ja... Pani, ja się nie spodziewałem...
Kobieta uniosła dłoń, nakazując mu w ten sposób zamilknąć.
- Zawsze zastanawiałam się, czemu To... Czemu Czarny Pan ci tak ufa - powiedziała, wchodząc do salonu. - To, co zrobiłeś z dziennikiem...
- Pani, ja nie chciałem, ja...
Dianie nie chciało się słuchać wymówek - przewróciła oczami, na co Lucjusz się uciszył.
Na widok kobiety Narcyza od razu podniosła się z siedzenia, a książka wypadła jej z rąk. Blondynka zacisnęła paznokcie na podłokietniku kanapy, nie wiedząc, czego się spodziewać - poza tym, że niczego dobrego.
- Daruj sobie, Malfoy - syknęła kobieta w czerni. - Nie po to tu przyszłam, tylko... Chwila... - Diana urwała, uświadamiając sobie, jak przekona ich do absolutnie wszystkiego. - A gdzie wasz ukochany synek? - zapytała nagle, a równie dobrze mogła rzucić Zaklęcie Oszałamiające na małżeństwo. Narcyza z trudem utzymywała się na nogach: zniosłaby wszystko, tylko nie cierpienie swojego syna. Choć Lucjusz tego nie ukazywał, wiedziała, że w środku też go zmroziło.
YOU ARE READING
Pact With The Devil: Chapter II • Tom Riddle
Fanfiction💀 Diana nieodwracalnie zeszła już na złą ścieżkę, na którą sprowadził ją Tom. Co razem odnajdą na jej końcu? • Całe uniwersum HP oczywiście należy do J.K. Rowling. Jest to kontynuacja Pact With The Devil.
