XIII

958 32 12
                                    

- Miles ostatnio nie radzi sobie z matematyką. - Pani Grose sapnęła, podając Kate, Norze i Flory ich lunch.

- Naprawdę? Dziwne. - Kate odpowiedziała ze zdezorientowanym gestem na twarzy"

- Tak, Kate, to bardzo dziwne. Zwykle radzi sobie dobrze z każdym przedmiotem. Nie wiem, co mogło się stać! - Pani Grose nie wyrażała emocji w swoim krzyku, ale było oczywiste, że i tak jest zła.

Stół ucichł, nie licząc okazjonalnych widelców ślizgających się po talerzach.

- Chciałabym móc pomóc biednemu chłopcu, ale i tak jestem tutaj zbyt zajęta. - powiedziała pani Grose, przerywając ciszę. Odłożyła widelec i wytarła usta.

- Bardzo chciałbym mu pomóc, pani Grose, naprawdę, ale nie sądzę, żebym mógła... - Nora wiedziała, dokąd to zmierza, i poczuła się strasznie chora.

- Ale wiesz, Nora może, - Kate położyła rękę na córce, - jest naprawdę dobra w matematyce! - popatrzyła na Norę i się uśmiechnęła.

Nora została zamrożona. Patrzyła na swoje nogi i miała nadzieję, że coś, cokolwiek uratowałby ją. Chciała po prostu pobiec do swojego pokoju i zapomnieć o tym wszystkim.

- Więc jak? - Głos pani Grose był nadal płaski i pozbawiony emocji, ale jej twarz była szczęśliwa. Może niezupełnie szczęśliwa, ale szczęśliwsza.

- Nora? Co powiesz? Narzekasz ostatnio, że się nudzisz.

Nora żałowała narzekania. Myślała, że ​​doprowadzi to do czegoś dobrego, dzięki czemu nie będzie się już nudzić. Gdyby wiedziała, że ​​to doprowadzi do tego, nie powiedziałaby ani słowa.

- Ummmmmmmmmmm… - Nora próbowała się jąkać tak długo, jak mogła, wyciągając „m”, żeby zobaczyć, czy cokolwiek by to przerwało, a oni o tym zapomnieli. Ale niestety tak się nie stało.

-... pewnie - Powiedziała wreszcie. Jak mogła odmówić? To byłoby życzenie śmierci. Ale śmierć wydawała się w tej chwili lepszą opcją, prawda?

- Świetnie kochanie. Dziękuję Ci. - szepnęła Kate do córki. Wewnątrz Nory było to poczucie, które sprawiało, że czuła, że ​​jej mamę nie obchodziło, że naprawdę pomoże Milesowi. Żałowała, że ​​powiedziała tak.

- Tak, dzięki Nora. Możesz iść do jego pokoju, ponieważ najwyraźniej nie je. - Pani Grose włączyła się do rozmowy. Nora ugryzła wnętrze policzka, zmuszając się do fałszywego uśmiechu. Lekko skinęła głową i udała się do jego pokoju.

Podejście do jego drzwi wydawało się właściwe. To było właściwe. Ale nie było słów ani pory roku, aby powiedzieć, jak i dlaczego. Może dlatego, że w głębi duszy za nim tęskniła. Tak samo jak Miles tęsknił za nią. Więc dobrze że powiedziała, tak zamiast nie.

Nora zawahała się, czy zapukać, ale w końcu po prostu otworzyła drzwi. Zerknęła przez małą, otwartą szpulę i zobaczyła, jak Miles cicho gra na gitarze. Był zwrócony plecami do drzwi, więc nie mogła go całkowicie zobaczyć.

- Cześć Miles. - Jej gardło zamknęło się, gdy wypowiedziała jego imię. To było dziwne. To było niezręczne.

Anuluj Anuluj Anuluj !!! On mnie zignoruje, będzie na mnie krzyczał, zaatakuje mnie, on—

Miles odwrócił głowę. Drzwi były nadal tylko nieznacznie uchylone, ale przez szparę widział twarz Nory. Jego serce zmiękło. Wyraz jego twarzy był łagodny i pełen troski.

- Nora. - stwierdził beznamiętnie Miles. Jej serce przyspieszyło. Tęskniła za tym uczuciem adrenaliny, jakie miała, kiedy rozmawiali.

Otworzyła drzwi do końca i weszła do jego pokoju. Zabawne było to, że nic się nie zmieniło. To było tak, jakby wszystko, co robił w swoim pokoju, to spanie. Ona też może mieć rację. Zaczęła też zauważać, że jego pokój w ogóle się nie zmienia.

Miles pochylił się, odstawił gitarę i podszedł do Nory.

- Będziesz ze mną rozmawiać? - Zapytał ją z nadzieją.

Mimo że ich twarze były blisko siebie. Nie było napięcia seksualnego. Napięcie było pełne nadziei. Z nadzieją, że ich przyjaźń wróci.

- Um. Powiedziano mi, że muszę cię uczyć matematyki, więc to jedyny powód, dla którego tu jestem... - Zanim weszła do jego pokoju, była to pierwsza rzecz, którą chciała powiedzieć, ale teraz, po tym, poczuła się źle. Naprawdę chciał z nią porozmawiać, a ona też o tym wiedziała. To było oczywiste. I musiała być (pół) niegrzeczna.

- Oh. Dobrze. Chodźmy... Zabierzmy się do pracy. Następnie...

-

Minęło dwadzieścia minut. Nie było niezręcznie. Miles zmagał się z Norą z matematyką. Sesję zakończyli dość wcześnie.

- Myślałam, że potrzebujesz pomocy. - Powiedziała, trochę zdziwiona i wkurzona. Wzruszył ramionami.

- Nie wiem. Chyba znowu jestem dobry z matematyki. - Głośno zamknął książkę, spoglądając na Norę i uśmiechając się. Chciała go spoliczkować. Ale ona też nie mogła się powstrzymać przed podziwianiem go.

- Nie, Fairchild, nie wyjdziesz z tego tak łatwo. Co się stało?

- Nic! Zawiodłem, a ty mi pomogłaś. Prosta matematyka. Dosłownie. - Jego żart kupił uśmiech Nory. To sprawiło, że jego mięśnie trochę się rozluźniły.

- Jesteś dupkiem! - Ryknęła śmiechem. Miles chichotał, ale zmarszczył brwi. Był zdezorientowany.

- Czy wszystko w porządku? - Zapytał, wciąż chichocząc. Nora przestała się śmiać, ale jej uśmiech nigdy nie zniknął.

- Wszystko w porządku. Po prostu nie mogę cię przeboleć. _ Jego oczy rozszerzyły się.

- Nie -ty- nie. Nie tak. Jesteś po prostu kompletnym gównem, ale jednocześnie słodkim małym rycerzem w lśniącej zbroi. W jaki sposób?

- Nie wiem Nora, naprawdę. Głównie dlatego, że nie wiem, o czym mówisz.

- Pierdol się! - Nora odwróciła się i przyłożyła dłoń do jego twarzy, żeby nie mogli na siebie patrzeć.

- Okej, okej, skoro zawsze masz rację, chyba wiem, o czym mówisz. - Nora zachichotała i zabrała rękę.

- Dziękuję Ci. Doceniam to.

Przez chwilę patrzyli na siebie. Było cicho, ale nie niezręcznie. Uspokajająca cisza. Nora była szczęśliwa. Miles był szczęśliwy. Po prostu znowu cieszyli się swoją obecnością w tym samym pokoju.

Miles wstał i jego ręka musnęła jej bok. Zadrżała.

- Cóż, skończyliśmy już, więc wezmę jedzenie.

- Myślałam, że nie jesteś głodny? Nie jadłeś od...zawsze! - Uśmiechnął się do oszołomionego nastolatka.

- Cokolwiek powiesz. - Potem go nie było.

Nora nie poruszyła się. Została w tym samym miejscu. Milesa nie było już z nią w pokoju, ale jego dawna obecność była wciąż świeża, co wywołało jej uśmiech. Lubiła spędzać z nim czas. Nora chciała wierzyć, że wciąż jest na niego zła, ale nie była. Bez względu na to, co sobie powiedziała.

Całe to myślenie doprowadziło do jednego wielkiego pomysłu. Uświadomienie sobie dlaczego Miles jadł, kiedy byli ze sobą blisko, ale przestał, gdy go nienawidziła? Dlaczego zaczął oblewać matematykę (i może inne przedmioty) dopiero wtedy, gdy go nienawidziła? Dlaczego zaczęła go rzadziej widywać, kiedy go nienawidziła?

Nienawidziła go. Nienawidziła go. I upewniła się, że wie.

To było to. To wszystko się wydarzyło. Ponieważ go nienawidziła. I po co? Ponieważ chciał przestrzeni, a ona nie?

Poczuła się jak gówno. Była dla niego bardziej suką niż on dla niej. Ale wszystkie te znaki oznaczały jedno.

Miles Fairchild kocha Norę Mandell; i bez niej się rozpadnie.

devils child ✰ miles fairchild ¦¦ TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now