Rozdział 14

187 20 4
                                    

Tony's POV

Siedziałem, znów w tej samej klasie. Ściany były białe jak porcelana, za oknami kraty, a same okna nie miały klamek. W klasie siedziało 15 osób, razem ze mną. Tak bardzo nie chciałem tu być. Wszyscy mówią, że szkoła z internatem nie jest taka zła, ale ta w której znalazłem się ja, to dla mnie piekło. Mój kochany tatuś, wysłał mnie tu, bo nie mógł się mną już opiekować, i robiłem mu 'kłopot' w domu. No bądźmy szczerzy, po prostu jestem tym najgorszym dzieckiem. Niby mama zawsze mówiła, że mnie kocha i nie umie wybrać najlepszego dziecka z naszej czwórki, ale do cholery, tylko ja tu trafiłem.

Xsawier jest dorosły, więc on to nawet w domu nie mieszka. Ondreaz, tak samo, ale on za to  jeszcze mieszka w domu. Jest jeszcze moja siostra Cassie, jest o rok młodsza i jest adoptowana. Moi rodzice zawsze chcieli córeczkę, ale zawsze jakoś wychodził chłopak, więc adoptowali tego potwora. Ich oczko w głowie. Szczerze jej nienawidzę. Ona jest jak taki typowy klasowy jeleń, cały czas na mnie kablowała, To Tony, nie podlał kwiatków, bo Tony nie zawiózł mnie do galerii. Potworzyca. Uwzięła się na mnie. Szkoda, że nie jest taka jak dwa lata temu. Wtedy to wolałem ją od Ondreaza...

Nienawidze swojej rodziny, naprawdę. Czasem przyjeżdza do mnie tylko Xsawier z Ondreazem, a tak to nikt.

Ale jest jeszcze Nick. Nie widziałem go od prawie roku. I to moja wina. Nie chciałem mu mówić, że wyjeżdżam. Choć to tak cholernie mnie bolało... i jego pewnie tak samo. Codziennie przeklinam rodziców, za to że mnie tu wysłali. Jeszcze wyjechali sobie do Waszyngtonu, a mnie zostawili w Sacramento, z jakieś 400 milie* od LA. Jakby już nie mogli mnie oddać do domu dziecka, wolał bym to. Byłbym bliżej domu... bliżej Nicka.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos nauczycielki.

-Anthony Lopezie! Proszę zajmij się lekcją i nie bujaj w obłokach -powiedziała surowo, ugh... jak ja nie nawidzę tej baby. To taki typowy potwór pośród nauczycieli. Siwa kobitka, po 40-stce. Rozwódka, i przez to jest wkurwiona na cały świat. Nie moja wina, że otaczają mnie potwory... nie licząc Nicka!

-Niech mi pani da spokój -powiedziałem łagodnie, ale można było poczuć tą nienawiść

-Oh uwierz mi mój drogi, gdyby nie twój ojciec, dawno nie było by cię w tej szkole

-Może pani zmienić płytę? Powtarza to pani za każdym kurwa razem! Przez co wiem co pani zaraz powie

-Twoje zachowanie jest niedorzeczne! Do dyrektora! -powiedzieliśmy w tym samym czasie, na co to babsko popatrzyło się na mnie ze zdziwieniem

-No co? Mówiłem że wiem co powiesz -syknąłem, biorąc swoje rzeczy do ręki i wyszłem z klasy. Przeszłem do końca korytarza z klasami i zeszłem po schodach piętro w dół, na korytarz z pokojami. No chyba, to oczywiste że nie pójdę do tego pedała, dyrcia. Widać, jak za każdym razem gdy u niego jestem, klei się do mnie cholernie. Ale co poradzić, serce nie sługa. Na korytażu spodkałem woźną panią Amelie. Brunetka, w podeszłym już wieku. Pracuje tutaj od chyba 30 lat. Bardzo miła kobietka, jest jedną z trzech osób w tej szkole, które lubię.

-Co Tony, znów ta żmija? -spytała z uśmiechem, na co się sam uśmiechnąłem. Ta, też nie lubi tej potworzycy...

-Tak, znów ona. Miłego dnia -dodałem łapiąc za klamkę drzwi, z numerem 91

-I nawzajem

Weszłem do pokoju i odłożyłem książki na moje biurko. Pokój był naprawdę spory. Mieszkały tu trzy osoby, ja, Nathaniel i Josh. Te dwie osoby, co jeszcze lubię. Jest tylko jeden plus tej szkoły, nic nie zadają. To jest coś co lubię w tej szkole. A minusów jest od cholery, na przykład w tej szkole zabierają nam telefony i do zakończenia nauczania nie możemy z nich kożystać. Czyli nawet nie mógłbym zadzwonić do Nicka, czy reszty. A nawet jeśli bym go miał, to stary zapewne przestał płacić za mój abonament. Co za życie. Nie ważne, że znam numer tego blądyna na pamięć, bo jescze w wakacje zastanawiałem się czy do niego zadzwonić. Tsa... jeszcze wtedy miałem telefon...

-No Tony, jak tam rozmowa z Noah'em? -spytał zadziornie Josh, nawet nie ogarnąłem kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę

-Myślisz, że byłem u tego pedała? -prychnąłem

-Ło, Tony się wkurzył -prychnął Nathaniel

-Jeśli ta glizda, ma się do mnie kleić to podziękuje -powiedziałem, i rzuciłem się na łóżko, na którym zały czas siedziałem

-Ta, ale jak by Nick się do ciebie kleił to byś nie narzekał -powiedział rozbawiony jasnowłosy

-Idź się piepszyć z żabą Nath -powiedziałem oburzony- dajcie mi spokój, znów... -przerwał mi w pół zdaniu

-Znów, czujesz jakby temu blondaskowi coś się stało. Mam rację Tony? -powiedział Josh, na co nie odpowiedziałem

Tak to prawda, mam czasem tak jakby coś się działo Nickowi. Nie wiem jakim cudem tak mam, ale podświadomość mi czasem mówi "O Tony, chyba Nickowi się coś dzieje, wiec udawaj wkurwionego na wszystkich, bo nie możesz być teraz z nim". Żenada...

Na kolejne lekcje, nie wróciłem bo to i tak nie miało sensu. Cały czas myślałem o Nick, i prędzej czy później znów bym 'poszedł' do dyrektora.

___________________
Dobry, dobry!
*dokładnie to 434 milie, czyli prawie 700 kolometrów.
Więc macie pierwszy rozdział z perspektywy Tonego! Mam nadzieję, że się podoba i rozwiałam wasze wątpliwości (po raz kolejny). A w kolejnym rozdziale dowiecie się czemu Tony miał, złe przeczucia co do Nicka.

M.K.Belyya

Let me be Sad | TonickWhere stories live. Discover now