Epilog

1.9K 171 273
                                    




Mimo ogromnego bólu, przez który myślał, że zemdleje, ogień wycelował w Nakamurę, jednak płomienie nadal go omijały. Todoroki mógł zrobić tylko jedną rzecz, jednak było to bardzo niebezpieczne.

-I co, już się poddajesz?-Powiedział lekko rozśmieszony.- Wiesz, że chwila, a też będziesz martwy.

-Skoro mam umrzeć, to ciebie zabieram ze sobą.

W tym momencie Shoto wytworzył ogromny ogień, który zaczął spalać jego samego. Todoroki resztkami sił złapał za bluzkę Masuru, przytrzymując go, by nie mógł mu już nigdzie uciec.

-Co... ty..?-Czarnowłosy próbował się mu wyrwać.

W tym momencie ogień spalił żywcem Nakamurę, a Todorokiego ogarnęła ciemność.

***

Todoroki lekko przekręcił głowę, nie wiedział, co się stało, jedyne co, to słyszał jakieś krzyki.

-PACJENT SIĘ BUDZI, DOKTORZE, SZYBKO!-Usłyszał głos jakiejś kobiety.

Lekko otworzył oczy, widział jasne światło.

-DZWOŃCIE DO RODZICÓW, TO CUD!

Nie mógł nic zrobić oprócz leżenia, ale delikatnie próbował podnieść głowę, aby zorientować się, gdzie się znajduje. Jedyne co przychodziło mu do głowy to szpital. Ale dlaczego? Co się stało? Nie potrafił rozróżnić, które wspomnienie było prawdziwe, a które nie, przez co miał koszmarny mętlik w głowie. Jednak po chwili było cicho, co oznaczało, że zasnął.

-Shoto, kochanie..?-Usłyszał głos kobiety, który rozpoznał od razu.

-M-mamo?-Powiedział słabo, nie miał siły.

-Już dobrze kochanie, wszystko jest w porządku.-Powiedziała, przytulając syna, z jej oka uleciała pojedyncza łza.

-G-gdzie Baku-gou?-To pytanie przyszło mu samo z siebie, nawet nie zastanowił się, co tak naprawdę mówi.

-Csii kochanie.-Odpowiedziała kobieta.

-Ale, g-gdzie on jest? Czy żyje?-Jego oczy się zeszkliły.

-Pójdę do lekarzy, leż spokojnie.-Odeszła od niego kierując się w stronę lekarza.

Teraz już pamiętał, Katsuki, jego chłopak. Jego serce zaczęło bić szybciej, po prostu nie wiedział co zrobić. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się, czy jakimś cudem udało mu się przeżyć.

-SHOTO!-Krzyknęła siostra todorokiego, Fuyumi, gdy weszła do sali.-Minęło tyle czasu, myślałam, że się nie obudzisz!-Przytuliła go mocno, a Todoroki delikatnie objął ją w pasie.

-Co się tak właściwie ze mną stało?-Musiał zapytać.

-Miałeś próbę samobójczą, pociąłeś się, nie pamiętasz? Zresztą minął rok, więc to prawdopodobne.

-ILE?!-Poderwał się z łóżka. I jaką do cholery próbę samobójczą?! Jakie cięcie się?! Przecież... Bakugou, Masuru...-Gdzie jest Bakugou?!- To pytanie od razu przyszło mu do głowy.

-Ale ja.. nie znam takiej osoby.-Odpowiedziała.-Coś musiało ci się przyśnić.

***

Todoroki zbyt szybko uświadomił sobie, że... Bakugou nigdy nie istniał i istnieć nie będzie. Opowiadał o wszystkim psychologowi, który wywnioskował, że cały jego sen, to było jedno wielkie zadanie, a gdy zabił swojego byłego w śnie, obudził się ze śpiączki. Powiedział mu, że Bakugou był po prostu w jego wyobraźni, był kimś, kogo chciał mieć ze sobą.

Szczerze? Ciężko było mu przywyknąć do nowego świata, nie było ani Masuru, ani Bakugou, ani jego cudownych przyjaciół. W tym momencie wybrał się do parku, aby w spokoju posłuchać muzyki i wyciszyć się. Dzień wcześniej wypisano go ze szpitala, więc mógł już na spokojnie chodzić sam, chociaż jego brat nalegał, aby został w domu. Gdy Shoto oderwał wzrok od swojego telefonu i spojrzał przed siebie, zobaczył blondyna.

Od razu na myśl przyszedł mu Katsuki, a gdy zobaczył jego mundurek szkolny, od razu pojął, że to on. Serce waliło mu w piersi, gdy zmierzał w jego stronę.

-Bakugou?-Gdy tylko chłopak się odwrócił, zrozumiał, że to nie on.-Przepraszam, pomyliłem osoby...-Powiedział lekko smutnym tonem i ponownie usiadł na ławce.

Jego słońce nie istnieje. Nigdy nie istniało.

-Kachhan, czekaj!-Zawołał głos, który Todoroki rozpoznał od razu. Podniósł szybko głowę, aby zobaczyć grupkę nastolatków.

Teraz też myślał, że mu się wydaje, że się przewidział i przesłyszał, ale musiał być pewny. Podszedł do chłopaka, który stał tyłem do niego i delikatnie zapytał.

-Nerwusie, to ty?

Gdy tylko blondyn się odwrócił, jego oczy powiększyły się w zdziwieniu.-To ty...

-Śniłeś mi się każdej nocy, mieszańcu.

****

Wow... To już koniec. Czuję się tak dziwnie...

Ale spokojnie, to nie koniec mojej "kariery" z pisaniem, gdyż już od 2 miesięcy pracuję nad fanfikiem z Ataku tytanów (shingeki no kyojin), w którym będzie paring Eren x Levi.

Nawet jeśli cię to nie kręci, możesz po prostu wejść na mój profil (Książka ma już jeden rozdział) i zostawić gwiazdkę dla zasięgu, bardzo mi to pomoże <3

***

JAK MASURU OŻYŁ?

Jak już wiecie, to wszystko, co się wydarzyło, było jednym, wielkim snem. Masuru odgrywał w nim najważniejszą rolę dla Todorokiego, który próbował pozbyć się traumy, po stracie ukochanego, a jedynym jego wyjściem było zabicie go.

A jeśli chodzi o Bakusia, to był "Anioł stróż" Todorokiego we śnie, to był ktoś, kogo Shoto chciał mieć przy sobie.

Podczas gdy Todoroki był w śpiączce, Bakugou gdy zasypiał, przeżywał tę historię razem z nim.

***

A TERAZ O PIERWOTNYCH PLANACH KSIĄŻKI:

Od początku zakończenie miało być przykre, smutne, w moim pierwotnym zamyśle Todoroki miał popełnić samobójstwo, przebijając się na wylot jego lodem.

Za to jego matka, miała umrzeć :P

Jeśli chodzi o to, jak zakończyłam tę historię, to zrobiłam tak, aby zakończenie było dla mnie satysfakcjonujące i nadawało się do kontynuacji-(Możliwe, że kiedyś napiszę drugą część)

Jeśli macie jakieś pytania, bądź nie rozumiecie czegoś, zapraszam do zadawania.

Po raz już ostatni w tym opowiadaniu:
Kocham was, wasza Armisu/4tencja

Zimny dotyk ✔️\\ Todobaku \\ Boku no hero academiaWhere stories live. Discover now