Rozdział 38

149 18 2
                                    

Nick's POV

Jakoś w połowie drogi, gdy Tony zasnął. Nie mogłem przestać na niego zerkać. Boże co ta miłość robi ze mną? Westchnąłem i włączyłem cicho radio, bo nie lubię jak jest cicho w aucie.

Jak o 7 rano, jest pusto na drogach. Kto to widział? Cieszę się że dzisiaj mogę zostać w domu i nie muszę iść do kawiarni i mofę spędzić czascz Tonym, no i z Nathanielem j Joshem. Lopez mówił, że są fajni, i że się dogadamy, więc mam taką nadzieję.

Na tym kompletnie wyłączyłem myśli, co pomogło mi się skupić na drodze. Pomimo że jechaliśmy na autostradzie i było mało samochodów to dalej się bałem. W końcu byłem świeżakiem w te klocki.

Koło 9.20, obudził się Josh, po nim Tony, a na końcu Nathaniel, więc uznaliśmy, że zrobimy sobie postój w McDonald'zie. Szczerze mówiąc po kilkunastu godzinnej drodze zgłodniałem, bo od wyjazdu z domu nic nie jadłem. Oczywiście nie zdziwiłem się że ja musiałem zapłacić, ale nie szczególnie mi to przeszkadzało.

W Maku siedzieliśmy z nie całą godzinę, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tony na prawdę miał rację z tym, że się polubimy.

Josh, ma taki specyficzny charakter, jak bym to uznał 'albo go polubisz, albo znienawidizsz', mamy wspólne tematy, i bardzo go polubiłem w ciągu tych kilkunastu minut.

Nathaniel, teraz był trochę cichy. Może to chodzi o to że jest daleko od domu, bo z tego co pamiętam mieszkał w Sacramento, a my z niego wyjechaliśmy. Ale też go polubiłem. Mam nadzieję, że mama się nie wkurzy za trzech nowych lokatorów, na jakiś czas...

A Tony... Tonego teraz będę poznawać na nowo, bo jednak prawie rok rozłąki, nie zrobił nam dobrze.

Wsiedliśmy do samochodu, tym razem to Tony chciał prowadzić, na co mu pozwoliłem. Ja usiadłem na miejscu pasażera, a chlopacy znów z tyłu. Przyjaciel powtarzał mi kilka razy bym się zdrzemnął, i dopiero chyba po jego 30 prośbie, zgodziłem się i zasnąłem.

Obudzilem się, akurat gdy wieżdżaliśmy do Los Angeles. Nie wiem tylko czemu serce bije mi jak pojebane. Nic mi się nie śniło, a może nie pamiętam?

-O śpiąca królewna wstała -zaśmiał się czekoladowowłosy i dźgnął mnie palcem w ramię

-A kto tu znowu zasnął? -spytał retorycznie Tony, patrząc na Josha w lusterku

-To przez adrenalinę... tak właściwie Nick, co robiłeś w Sacramento? -spytał zaciekawiony chłopak

-Przeczucie? -powiedziałem, ale jednak trochę zabrzmiało to jak pytanie, nie powiem przecież, że Tony mi powiedział, wezmą nas za idiotów. Josh wzruszył ramionami i spojrzał za okno

-Ładnie tu -powiedzieli na raz Nathaniel z Joshem, na co cicho się zaśmialiśmy z Tonym

Gdy zauwarzyłem już znaną mi drogę w stronę mojego domu, popatrzyłem się na Lopeza, a on na chwilkę na mnie i się uśmiechnęliśmy, by po chwili wykrzyczeć:

-Witamy w Los Angeles! -krzyknęliśmy ze śmiechem, a gdy zobaczyliśmy jak oni się poderwali z siedzeń, jeszcze bardziej się zaczęliśmy rechotać

-Japierdole, wariaci -szepnął blondyn, po czym cicho wybychł smiechem tak jak Josh

Oh, by teraz było wszystko dobrze...

Ale nadzieja matką głupich, jak to mowią...

_________________
Dobry, dobry!
Tak wiem, wiem. Któtki i chujowy ten rozdział, ale kompletnie nie mam weny, ale chciałam coś wstawić. Napisałam ten tosdział w 1,5h więc może być niedokładny. Przepraszam i postaram się bardziej w kolejnym.

M.K.Belyya

Let me be Sad | TonickWhere stories live. Discover now