Diana zaciskała dłoń na nieprzyjemnie zimnym oparciu ozdobnego krzesła, na którym siedział Tom w dworze Malfoyów. Jej siedzenie obok niego pozostawało puste, gdyż wolała stać, być w ten sposób lepiej przygotowana do interwencji. Spod swojego kaptura obserwowała Bellatrix, pilnując, czy ta nie przyglądała się Voldemortowi za wiele.
- Moi przyjaciele... Jak dobrze was znowu widzieć prawie w komplecie... - mówił Tom, patrząc na Śmierciożerców siedzących z nim przy długim stole w jadalni Malfoyów. Pomieszczenie było bardzo ciemne, lecz urządzone ze smakiem, a przede wszystkim wystarczająco duże, by pomieścić wszystkie osoby, które musiały być tam obecne. Było to niczym odbicie Pokoju Życzeń, w którym lata temu Riddle organizował pierwsze spotkania w o wiele mniejszym gronie.
- Jak widać, do naszego grona powrócili ci, którzy pozostali mi najwierniejsi, a ja w zamian darowałem im wolność na powrót. A właściwie... - Voldemort spojrzał na Dianę.
- Dziękujemy, Pani - odezwał się Lestrange, przykuwając uwagę Toma. Zaraz po nim pozostali uwolnieni Śmierciożercy również spuścili głowy, dziękując kolejny raz, ale Diana patrzyła tylko na Bellatrix, która się nie odezwała.
- Nie słyszałam cię, Lestrange - powiedziała Diana głosem tak przerażającym, że nawet Tom nieco się zdziwił. Choć nie widać było jej twarzy, każdy wiedział, na kogo patrzyła i do kogo się zwracała.
Siostra Bellatrix, Narcyza, która siedziała tuż obok niej, spojrzała na nią wymownie, jakby próbując ją ostrzec. Lestrange odchrząknęła.
- Dziękuję, Pani - wymamrotała niechętnie i wręcz z ironią w głosie. Diana chciała ją jeszcze męczyć, lecz Tom miał dosyć tego teatrzyku.
- Spotykamy się tu jednak w innej sprawie, jaką jest przepowiednia - oznajmił, nim Czarna Pani mogła się ponownie odezwać. - Co z Broderickiem Bode? Lucjuszu, osobiście miałeś rzucić na niego klątwę Imperiusa...
- Umiera w Mungu, Panie - wyjaśnił Lucjusz dziwnie pewnym głosem jak na siebie. - Nie udało mu się
- Czyżby...? Widać, musisz się bardziej starać...
- Tym razem o dziwo to nie wina Malfoya, Panie - odezwał się Rookwood, za co Lucjusz obdarzył go wściekłym spojrzeniem. - Bode dobrze odpychał klątwę, prawdopodobnie dlatego, że wiedział, że jeśli weźmie którąkolwiek z przepowiedni w Departamencie Tajemnic, uruchomią się wszystkie zaklęcia ochronne. I tak też się stało, a klątwa Imperiusa została przerwana.
Tom nie wyglądał na zadowolonego z tych słów. Zamyślił się i spojrzał nieznacznie na Dianę, jakby pytając ją o zdanie. Ona odpowiedziała mu myślami.
Drąż, na co czekasz? Przecież musi być jakiś sposób.
O dziwo, Riddle zgodził się z nią w głowie, a następnie głośno zwrócił się do Śmierciożerców:
- W takim razie jak mamy zdobyć przepowiednię?
Zapadła cisza, a każdy ze Śmierciożerców spuścił wzrok niczym uczniowie próbujący uniknąć pytania nauczyciela. Tom jednak zaczynał tracić cierpliwość.
- Mam się powtarzać? - syknął.
- W tym właśnie problem, Panie... - zaczął Rookwood. - Yaxley i ja dowiedzieliśmy się, że przepowiednię zdobyć może tylko ten, którego ona dotyczy. - Mężczyzna prędko spuścił głowę ponownie, jakby przygotowując się na uderzenie.
- Czyli przepowiednię mogę dotknąć tylko ja... Lub Harry Potter?
- Zgadza się, Panie - potwierdził Yaxley, nieznacznie kiwając głową. Śmierciożercy obawiali się jego furii, jednak nic takiego nie nadeszło.
- Ja nie mogę jednak pokazać się w Ministerstwie, jeszcze nie czas... A Potter... - Voldemort mówił bardziej do siebie niż do innych. W głowie miał już jeden pomysł, ale nie chciał jeszcze się nim podzielić. Zmienił temat, mówiąc coś o tym, że teraz może opowiedzieć wyzwoleńcom, co ich ominęło.
Skończywszy spotkanie ze Śmierciożercami, Tom i Diana nie udali się do domu, a pomimo późnej pory zaczęli przechadzać się po wielkim polu znajdujące się za ogrodem Malfoyów, rozmawiając o tym, czego się dowiedzieli.
- I co teraz z przepowiednią? Potter jej raczej dla ciebie nie ściągnie - powiedziała Diana, naciągając swoją szatę. Styczeń był tak zimny, że gdy mówiła, z jej ust leciała para.
- Potter nie... Ale ty? - powedział Voldemort, zaskakując ją na tyle, że zatrzymała się naprzeciw niego.
- Ja? - Uniosła brwi, co Tom mógł widzieć, bo dla niego przeciągnęła kaptur nieco do tyłu. - Przecież przepowiednia nie dotyczy mnie.
- Może i nie, ale już kilka razy magia uznała nas za jedno. Kto wie, czy to, co nas łączy, nie jest wystarczające... - Podszedł do niej bliżej, jedynie swoimi krokami przerywając otaczającą ich ciszę.
- I znowu ja mam robić brudną robotę?
- Przecież ci to wynagradzam, poza tym... - Voldemort uniósł różdżkę i machnął nią tuż przed swoją twarzą, w moment zyskując z powrotem młodzieńczy wygląd. Niespodziewająca się tego Diana westchnęła z zaskoczenia, bo ostatnio robił to rzadziej. On natomiast po prostu wiedział, że im więcej tego jej da, tym mniej będzie to na nią działało.
- To wszystko prowadzi do tego, czego oboje chcemy, prawda? - drążył Tom, kładąc dłoń pod jej brodę. - Tyle razy powtarzałaś mi, że jesteś po mojej stronie...
- O proszę... I dopiero po tylu latach dotarło? - odparła sarkastycznie, ale z uśmiechem, opierając dłonie na jego ramionach. - Wiele dla ciebie zrobię, ale to wydaje się bezsensownym ryzykiem, Tom. Jeśli się nie powiedzie, całe Ministerstwo będzie wiedzieć, czego szukamy... A jeśli ktoś jeszcze raz ma po prostu na tym ucierpieć, to doskonale wiem, kogo możemy tam posłać.
- To co sugerujesz? Ja mam iść do Ministerstwa? - zapytał tak, jakby bezczelnością było w ogóle go o to prosić.
- Nie. Moim zdaniem trzeba znaleźć sposób na to, by Potterowi też zaczęło zależeć na przepowiedni, a następnie odebrać mu ją. Nie jest niezniszczalny. I już nie będzie miał mamusi do pomocy.
- Tylko jak go zwabić do Ministerstwa?
- Mamy jeszcze czas, by to dobrze przemyśleć - przekonywała Diana. - Póki Ministerstwo nie wierzy w nasz powrót, zawsze będziemy mieli przewagę.
Tom zamyślił się po raz kolejny, nieświadom tego, że kobieta karmiła go tym wszystkim tak samo, jak on karmił ją swoimi przemianami, by utrzymać rację po swojej stronie. Nie zmieniało to jednak faktu, że rzeczywiście chciała tego samego - to była tylko część ich wewnętrznej rywalizacji.
- Nie denerwuj się tym jeszcze. Wymyślimy coś - powiedziała, od niechcenia poprawiając jego bujne włosy, których już trochę nie widziała.
Tom zmrużył oczy.
- Jesteś w podejrzanie dobrym humorze.
- Bo ktoś musiał się dziś przede mną ukorzyć - odparła z dumnym uśmiechem, bo w głowie wciąż miała Bellatrix dziękującą jej. - A ty też dziś jesteś wręcz dżentelmenem jak na siebie.
- Zawsze nim byłem, widocznie nie słuchałaś Slughorna... - odparł oczywistym tonem, jednak ją tylko zbiło to z tropu jeszcze bardziej.
- I żartujesz nawet? Czego ty chcesz, co?
Nie odpowiedział, a machnął różdżką ponownie, związując ręce Diany liną jak kajdankami. Ona nawet nie protestowała, bo już rozumiała i naprawdę była w świetnym humorze.
- Wracamy - oznajmił, łapiąc ją za ramię, by za moment się deportować.
- Do dyskusji o przepowiedni, rzecz jasna? - droczyła się.
- A do czego innego?
YOU ARE READING
Pact With The Devil: Chapter II • Tom Riddle
Fanfiction💀 Diana nieodwracalnie zeszła już na złą ścieżkę, na którą sprowadził ją Tom. Co razem odnajdą na jej końcu? • Całe uniwersum HP oczywiście należy do J.K. Rowling. Jest to kontynuacja Pact With The Devil.
