Minimalnie NSFW. Minimalnie, ale wole ostrzec.
~
Diana oparła się o jeden z filarów, które lata temu musiały wspierać niegdyś majestatyczny zamek i zapatrzyła się na księżyc, który zakrywały postrzępione chmury. Była wzruszona, co z trudem ukrywała, a co Tom natychmiast jej wytknął.
- Skąd te łzy? Sądziłem, że to ci się marzyło, a teraz co? - zapytał wręcz z pretensją, która nie zrobiła na niej większego wrażenia.
- Jestem szczęśliwa. - Diana otarła oczy rękawem. - Tak po prostu - mówiła, wpatrując się wciąż w księżyc. - Choć nie tak wyobrażałam sobie swój ślub. Jak byłam mała, moja babka opisywała mi to zupełnie inaczej. Miała być biała suknia, i wielu gości z czarodziejskich elit, i wino, i kwiaty... - Westchnęła, a następnie odwróciła się przodem do stojącego za nią Toma. - Ale to od początku chyba nie było mi pisane.
- Być może też jesteś wspomniana w przepowiedni. Nie dowiemy się, dopóki jej nie zdobędziemy - odparł jej beznamiętnie, na co ona uniosła brew.
- Sądzisz, że byłam ci pisana?
Tom zawahał się przed odpowiedzią.
- Nieśmiertelność jest mi pisana.
- Ze mną, zdaje się - powiedziała dumnie, po czym złapała go za rękę. - Chodźże. Jeszcze długa noc przed nami.
- Możemy ją dobrze spędzić - zasugerował Riddle, a Diana spojrzała na niego w zdumieniu.
- Rozumiem, że masz jakąś propozycję?
- Nie tutaj - burknął, a ona nie traciła humoru.
- Dziś na wiele się mogę zgodzić, mężu - powiedziała z szelmowskim uśmiechem, czując ogromną satysfakcję. - Ale daj mi jeszcze chwilę. Chcę dobrze zapamiętać tę noc... Jakoś ją uwiecznić... Nie wymieniliśmy nawet obrączek.
- Ten pierścień jest wart więcej niż każda obrączka - powiedział stanowczo, łapiąc ją za rękę, na którym nieustannie nosiła pierścień Gauntów. Przyłożył jej dłoń do swoich ust, a następnie ucałował go, nie odrywając od niego wzroku. Patrzył na tamten pierścień, jakby był jego największym skarbem, i prawdopodobnie tak właśnie uważał.
- Całujesz pierścień, a nie ucałujesz dłoni swojej żony? - droczyła się Diana, a Riddle wlepił w nią morderczy wzrok.
- Testujesz moją cierpliwość?
- Nie tym razem. - Diana ścisnęła jego dłoń, a następnie ją puściła, by założyć ręce na piersi. - Problem w tym, że ty każdy przejaw dobra uznajesz za testowanie twojej cierpliwości.
Po jego minie Diana widziała, że jego irytacja sięgała zenitu.
- Nikt nie denerwuje mnie tak jak ty - wycedził.
Diana zaśmiała się, szczerze i głośno, z czystej radości, po czym odgarnęła czarny pukiel włosów z jego czoła.
- To największy komplement - wyszeptała, po czym pocałowała go w kącik ust, tak, by tylko dać mu do myślenia.
- Chodźmy stąd - nalegał Tom nieustannie, tym razem irytując kobietę. Czemu tak bardzo na to nalegał? Przecież sam wybrał ten zamek, tamtą porę, nawet tamtą suknię - i już nie chciał tego wszystkiego widzieć? Czasem zupełnie go nie rozumiała.
- Niech ci będzie - powiedziała w końcu, obiecając sobie jednak, że nie pójdą jeszcze tak po prostu spać.
Dała mu się złapać za rękę, a następnie deportowała się z nim do miejsca, o którym tylko on wiedział. Spodziewała się ujrzeć ich dom... A ujrzała góry, szkockie góry, które dobrze znała.
- Zaraz... Sądziłam, że wracamy do domu - powiedziała zaskoczona Diana, rozglądając się wokół siebie. Znała te góry, ale jakoś nie potrafiła sobie przypomniec, skąd je znała tak dobrze...
- Pomyliłaś się w takim razie. - Voldemort puścił jej dłoń, a następnie powoli złapał ją za ramiona, by odwrócić ją do tyłu.
Zaskoczenie wymalowało się na twarzy kobiety, gdy ta zrozumiała, gdzie się znajdowali. W oddali, w dole widziała Hogwart, prawie w całości pogrążony w ciemnościach, wyglądający wręcz złowrogo w takiej aurze.
- Hogwart... - wyszeptała sama do siebie, patrząc na zamek z nostalgią, ale też swego rodzaju obrzydzeniem. Szlamy nadal uczyły się tam bezkarnie, a Dumbledore pozostawał dyrektorem, jedyną osobą, która nie uwierzyła w kłamstwa jej i Toma jeszcze w szkole.
- Dlaczego tu jesteśmy? - zapytała, a Voldemort nie zdejmował dłoni z jej ramion, przyprawiając ja o przyjemne dreszcze.
- Gdy przejmiemy władzę, a zatem i Hogwart... Chcę, żebyś ty się nim zajęła.
- Co? - Diana spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Słyszałaś - powiedział oczywistym tonem. - Chcę, żebyś ty zarządzała szkołą.
Te słowa natychmiast sprawiły, że Diana się rozmarzyła. Wyobrażała sobie tę legendarną szkołę w chwale, prowadzoną tak, jak powinna być prowadzona, z uczniami tylko czystej krwi, z nauką czarnej magii, z przekazywaniem młodym czarodziejom, jaka była prawidłowa droga i jak walczyć z mugolami... Pomyślała też o tym, że jej rodzice byliby z niej dumni, że została - kto by kiedykolwiek pomyślał - dyrektorką Hogwartu. Zachłysnęła się tym pomysłem w kilka sekund - on zawsze wiedział, jak ją wprowadzić w ten sam.
- Z przyjemnością się tym zajmę - powiedziała Diana, a stojący za nią Tom uśmiechnął się pod nosem.
- Tego oczekiwałem - mruknął, a następnie bez ostrzeżenia deportował się z nią, tym razem z powrotem do domu.
Weszli do środka ramię w ramię w zupełnej ciszy, nie zapalając żadnego światła. Popatrzyli na siebie, wiedząc dobrze, co za moment się stanie; oboje tego pragnęli.
- Masz teraz powinności wobec mnie - powiedział Tom, na co ona prychnęła cicho.
- Ty też.
Zapadła chwila ciszy, w której patrzyli na siebie nawzajem, a napięcie pomiędzy nimi narastało. Było coraz silniejsze z każdą chwilą, co w pomieszczeniu odczuwali znacznie bardziej niż na zewnątrz.
- Do sypialni i zaczekaj - nakazał Tom wreszcie, wskazując ręką na drzwi po jego prawej.
- Nie będzisz mi... - zaczęła Diana, chcąc już powiedzieć, że nie będzie jej rozkazywał, lecz ugryzła się w język. - A w zasadzie... Racja. Wyrwałeś mnie ze snu, a ja jestem zmęczona. Ty rób wszystko, chętnie poczekam - dodała i posłusznie ruszyła do wskazanej przez niego sypialni.
Siedziała na środku łóżka, czekając na niego, a prewencyjnie zdjęła pierścień i pakt, by w niczym im nie przeszkadzały. Nie rozbierała się jednak: cięższą pracę postanowiła pozostawić jemu.
Nie wiedziała, co robił, bo wrócił wyglądając tak samo, jak wcześniej. Zamknął za sobą drzwi, po czym ruchem ręki pozbawił ją sukni.
- Uklęknij - polecił, a Diana zdziwiła się, ale mimo wszystko przeniosła się na kolana. Była w takim nastroju, że nie miała nic przeciwko jego władczości.
Riddle ponownie machnął ręką, a wtedy jej welon wypiął się jej z włosów, nie rozwalając ich, a następnie obwiązał się wokół jej głowy, zasłaniając oczy. Diana prawie, prawie nic nie widziała przez już ledwie przezroczysty materiał.
- Już teraz rozumiem, dlaczego dałeś mi ten welon - wyszeptała, śmiejąc się sama do siebie. Mogła domyślić się już wcześniej, że nie chodziło tylko o ślub.
- Żałuję tylko, że zakrywasz mi oczy, gdy wyglądasz jak wyglądasz...
- Wzrok nie będzie ci teraz potrzebny.
YOU ARE READING
Pact With The Devil: Chapter II • Tom Riddle
Fanfiction💀 Diana nieodwracalnie zeszła już na złą ścieżkę, na którą sprowadził ją Tom. Co razem odnajdą na jej końcu? • Całe uniwersum HP oczywiście należy do J.K. Rowling. Jest to kontynuacja Pact With The Devil.
