Rozdział 2

1.2K 57 1
                                    

Obudziła się z bolącą głową. Tak jak się spodziewała nie była już na łóżku, a pod nim. Uniosła się gwałtownie, uderzając głową w ramę łóżka. Syknęła cicho z bólu i szybko wyturlała na dywan. Naciągnęła kaptur, wiedząc, że w pokoju są kamery i wstała trzymając się krzesła, które stało niedaleko.

- Świetnie - szepnęła sarkastycznie, pierwszy raz odzywając się w Wieży.

Na komodzie niedaleko łóżka stał zegarek. Pokazywał 10 rano. Ile minęło od wkłucia jej strzykawki w szyje, że jej moc wróciła? Podeszła do drzwi i pociągnęła za klamkę. Były zamknięte. Westchnęła zirytowana, próbując zmienić gęstość drzwi. Przez chwilę drzwi zrobiły się lekko niewyraźne i niebieskowłosa szybko przez nie przeszła. Wypuściła powietrze z ulgą i oparła się o ścianę. Jednak po chwili przestała czuć oparcie, przenikając do pokoju i lądując z głuchym stuknięciem na podłodze.

- Auć.

Z braku kontroli nad mocą, warknęła i wściekła uderzyła pięśćmi w panele. Zaczęła przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu tabletek. Nie myślała już o ucieczce, tylko o tym, żeby odzyskać kontrolę. Kiedyś gdy zapomniała zażyć tabletek, tak samo jak teraz wpadła w ścianę, lecz tamtym razem nie zdążyła cała z niej wyjść i tylko cudem był to kaptur oraz kawałek buta, które nieodwracalnie zmieszały się z ścianą, tworząc jedność. Chciała uniknąć takiej sytuacji, gdyby jednak jakaś część jej ciała utknęła w podobny sposób, nie odzyskała by jej, potem będąc kaleką, omijając już niewyobrażalny ból. Gdy ich nie znalazła, zaczęła powoli panikować. Uspokoiła oddech, kilkoma głębszymi wdechami i wstała, otrzepując z siebie niewidzialny kurz. Znów spróbowała otworzyć drzwi, ale ani drgnęły.   Szarpnęła za klamkę kilka razy. Po chwili usłyszała kroki na korytarzu. Ktoś podszedł pod jej pokój, po chwili otwierając jej drzwi.

- Cześć. Wysłali mnie do ciebie, żebym sprawdziła co tam? Przekupili mnie oranżadą, aż nie wierzę, że tak łatwo mnie przekonać - Wonder Girl zaśmiała się sama do siebie.

Niebieskowłosą rozbawiło to trochę, lekko się uśmiechnęła, ale dalej miała na sobie maskę, więc brunetka nie zauważyła tego. Dziewczyna z Themysciry miała ciemne, brązowe oczy i o tym samym kolorze włosy. Używała czerwonej szminki.

- Jesteś strasznie milcząca. - stwierdziła po chwili.- Chodź na śniadanie.

Obie ruszyły korytarzem. Brunetka nagle stanęła w miejscu jakby coś sobie przypominając.

- Donna Troy jestem - podała rękę niebieskowłosej.

Ta spojrzała tylko na nią sceptycznie i ruszyła dalej korytarzem.

- Nie przedstawisz się? Okey. Trudno - rzuciła jakby z wyrzutem doganiając ją.

Gdy weszła do kuchni, zapragnęła wrócić z powrotem do pokoju. Byli tam chyba wszyscy.

- Wyciągnęłaś ją, wygrałaś - krzyknął Hawk już bez stroju, rzucając oranżadę w ręce Donny, która złapała ją zręcznie.

Hawk był umięśniony i wyglądał nieco inaczej niż sobie wyobrażała. Niebieskowłosa chwilę przypatrywała mu się chcąc odgadnąć kolor jego oczu, którego nie mogła dojrzeć z tej odległości. Wydawało jej się, że były szare, ale po chwili miała wątpliwości czy nie są zielone. Na głowie miał kapelusz, który musiała przyznać, pasował mu. Był też przystojny, co akurat nie zdziwiło ją. Niebieskowłosa postanowiła ignorować ich jak tylko to możliwe i tak też zrobiła. Podeszła do pierwszej szafki w kuchni, którą znalazła i otworzyła ją poszukując miski. Na blacie obok niej siedział chłopak i jadł płatki, pochylając się nad miską, którą trzymał w ręce.

- Chcesz może płatki? - zapytał niebieskowłosą odkładając miskę do zlewu.

Dziewczyna spojrzała na niego, zastanawiając się czy odpowiedzieć.

- Uznam to za tak - stwierdził podchodząc do niej i otwierając szafkę obok w której były miski.

Podał jedną niebieskowłosej i podszedł do kolejnej, wracając z pojemnikiem w którym były zbożowe płatki. Dziewczyna szybko zabrała to od niego i zaczęła sypać do miski, jednocześnie zastanawiając się nad tym kim on jest. Niestety nie zdążyła mu się przyjrzeć. Mógłby to być Robin albo Aqualad, możliwe też, że był to ktoś o kim media nie miały pojęcia, a należał do Tytanów.

- Ej tyle ci wystarczy... - zaśmiał się, łapiąc rękę niebieskowłosej w której trzymała pojemnik z płatkami.

Dopiero wtedy została wyrwana z własnych myśli. Spojrzała na miskę w której już więcej płatków nie mieściło się, a trochę było już nawet po za nią, rozsypane na blacie. Ze zdenerwowania zmieniła gęstość pustego już pojemnika po płatkach, który wypadł jej z rąk i zniknął gdzieś w podłodze.

- Co ty kurwa robisz? - warknął Hawk pojawiając się obok chłopaka.

Niebieskowłosa odwróciła się do nich tyłem ignorując, wyjęła kolejną miskę i połowę płatków ze swojej przesypała do niej. Wcisnęła jedną w ręce zaskoczonego Hawka i podeszła do lodówki rozglądając się po niej. Gdy znalazła to czego szukała zamknęła ją. Płatki zalała mlekiem. Wszyscy w pomieszczeniu, a było z pięć osób właśnie się w nią wpatrywało, milcząc. Wzruszyła ramionami niemo mówiąc „No co?” i biorąc ze sobą jeszcze łyżkę usiadła przy stole. Powoli, z obawą oraz wahaniem zdjęła maskę i zaczęła jeść.

- Po co ją tu trzymamy? Nawet nie wiemy czy ona chce tu być? - warknął Hawk na chłopaka od płatków.

Ten tylko milczał wpatrując się w niebieskowłosą zajadającą się płatkami. Dziewczyna jedząc, przyglądała się wszystkim, więc w końcu mogła się przyjrzeć nieznajomemu. Szatyn był wyższy od niej i przystojny, a czasami nawet uroczy. I te spojrzenie czekoladowych tęczówek...było jej znajome.

- Jesteś taką samą niemową jak ona? - wskazał na nią zdenerwowany Hawk i wyszedł z pomieszczenia, wcześniej odkładając agresywnie miskę na blat.

Niebieskowłosą nie zraziło to, ponieważ była to po części prawda. Choć sama nie wiedziała czemu się nie odzywa. Na kanapie obok siedziała Dawn i Donna z jakimś chłopakiem. To musiał być Aqualad. Uśmiechnął się do niej życzliwie, co nieświadomie odwzajemniła. Gdy zjadła odłożyła miskę do zlewu, z powrotem nakładając maskę, która zakrywała jej usta i nos. Do kuchni wrócił Hawk, który już trochę ochłonął.

- Mamy misje Tytani - westchnęła zmęczona Donna, wychodząc.

- Kto z nią zostanie? - zapytała białowłosa Dawn, centralnie patrząc na szatyna o czekoladowych oczach.

- Ten, który ją tu chciał zabrać - stwierdził przekonany Hawk.

Nikt się nie sprzeciwił i wszyscy opuścili kuchnię, oprócz chłopaka od płatków, który musiał być prawdopodobnie Robinem.

- Cóż, jesteśmy chyba na siebie skazani - uśmiechnął się i wyszedł gdzieś, zostawiając niebieskowłosą samą.

Density | TitansDonde viven las historias. Descúbrelo ahora