Rozdział 27

613 48 17
                                    

Następnego dnia wyjechali dość wcześnie. Leila tym razem usiadła z tyłu, bo zamierzała trochę pospać, a tam było więcej miejsca. Prawie całą noc nie mogła zasnąć. Zbyt dużo informacji i natrętnych myśli nie pozwalało zmrużyć jej oka. Wczoraj dowiedziała się więcej o Graysonie niż przez całą ich znajomość, co wcale nie dawało poczucia, że zna go dużo lepiej. Miała wrażenie, że poprostu na jaw wyszły pewne fakty, które są istotne, ale nie aż tak jak ktoś mógłby sądzić. Na jej miejscu z przodu usiadła Rachel, prawie odrazu wchodząc w konwersacje z Dickiem. Niebieskowłosa wyjęła z plecaka telefon i słuchawki. Chwilę trudziła się z rozplątaniem ich. Podłączyła, puszczając pierwszą lepszą piosenkę. Przy dźwiękach „Lions Inside” przyglądała się przez szybę krajobrazowi. Gdy była mała często jej rodzice słuchali radia podczas podróży, a ona wtedy wyobrażała sobie, że jest w teledysku. Wszystko wydawało się wtedy szczęśliwsze i bezproblemowe.

- ...wychowywał cię miliarder Bruce Wayne?... - wyłapywała pojedyńcze części rozmowy.

Powoli zamykały jej się oczy. Gdy zaczęła się druga piosenka zasnęła.

•••


- Hej - ktoś szepnął szturchając ją w ramię - Leila, już jesteśmy.

Otworzyła powoli oczy. Ujrzała czekoladowe oczy wpatrujące się w nią.

- Ile spałam?

- Trochę...dużo - uśmiechnął się uroczo.

Leila podniosła się lekko na fotelu powstrzymując ziewnięcie. Dick widząc to rzucił jej rozbawione spojrzenie.

- No co? W nocy nie mogłam zasnąć - wzruszyła ramionami.

Sięgnęła po plecak wychodząc z auta.

- Więc gdzie nas wywiozłeś? - rozejrzała się.

Dick nagle przestał się uśmiechać.

- Właśnie? - dołączyła do pytania Rachel, która stała z boku obserwując budynek przed którym się zatrzymali.

- Waszyngton. Przyjechaliśmy do...starych przyjaciół - spojrzał znacząco na niebieskowłosą.

W jego oczach dojrzała poczucie winy. Wyglądał jakby spodziewał się, że zaraz ktoś go uderzy.

- Nie wierzę. Dopiero teraz mi o tym mówisz? - Leila zacisnęła pięści, sycząc.

- Bo wiedziałem, że nie spodoba ci się to - odpowiedział z typowym dla siebie spokojem.

- Nie chce ich prosić o pomoc. Nie ich - pokręciła głową.

- Tylko się u nich ukryjemy, zanim nie wymyślimy co dalej - odpowiedział stanowczo.

Wyjął swoje rzeczy i z dużą siłą zamknął bagażnik. Na głośny dźwięk Leila lekko się wzdrygnęła, robiąc krok w tył.
Cieszyła się, że spotkała znów Graysona, ale reszty nie miała ochoty widzieć. Może trochę tęskniła, ale to ich obwiniała o rozpad Tytanów. Nie Dicka. Wszyscy brali udział w tej misji, ale to oni odeszli. Czasami nawiedzała ją myśl, że tak naprawdę poprostu byli słabi. Nie potrafili unieść porażki. Śmierć poniosły dwie osoby, ale czy to był powód do zakończenia tego wszystkiego? Deathstroke ich zabił, nie samo istnienie Tytanów. Wypuściła powietrze z irytacją i gniewem.

- To dla bezpieczeństwa Rachel - pomyślała, próbując się przekonać.

Nienawidziła osób, które z powodu własnych uraz potrafią zachowywać się jak dziecko, nawet jeśli byłoby to zjedzenie melona, za którym osobiście nie przepadała. Dlatego też tylko rzuciła wkurzone spojrzenie Dickowi, aby wiedział, że skoro idzie nie znaczy, że jednak jej to pasuje.
Za to Rachel wydawała się ciekawa ich starych przyjaciół, więc z lekkim uśmiechem zrównała krok z Graysonem idącym z przodu.
Weszli do budynku, dalej podążając korytarzem z powoli łuszczącą się farbą na ścianach. Na samym końcu widniały drzwi z numerem - 304. Leila stanęła trochę z tyłu, udając, że jej paznokcie pomalowane na ten sam kolor co jej włosy - niebieski, są ciekawsze niż to co za chwile miało się stać. Dick zapukał z zauważalnym wahaniem.
Drzwi prawie natychmiast zostały otwarte przez uśmiechniętą Dawn. Gdy białowłosa zobaczyła kto przyjechał na moment otworzyła usta w zdziwieniu. Dick lekko się spiął, zestresowany sytuacją.

Density | TitansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz