Rozdział 19

669 49 3
                                    

Po przebudzeniu, miała niemałe deja vu. Jedynie co różniło się to Hank siedzący na krześle, przy łóżku.

- Nie wstawaj - powiedział odrazu, gdy zauważył, że niebieskowłosa obudziła się już.

Leila zignorowała to i z ostrożnością podniosła się do siadu. Poduszkę położyła na ramę łóżka i oparła się o nią. Z ciekawością w niebieskich oczach obserwowała Hanka udającego, że siedzi tu od niechcenia. Rozłożony na krześle w nadzwyczajnym skupieniu wpatrywał się w swoje dłonie.

- Dawn zaraz przyjdzie i zmieni ci opatrunek - oznajmił podnosząc na nią wzrok.

W ciszy kiwnęła głową.

- Ile byłam nieprzytomna od incydentu w kościele? - zapytała, ciekawa ile mogło ją ominąć.

- Trzy dni jeśli liczyć jeszcze dziś - odparł wstając i robiąc miejsce dla białowłosej, która niemal wbiegła do pomieszczenia.

Leila spodziewała się innej odpowiedzi, ale ta wystarczająco ją zadowoliła. To w końcu tylko trzy dni, co mogło ją ominąć? Dopiero później okazało się, że była w błędzie. To były naprawdę długie, trzy dni. Po zmienieniu jej opatrunku przez Dawn, oboje opuścili pomieszczenie przymykając drzwi.

- To wszystko zaszło już za daleko. Ten dzieciak przez nas nie żyje, Dawn! Przez niego - usłyszała podniesiony głos Hanka na korytarzu.

Przymknęła oczy wsłuchując się w kłótnie dwójki bohaterów.

- Wiem. Trzeba to zakończyć - odpowiedziała z bólem Dawn.

Leila nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Czyżby właśnie była świadkiem końca Tytanów? Nie mogła znieść myśli, że gdy właśnie zaczęła chcieć do nich przynależeć, oni jak jacyś Beatlesi chcą się rozpaść. Wciąż tliła się w niej nadzieja, że to się nie stanie albo najwyżej zostanie sama z Donną i Dickiem. W zdenerwowaniu przygryzła dolną wargę, po chwili czując też metaliczny posmak krwi. Zaczynała żałować, że się do nich przywiązała. Nie mogąc bezczynnie siedzieć, wstała i ruszyła do łazienki by się odświeżyć oraz przebrać.

•••


Resztę dnia spędziła sama, leżąc i rozmyślając. Niby nie lubiła samotności, spokoju, a jednak teraz bardzo tego potrzebowała. Po ostatnich wydarzeniach myślała, że gorzej nie będzie. Śmierć dwójki jej przyjaciół już wystarczająco ją przybiła. Nawet w spokoju nie mogła przeboleć straty Jericho, bo kolejna tragedia, porażka była bardzo blisko. Wieczorem odwiedził ją Dick. Powoli usiadł na krześle obok łóżka niebieskowłosej. Chciał coś powiedzieć, ale jedynie co wydobyło się z jego ust to westchnięcie. Leila wpatrywała się w niego wyczekująco, zaś on unikał jej wzroku patrząc się gdzieś przed siebie.

- Wiesz, że Jericho nie żyje, prawda? - zapytał po chwili, podnosząc wzrok na dziewczynę.

Powoli kiwnęła głową. Jeszcze nikt nie wypowiedział tego przy niej na głos. Jej oczy zaszły łzami, więc odwróciła wzrok. Gdy ktoś wypowiada to na głos brzmi o wiele gorzej niż w jej myślach. Brzmi tak uderzająco, upewniając ją w tym, że Jericho jest martwy.

- I wiesz jak zginął? - kolejny raz kiwnęła głową, bojąc się, że nie opanuje drżenia głosu.

- To wszystko przeze mnie. Gdybym tylko powstrzymał się od pójścia do kościoła. Obiecałem mu, że nie będę się wtrącał, a teraz on... Poprostu nie wytrzymałem gdy prawie zabił Donne - Leila nie rozumiała czemu jej to wszystko mówi, właśnie teraz.

- To nie twoja wina - szepnęła cicho, zmartwiona stanem psychicznym przyjaciela.

Widziała to poczucie winy w jego oczach.

- A najgorsze jest to, że nikomu nie powiedziałem tego. Okłamałem ich - mówił z każdym słowem cichnąc.

Była zdziwiona. Nie spodziewała się tego po nim.

- Proszę cię tylko o to żebyś dotrzymała dla mnie tej tajemnicy - spojrzał na nią intensywnie oczekując odpowiedzi.

Przysunął lekko krzesło, aby siedzieć bliżej. Leila zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią. Z jednej strony nie chciała brać udziału w tym, a z drugiej nie potrafiła mu odmówić. Była rozdarta, ale musiała mu w końcu odpowiedzieć.

- Nikomu nie powiem, ale osobiście doradziłbym ci jednak powiedzenie prawdy.

Początkową wdzięczność z jego strony szybko zastąpił niepokój. Uśmiechnął się lekko, próbując ją przekonać, że przemyśli to, chociaż nie zamierzał mówić im prawdy. Przerażał go fakt, że wtedy mogą się od niego wszyscy odwrócić. Jego jedynym lękiem była samotność. Chociaż po nim tego nigdy nie było widać, lubił towarzystwo i to, że ma coś w rodzaju rodziny. Niestety wiele rzeczy zmierzało w złym kierunku. Jego relacje z Dawn się sypały. Raz chce by był taki jak Batman, a po chwili o to go oskarża i wytyka mu to. Nie chciał stać się taki jak on, ale zaczynało to być silniejsze od niego. Znalezienie sprawcy oraz zemsta. Nocami siedział próbując coś zrobić w tej sprawie. Czasami nie mrużąc nawet na chwilę oka. Przez to tracił ją. Tracił białowłosą Dawn. Oddalał się. I jeszcze Leila. Coś w niej było, że nie potrafił, nie widział w niej zła. Od samego początku, coś go ciągnęło do niej. Sam dalej nie wie co to.

Density | TitansTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang