Rozdział 21

154 16 2
                                    

Tony's POV

Od naszej nocnej wyprawy (jak zwał, tak zwał) minął tydzień. Chłopacy spali, a ja nie mogłem jakoś zasnąć. No bo cholera, jak my mamy stąd uciec? Zmniejszył bym się jak Ant-Man (człowiek mrówka, z marvela) i byłoby po kłopocie.

Ja tu po prostu, wariuję. Samo to że poza budynkiem nie byłem od miesiąca, robi swoje, ale chcę już stąd uciec. Nie wiem czym zagrzeszyłem w poprzednim życiu, ale żeby aż tak się nade mną znęcać? Po całym budynku rozniusł się dźwięk dwonka jak na lekcje.

-Czemu? Jak może być już piepszona 6.30? Dopiero co szłem spać -zaczął marudzić Nath, a po nim niezadowolony Josh jeknął z bólu.

-Tak Joshi te łóżka są w chuj niewygodne, wiem o tym -powiedziałem, patrząc na zdezorientowaną minę chłopaka, na co blondyn prychnął śmiechem

-Skąd wiedziałeś, że o to mi chodzi? A może tam na dole cię podmienili na jakąś wiedźmę -powiedział podejrzanie, i szeptem dodał- to miało by sens czemu zniknąłeś na chwilę -teraz i ja wybuchłem śmiechem

-Po prostu idioto, zawsze o to ci rano chodzi -powiedzieliśmy z Nathanielem, równocześnie. Na co brunet znów popatrzył na nas jeszcze podejrzaniej

-No kurwa dwie wiedźmy -szepnął- idźcie do piekła

-I tak tam pójdziemy -znów powiedzieliśmy jednocześnie, a Josh schował się pod kołudrę

-Dobra strachulcu, wiedźma z lokami idzie się ogarnąć, więc zostawiam z tobą blondwłosą piękność -powiedziałem ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem, wziąłem sobie ubrania ze swojej części garderoby i skierowałem się do łazienki. Ogólnie to powinnem nosić mundurek szkolny, na lekcje, ale nie robię tego. Te mundurki są tak ochydne, że ani razu go nawet nie dotknąłem.

Ogarnięty, wyszlem z łazienki po jakiś 7 minutach. Josh dalej leżał pod kołudrą, zapewne zasnął, a Nathaniel stał przy otwartym oknie. Przez chwilę nie wiedziałem jakim cuden ono jest otwarte, ale powoli mój mozg przypominał sobie dokładniej sytuację ze wczoraj. Zaciągnąłem się świerzym powietrzem i znów było mi jakoś dobrze, sały czas jak siedzi sie w zatłoczonym budynku, to nawet jak na stołowcę są otwarte okna to tego nie czuć.

-Co za widok -powiedziałem, pierwszy raz okno było otwarte, i gdyby nie te piepszone kraty...

-Przez kraty, ale jednak -powiedział blondyn, na co mu przytaknąłem

-Idź się ogarnąć, ja obudzę Joshiego i pójdziecie sobie ba śniadanie -postanowiłem, a blondyn po chwili był juz w łazience.

Zamknąłem okno, a klamkę schowałem do pudła. Patrzyłem jeszcze chwilę na zdjęcie, które zawsze mam w kieszeni spodni i postanowiłem obudzić śpiącą królewnę. Odkryłem kołudrę i miałem racje, że brunet zasnął.

-Joshi, śpiąca królewno ty moja -zacząłem go lekko gładzić po plecach,  to jeden z tych łagodnejszych sposobów budzenia chlopaka. I jest szansa że nie będzie na mnie krzyczeć, że go obudziłem- wiedźma z lokami cię mizia więc wstawaj, grubasie

-Pomiziać to ty mnie po chuju możesz, a teraz bierz to łapsko -powiedział zaprychniętym głosem, zrzucił moja rękę ze swoich pleców, i usiadł na materacu- Naty się przebiera?

-Mhm... zadraz powinien... -w tym momencie blondyn wyszedł z łazienki- o no właśnie

-Czemu to ciebie on ma miziać? -przybrał minę zazdrosnej 14-latki

-Mogę was obu pomiziać, a teraz Joshi idziesz się ubrać i zaraz spierdalacie stąd -zatrzepałem rzęskami i uśmiechnąłem sie niewinnie

-Ale ty milutki -prychneła śpiąca królewna, która stała juz przy garderobie

-Nie milutki, tylko szczery. A szczerość boli słonko -poprawiłem chłopaka- i lepiej się pośpieszcie, bo do końca śniadania zostało nie całe 40 minut, a wiem że nie lubicie jeść szybko

-O cholera -szepnął ledwo słyszalnie- to Josh kurwa, zbieraj tą swoją tłustą dupę i idziemy, bo mi jeszcze moje gofry te jebańce wpierdolą! No ruszaj się!

Jak na zawołanie brunet wszedł do łazienki, a po kilku minutach z niej wyszedł i razem z blondynem, wielbicielem tutejszych gofrów, prawie że wybiegli z pokoju, kierujac się jedno piętro niżej. Pokreciłem z rozbawieniem głową.

Nie wiem jak to szybko minęło, a juz siedziałem w klasie od Biologii, i jak zawsze nie słuchałem nauczyciela. To żadna nowość, dla Pana czy dla mnie. Ta 'wiedza' wydaje mi się zbędna. Nagle z głośników dotarł do moich uszu, głośny pisk przy czym zmrużyłem lekko oczy.

-Przepraszam, poproszę do gabinetu dyrektora Antonego Lopeza -po czym dzwięk ustał. Westchnąłem, zabrałem swoje ksiazki u wyszłem z klasy (jak zawsze) bez pożegnania. To też wydaje mi się tutaj zbędne. Po drodze, odniosłem książki do pokoju i zeszłem na parter gdzie dyrektorek miał swoje biuro. Nie pukając (bo po co) weszłem do środka. Tak zdecydowanie nie mam szacunku do tej szkoły.

-Witaj Tony...

-Dla pana Antony -zagroziłem, i usiadłem przed męszczyzna na krześle- co mnie tu sprowadza?

-Dużo by sprowadzało, ale muszę przy...

-Przymknąć oko na moje wybryki, chajs ojca lepszy. Wiem, wiem. Do rzeczy -przerwałem męszczyźnie, ten jedynie przewrócił oczami i westchnął

-To do ciebie -powiedział po czym na biurko postawił niedużą paczkę- wiem że i tak nie wrócisz na lekcje, więc nawet nie mówię, że masz wrócić na lekcje, bo i tak tego nie zrobisz -mruknął pod nosem, gdy stałem już pod drzwiami

-Nie słucham rozkazów, jestem wolnym człowiekiem -kilka  minut później siedziałem w pokoju, i chwilę przyglądałem się paczce, z lekką obawą. Jeszcze nikt mi nic nie wysłał przez cały pobyt tutaj, chodzi o matkę. Kontaktu nie mamy w ogóle. Ape czym ja się przejmuję...

Rozerwałem lekko folię ochronną, i wyciągnąłem z niej dwie rzeczy, kopertę i książkę. Zdziwiłem się trochę, jedyne osoby które wiedziały o moim zainteresowaniu do książek to... Nick i Hanna... szybko otworzyłem list i zacząłem go czytać.

___________________
Dobry, dobry!
Reklama polsat! No to czekajcie, przepraszam bardzo za ten koniec, ale jest ponad 900 słów, i mogę was wkurzyć, żebyście czekali.

M.K.Belyya

Let me be Sad | TonickWhere stories live. Discover now