Rozdział 30

132 17 6
                                    

Nick's POV

Obudziłem się, a moje serce nawalało jak szalone.

-Co to miało być? -spytałem sam siebie

No bo cholera, śni mi się Tony, że jesteśmy razem na łące, opowiada mi o szkole z Internetem w której jest i to wszystko jest tak bardzo realne. Ale to tylko sen.

To twój mózg sobie wymyślił jakiegoś Nathaniela i Josha?

Potrząsnąłem głową, to wszystko jest jakieś nienormalne. Wstałem z łóżka, złapałem z szafy jakieś ubrania i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i weszłem pod prysznic, odkręciłem zimną wodę. Często tak robiłem, by się ogarnąć, ale dzisiaj nie pomagało. Po kilkunastu minutach wyszłem spod natrysku, owinąłem sobie w pasie ręcznik i oparłem się o ścianę.

Dalej nie rozumiałem co tu się stało i co najważniejsze, czy to był serio Tony. Nie to brzmi zabawnie. Spodkałem przyjaciela we śnie i myślę, że rozmawiałem z nim na serio. Nick czy ty się słyszysz? Pokolejnych kulku minutach stania i patrzenia tępo w drzwi, ubrałem się i zrobiłem poranną rutynę. Zeszłem na dół zrobić sobie śniadanie, by zająć czymś myśli, wszystkim tylko nie snem.

Od tej pamiętnej wizyty w pizzerii minęły dwa tygodnie, w tym czasie, uwaga, zdałem prawo jazdy. Nie wiem jakim cudem, ale zdałem, moja mama znalazła nową pracę i jest tam jakąś doradczynią finansową, czy coś. A ja od tygodnia nie chodzś do szkoły. Nie jestem chory, zwyczajnie mi się nie chce, za to siedzę całymi dniami w kawiarni. Nie dość, że lubię tam być, to jeszcze mi płacą za siedzenie tam i robienie co jakiś czas kaw, herbat czy krojenie ciast.

Oczywiście miliony razy Jeff, próbował się do mnie dobić, ale zbywałem go tym, że muszę pomóc mamie. Po kilku dniach dał sobie spokój i powiedział tylko przez drzwi, że w razie czego mogę przyjść do niego lub zadzwonić. Szczerze nie wiedziałem, że tak potrafię, ale po prostu go olałem.

Zacząłem robić dobie naleśniki, nie trwało to długo, bo do nich mam wprawę. I po 20 minutach miałem gotowe śniadanie. Usiadłem na kanapie w salonie i włączyłem telewizor w którym zaczął lecieć pierwszy lepszy film. Mimo iż był nudny nie wyłaczyłem go. Koło 9.30 zeszła moja mama ubrana jak zawsze w marynarkę i z torbo-teczką w ręce.

-Hej, w przedpokoju masz śniadanie -powiedziałem uśmiechając się do kobiety, co odwzajemniła

-Cześć, dziękuję skarbie. Muszę już iść, bo się spóźnię -powiedziała w pośpiechu moja rodzicielka

-Pewnie, miłej pracy. Ja idę do kawiarni na 11 i wrócę jakoś koło  20

-Dziękuję, i też miłej pracy. Papa -po chwili usłyszałem zamykanie drzwi, westchnąłem i odłożyłem już pusty talerz na stolik kawowy. Zawzięcie dalej oglądałem ten nudny film, by na czymś się skupić. Nie wiedziałem szczerze co się ze mną dzieje w odtatnim czasie. Zacząłem zamykać się na przyjaciół, a otwierzać na innych, i jakoś pogodniejszy sie zrobiłem.

No ja nie wiem, co ty robisz, ale to straszne.

Nim się obejrzałem, nudny film się skończył i była prawie 11. Poszłem do pokoju po telefon, portfel i kluczyki. Wyłączyłem telewizor, odstawiłem talerz do zmywarki, ubrałem buty i wyszłem z domu tym samym go zakluczając. Na dworze było dzisiaj w miarę ciepło, więc nie było mi zimno w samej bluzie.

Ogólnie to powinnem być teraz w szkole, ale dogadałem się z mamą, że zrobię sobie przerwę. Wiem, że wszystko nadrobię, bo akurat to potrafiłem, to bardziej zależało od tego jaki mam humor. Ale nauka dopiero ostatnio zaczęła mi wchodzić gorzej, a że rodzicielka to zauwarzyła to sama zaproponowała mi ten pomysł. Na początku niechętnie, ale się zgodziłem. Tak to dziwne, który rodzic pozwolił by na tak długą przerwę dziecku, a ono by tej przerwy nie chciało. Zdecydowanie tylko ja tak potrafię.

Będąc już pod drzwiami kawiarni, uśmiechnąłem się lekko. Czułem się tu naprawde dobrze i cieszyłem się że znalazłem tą pracę. Gdy weszłem do środka przy ladzie stała Mads, podchodząc do niej cmoknąłem ją na przywitanie w policzek, rzucając krótkie "cześć", jak już miałem w zwyczaju i poszłem sie przebrać do kantorka. W pomieszczeniu siedział Isac i jadł swój obiad, zaśmiałem się cicho na ten widok, bo chłopak miał sos pomidorowy na twarzy.

-Siema dzidzia -prychnąłem

-Sam jesteś dzidzia -oburzył się czekoladowłosy

-To nie ja jem cała buzią, i mam teraz sos na twarzy dzidziu -powiedziałem i uśmiechnąłem się słodko

-Spadaj -powiedział starszy i wytarł twarz chusteczką- to nie ja dostaję ataku paniki, w pracy -odgryzł się, może i inny by się obrazili, ale wyczułem w słowach chłopaka nutę rozbawienia. Zrobiłem oczami młynek i załoszyłem ten kelnerski fartuch, czy jak to tam się zwie

-Oh, już daj spokój -zaśmiałem się i poszedłem do Madison, siadłem na krzesełku i czekałem aż ruda skończy obsługiwać jakiegoś faceta. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauwarzyłem tego samego blondyna z lokami, ci był tu ostatnio. Wpatrywał się we mnie, co może zabawne, bo każdy by się wkurzył że ktoś się na was gapi, mnie to rozbawiło i uśmiechnąłem się do chłopaka, a ten od razu odwrócił wzrok. Przez chwilę pomyślałem, że to własnie jest ten Nieznajomy Loczek, ale nie kojarzyłem go ze szkoły. Więc to chyba nie mogł być on.

____________________
Dobry, dobry!
Dzisiaj jebła mnie fala optymizmu, dlatego taki optymistyczny rozdział. Mam nadzieję, że to nikomu nie przeszkadza

M.K.Belyya

Let me be Sad | TonickМесто, где живут истории. Откройте их для себя