Rozdział 31

122 19 13
                                    

Nick's POV

Po pracy postanowiłem sprawdzić tą niby szkołę Tonego. Byłem ciekawy, i może serio coś tam znajdę, w końcu poerwszy raz od prawie roku mam szansę, którą wykorzystam.

Musiałem się serio naszukać o tej szkole, jasne że był tam jakiś wpisek o niej, ale by wiedzieć więcej to aż musiałem poprosić mamę o pomoc bo ona się na tym zna. Dopiero koło 22 wszysto wiedzieliśmy. Znaliśmy położenie szkoły, jej wygląd i mniej wiecej rozkład budynków. Nie przeczuwałem nawet, że moja rozdzicielka potrafi chackować różne strony i tak się też złożyło, że serio Tony był wpisany na listę uczniów.

-Skąd wiedziałeś, że to ta szkoła? -spytała wreszcie kobieta

-Nie wiedziałem -powiedziałem szczerze, bo nie byłem pewny w 100% (nawet w 50% nie byłem pewien)- lepiej sprawdzić nie?

-Co zamierzasz?

-To w końcu jakieś 5 godzin drogi, mogę pojechać -byłem pewien, przez chwilę serio chciałem wskoczyć do samochodu i jechać, ale zwątpiłem w śnie Tony wspominał cis o ucieczce, ale nie mówił kiedy i może właściwe już go tam nie ma

-Możesz pojechać, ale wiesz że nie dasz rady go z tamtąd zabrać, bez chociaż by mamy Tonego -powiedziała mama, ale dalej się do mnie smutno uśmiechała

-Pojadę tam, pożyczysz mi auto?

-Pewnie, nie wiem jaki masz plan, ale wróć cały i może z Tonym jal ci się uda -powiedziała całując mnie w czoło

-Powinno się udać -szepnąłem

-Tylko jutro musisz mnie zawieźć na lotnisko, bo auto ci zostawiam i nie chcę tegi żałować, więc nie zniszcz -uśmiechnęła się, a ja się lekko zaśmiałem

-Pewnie, na ile i gdzie lecisz?

-Do Nowego Jorku na ponad tydzień -kobieta wytłumaczyła mi mniej więcej o co chodzi w wyjeździe i poszła się położyć, a ja miałem nadzieję, że dzisiaj tak jakby znów przyśni mi się Lopez. To tak jakby komunikacja przez sen? Coś takiego istnieje? Nie wiem, dziwne to jest.

Pomimo dużego zmęczenia długo nie mogłem zasnąć. Dopiero jakoś koło 2 w nocy udało mi się zasnąć. Obudziłem się jakoś koło 10, ale co się dziwić. Zeszłem na dół i zrobiłem mi i mamie śniadanie, zjadłem swoją część i poszłem szybko pod prysznic. Już czysty i pachnący, z powrotem zeszłem do kuchni widząc w niej rodzicielkę odkładajacą talerz do zmywarki, więc ja odrazu skierowałem się do przedpokoju i zacząłem ubbierać buty. Mama po chwili też pojawiła się w korytarzyku po paru mintach sprawdzania czy mama wszystko wzięła, odjechaliśmy spod domu.

Kobieta miała być na lotnisku o 11.30. Zostało bam 30 minut, czyli idealny czas na dojazd na lotnisko. Cała drogę przegadałem z mamą, jak zawsze mówiłem by uwarzała i 8nne bzdety, synowska troska. Mama już wychodząc z auta rzuciła "uważaj w Sacramento" i się uśmiechnęła co odwzajemniłem i pokiwałem głową. Poczekałem aż rodzicielka weszła, do budynku i dopiero odjechałem z parkingu.

Po kilkudziesięciu minutach drogi powrotnej, siedziałem już u siebie w pokoju i przeklinałem korki.

Dochodziła 14, gdy mój telefon zawibrował. W tym czasie siedziałem na tarasie i myślałem, trochę o mamie i tacie, o Tonym, o Jeff'ie, Ivanie i Kim, i o Hannie. Spojrzałem na wyświetlacz czytając dwa razy te same słowa, nie wiedząc przez chwilę o co chodzi, do czasu aż przyszedł drugi e-sms.

Nieznajomy Loczek
-Ryland Storms
-Tak się nazywam

Uśmiechnął się, wreszcie wiedział coś o tym chłopaku, nie licząc tego, że słabo flirtuje.

Nick
-Miło, wreszcie coś o tobie wiem :)

Zdziwiło mnie trochę to, że po kilkunastu minutach dalej nie odpisywał. A zazwyczaj to robił. Zmieniłem nazwę chłopaka na "Ryland Loczek". Przez chwilę sie wachałem czy napisać do Rylanda i spytać się czy coś się stało. Ale przerwało mi to donośne pukanie do drzwi, a raczej walenie. Zeszłem na dół, niechętnie, i otworzyłem drzwi. Jak przypuszczałem stsł tam Jeff, uśmiechnąłem się do niego i głową pokazałem, że może wejść.

-No więc? Wszysto w porządku? -spytał odrazu, gdy zamknąłem drzwi

-W jak najlepszym -znów się uśmiechnąłem, nie wiem co wywołało u mnie taką zmianę humoru. Z czarnowłosym poszliśmy do mojego pokoju. Mina West'a mówiła mi, że będzie przesłuchanie, w końcu wpuściłem go do domu pierwszy rax od kilkunastu dni- po prostu spytaj

-Co jest? Wiesz ten entuzjazm... dawno go u ciebie nie widziałem i aż dziwnie sie na to patrzy -zaśmiał się lekko chłopak patrząc na mnie

-Lepszy dzień

-A coś konkretnego się stało, przez ten ponad tydzień?

-No zdałem prawko, mama znalazła pracę, a do mojej przychodzi jakiś blondyn i myślę, że to Ryland -powiedziałem na jednym wdechu

-Wreszcie nie trzeba będzie, ci dupska wozić -prychnął Jeff, ale po chwil spowarzniał- jaki Ryland?

-A no tak -strzeliłem sobie piątkę w czoło i spijrzalem na czarnowłosego- to Loczek, bynajmniej tak się przedstawił

-Będzie ciekawie -mrukął chłopak myśląc, że tego nie usłyszę, ale zignorowałem to. Resztę wieczoru, pogralismy w jakies gry i Jeff, włączył jakiś mało ciekawy film. Czarnowłosy, postanowił zostać ze mną, a rano mieliśmy pójść razem do szkoły. Choć nie chciałem tam iść to się zgodziłem.

___________________
Dobry, dobry!
Wiem, wiem. Rozdział trochę wyszedł mi słaby. Trochę bardzo. Przepraszam

M.K.Belyya

Let me be Sad | TonickWhere stories live. Discover now