Rozdział 20

692 47 5
                                    

Po dwóch dniach Leila powróciła do prawie pełnej sprawności. Przy chodzeniu lekko utykała czasami, ale to jej samopoczucie było problemem. Na jej oczach właśnie odbywał się koniec Tytanów. Po długich kłótniach, nie widziała już innego zakończenia jak właśnie wyprowadzki i pójścia w swoje strony wszystkich domowników. Oparta o ścianę w salonie przypatrywała się meblom przykrytym folią. Zdołała nawet wypatrzeć drobinki kurzu osiadające na nich. Tak jakby nikt tu nigdy nie mieszkał. Westchnęła czując pustkę i jakieś wewnętrzne poczucie winy, którego przyczyny nie znała. Miała wrażenie jakby cały ten koniec zaczął się od przybycia jej do Wieży. Powoli dochodziła do niej świadomość, że zrobiła błąd przywiązując się.

- To zawsze się tak kończy - szepnęła sama do siebie, ale tak aby nieopodal stojący Dick ją usłyszał.

Mimo rad niebieskowłosej Robin nie wyjawił prawdy. Przygnębiony stał wpatrując się w panoramę miasta za szybą. Na słowa Leili odwrócił głowę, tak aby ją widzieć. Rzucił jej pytające spojrzenie, lekko unosząc brwi w geście niezrozumienia.

- Rodzina. Zawsze, odkąd pamiętam - skrzyżowała ręce, wyjaśniając.

Dick nie wiedząc co powiedzieć spuścił wzrok. Wyglądał jakby zastanawiał się nad sensem tego wszystkiego, życia. Wiedział, że śmierć Jericho była jego winą, więc można było stwierdzić, że go zabił. Pokochał go jak przyjaciela lub podopiecznego. Może poświęcił mu za dużo uwagi? Gdyby nie przyjmował go do Tytanów, nie mówił prawdy i chociażby nie jechał do tego kościoła, wszystko potoczyłoby się inaczej. Dotarło to do niego gdy zobaczył swoją dziewczynę wyprowadzającą się z Hankiem.

- To chyba... - był zaskoczony, że i ona go opuszcza.

Był pewien co do Hanka, Leili, a nawet Donny, ale to przybiło go. Hank postawił torbę na okrytym stole. Spojrzał ze smutkiem, a nawet rozczarowaniem na Graysona. Jego wzrok mówił wszystko, ale Hawk chciał nim wszystko wyjaśnić, bez zbędnych i dodatkowych kłótni, więc po chwili z powrotem podniósł ciężką torbę. Bez słowa ruszył do windy odprowadzony wzrokiem każdego Tytana. Kolejna była Dawn. Z torbą na ramieniu i przykrym uśmiech pełnym żalu ruszyła za Hankiem.

- Dawn ja... - Dick spróbował zatrzymać białowłosą, przeprosić lub jeszcze coś wyjaśnić, ale ta przerwała mu gwałtownie.

- Daruj sobie - powiedziała twardo i ruszyła do wyjścia.

Kolejny cios, który trafił w Graysona. Leila przypatrywała się temu z boku. Na razie nie zamierzając nic mówić, tylko obrzucała każdego wychodzącego pełnym smutku wzrokiem, który miał pełnić rolę pożegnania. Na końcu także z spakowaną torbą gotową do wyprowadzki stała Donna. Jako jedyna wydawała się współczuć Dickowi. Nie była na niego zła. Znała go od dzieciństwa i wiedziała jaki potrafił być. Nigdy nie odmówiłaby mu pomocy, był dla niej trochę jak brat. Młodszy brat. Przez chwilę wpatrywała się przed siebie wspominając, czasy gdy byli dziećmi. Podniosła smutny wzrok na niego.

- Będę w Nowym Jorku, gdybyś chciał przenocować - powiedziała, czując na sobie wyczekujące spojrzenie reszty opuszczających Wieże.

- Dziękuję - lekko kiwnął głową, co Donna powtórzyła.

Przeniosła wzrok na Leile, która zdawała się być zamyślona, choć tak naprawdę obserwowała wszystko. Kiwnęła do niej na pożegnanie i nie czekając na reakcję niebieskowłosej ruszyła do windy, która razem z resztą czekała na nią. Wcisnęła guzik z cyferką 0. Drzwi zaczęły się zamykać. Hank rzucił ostatnie spojrzenie na już poprzedni dom zanim całkowicie się zamknęły. Dick w tamtym momencie stracił chęć do życia. Czuł się potwornie źle. Jak najgorszy śmieć. Nienawiść do samego siebie powoli wzrastała w nim niczym mały kiełkujący pęd rośliny. W jego wciąż przepełnionych bólem oczach tkwiły łzy, lekko rozmazując mu pole widzenia. Leila odepchnęła się od ściany.

- Wiesz, że nie mogę tu zostać - stwierdziła podchodząc do Robina.

Nie zareagował wpatrując się w miejsce gdzie przed chwilą jeszcze była winda. Podeszła zasłaniając mu widok sobą, więc był zmuszony spojrzeć na nią.

- Co zamierzasz? - zapytała.

- Chyba wrócę do Gotham - westchnął - A ty?

- Sama nie wiem, może zostanę w San Francisco, a może wyjadę gdzieś dalej.

- Myślisz, że jeszcze się kiedyś zobaczymy? - zapytał, patrząc się prosto w oczy Leili.

- Tak - pokiwała głową, jakby była tego pewna.

Nagle zaszkliły jej się oczy, gdy uświadomiła sobie, że oszukuje siebie i jego. Istnieje możliwość i jest dość prawdopodobna, że już nigdy się nie spotkają. Miarowo wypuściła długo wstrzymywane powietrze.

- Muszę iść - ledwo przeszło jej przez gardło.

Uśmiechnęła się blado i smutno próbując go pocieszyć, co nie dało żadnego efektu.
Sięgnęła po torbę stojącą niedaleko ściany i z lekkim trudem zarzuciła ją sobie na ramię. Ostatni raz obrzuciła dokładnym spojrzeniem pomieszczenie chcąc jak najlepiej zapamiętać każdy szczegół. Po chwili poprostu wtuliła się w Dicka. Zamknęła oczy, zaciągając się jego zapachem.

- Jednocześnie rozumiem ich, a z drugiej strony uważam ich za tchórzy - mruknęła w jego ramię.

- Zamiast zmierzyć się z problemami, unikają ich - powiedziała puszczając Graysona i wpatrując się w jego czekoladowe tęczówki.

- Nie robisz właśnie tego samego? - jego końcik ust drgnął, imitując uśmiech.

- Dlatego właśnie po części ich rozumiem i nie. Gdyby tu zostali, też bym została, ale... - urwała, nie musząc kończyć.

Wiedząc, że może więcej już go nie zobaczyć, zdobyła się na gest i pocałowała go w policzek. Niby nic wielkiego, ale w jej wykonaniu znaczyło dużo. Chociaż chciała zrobić coś więcej powstrzymywała ją świadomość o jego relacjach z Dawn. Ten gest zaskoczył Dicka choć starał się to ukryć. Zaczynając żałować tego, ruszyła dość szybko do windy. Wcisnęła guzik i rzuciła ostatnie tęskne spojrzenie w stronę Graysona.

- Do zobaczenia - uśmiechnęła się bez cienia radości, po chwili szepcząc do siebie - Mam nadzieję.

Dick w odpowiedzi kiwnął głową, po chwili tracąc niebieskowłosą z oczu.
Leila jadąc windą sięgnęła ręką do kieszeni kurtki. Wyjęła zdjęcie które kiedyś zrobiła Tytanom. Zapatrzyła się na nie lekko unosząc końciki ust do góry. Gdy winda wydała dźwięk oznajmiający, że już jest na dole, w pośpiechu schowała je z powrotem i ruszyła przed siebie.

Density | TitansDove le storie prendono vita. Scoprilo ora