Rozdział 40

561 46 13
                                    

- Jesteś weganinem? - niebieskowłosa powtórzyła wcześniej podaną informacje przez Gara, z wyraźnym rozczarowaniem.

- Tak. Czemu jesteś taka zawiedziona? - w oczach zielonowłosego pojawił się niepokój.

- Myślałam, że zobaczę jak... - opuściła ręce cicho wzdychając.

- ...zjadasz ludzi - dodała w myślach.

- Poprostu twoja moc może być niezbyt przydatna jeśli nie będziesz chciał ugryźć - dokończyła.

Co im po tygrysie weganie, słonecznej kobiecie która musi się ładować i nastolatce nie panującej nad swoją demoniczną stroną? Nie zapominając jeszcze o Dicku, który podobno chciał skończyć z przeszłością, a więc i z Robinem. Czy to mogło się udać? W głowie Leili pojawił się obrazek przedstawiający ich uśmiechniętych wrogów. Ta dziwna rodzinka wydawała się być zgrana, nawet za bardzo. Przy nich rozumienie się bez słów nabierało nowego sensu.
Niebieskowłosa zdawała się odłączyć na chwilę od rzeczywistości, za to błądząc myślami przy przyszłości. W tle Rachel uwalniała czarną substancję, aby zaprezentować swoje umiejętności jak reszta.

Leila syknęła cicho, gdy zraniona ręka zaczęła pulsować nieprzyjemnym bólem. Gwałtownie się za nią złapała.

- Co jest? - szepnęła głosem przepełnionym bólem.

Nikt nie zwracał na nią uwagi, która całkowicie poświęcona była nastolatce stojącej z przodu. Mimo krzyków fioletowowłosa nie reagowała, tracąc kontrolę. Kolejny raz. Kory widząc czarną substancję podążającą w ich stronę, wystawiła rękę atakując ogniem.

Wybuch. Wszyscy się odsunęli, a po pomieszczeniu rozniósł się rozdzierający krzyk.

- Nie zbliżać się. Nic mi nie jest - uspokoiła ich Rachel, widocznie powoli wracając do siebie.

Leila przyglądając się temu wszystkiemu osunęła się na kolana. Czuła się wyczerpana z energii.

- Leila? Co się stało?

Dick dopiero słysząc upadek podbiegł do niebieskowłosej. Zmartwiony uklęknął, aby zrównać się z Leilą

- Jestem trochę zmęczona przez tą ranę i tyle - wymusiła uśmiech.

Poczuła ciepłą dłoń na ramieniu. Odwróciła wzrok widząc delikatnie uśmiechniętego Gara.

- My już pokazaliśmy swoje moce. Co ty potrafisz? - rzucił zaciekawione spojrzenie w stronę Graysona.

Zdezorientowany wzrok Dicka spowodował uśmiech na twarzy Leili. Widząc to szatyn zreflektował się, szybko przybierając maskę powagi.

- Potrafię utrzymać was przy życiu - powiedział pół prawdę.

Leila westchnęła z rozbawieniem.

- Jest detektywem i co najważniejsze Ro... - dłoń na jej ustach skutecznie utrudniła jej dokończenie zdania.

Rzuciła wściekłe spojrzenie szatynowi, ale widząc niemą prośbę w jego oczach uspokoiła się. Ręka utrudniająca jej mowę odpuściła.

Za to w oczach Gara można było dostrzec błysk narastającej ciekawości.

- Ro? Ro czym? Rolnikiem? Rowerz...

Zgadywanie zielonowłosego przerwał głośny śmiech.

- Jak chcesz może zostać nawet Rogalikiem - mruknęła niebieskowłosa.

Zapanowała dziwna cisza, a wszyscy zebrani ze zdziwieniem wpatrywali się w Leile.

- Co?

•••

Niebieskowłosa bezwładnie opadła na poduszki, wydając z siebie pomruk przyjemności.
Po treningu wrócili do motelu, a Leila wyczerpana od razu ruszyła do pokoju. Reszta została na dworze, korzystając z uroków spowitego czernią nieba.

- Kurde - szepnęła przypominając sobie o ranie.

Ostrożnie odwinęła bandaż z lekką obawą. Dłoń ku zdziwieniu dziewczyny była w o wiele lepszym stanie niż myślała. Rany zasklepiły się i wyglądały w miarę normalnie, nie jak spowodowane przez kosmiczną maź. Odetchnęła z ulgą z powrotem nawijając kawałek materiału. Ułożyła się wygodniej podświadomie przewracając się na stronę łóżka, na której wczoraj spał Dick. Wtuliła się w poduszkę i niewiele myśląc zasnęła.

•••

Zbudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Mruknęła coś niezrozumiałego podnosząc się do siadu. Głowa wydawała się jej ciężka, a oczy mimo prób zamykały się same.

- Obudziłem cię? Przepraszam - słowa Dicka zadziałały na nią jak kubeł zimnej wody.

Potrząsnęła głową przybierając mniej zaspany wyraz twarzy.

- To nic - mruknęła przecierając oczy.

- Co się stało dziś, gdy upadłaś? Tak naprawdę - zmarszczył brwi, analizując jej twarz przeszywającym spojrzeniem.

- Rana mnie zabolała, gdy Rachel uwolniła moc - ziewnęła, po chwili wzruszając też ramionami.

- Dziwne. Ale na pewno nic ci już nie jest? - zapytał podchodząc bliżej.

- Na pewno. Będziemy częściej robić takie treningi? - zapytała, aby zmienić uciążliwy temat.

Ponownie ziewnęła, związując włosy.

- Nie wiem czy w ogóle ich moce nam się przydadzą skoro albo nad nimi nie panują albo nie używają - stwierdziła, gdy odpowiedziała jej cisza.

Leila wstała z zamiarem wyjścia z pokoju, ale gdy znów nie usłyszała nic poza własnymi krokami, zatrzymała się.

- Dick?

Szatyn stał wpatrując się w podłogę nieobecnym wzrokiem.

- Dick? - powtórzyła, podchodząc bliżej - Wszystko okej?

Widząc brak reakcji złapała go za policzki podnosząc jego głowę, zmuszając tym samym, aby na nią spojrzał. Niebieskowłosa widząc poczucie winy w jego czekoladowych oczach, mruknęła niezadowolona.

- Dobrze robimy szkoląc ich? Robiąc z nich broń? Tak jak kiedyś ze mnie Batman. Ja...

- Im to jest niezbędne do przeżycia - przerwała widząc, że szatyn traci panowanie nad emocjami.

Dawno nie widziała szczerych reakcji Dicka. W tym momencie wyglądał jak inny człowiek, którego dotąd nie znała, jednocześnie mając wrażenie, że to nic nowego. Zawsze myślała, że ten spokój w oczach, którego teraz było brak, był przejawem jakiejś obojętności na to wszystko. Jednocześnie szanowała go za to, a z drugiej strony było to zadziwiające.

- Ale nie zmienia to faktu, że to tylko dzieci. Gdy zaczną postrzegać świat inaczej, nie będzie odwrotu. Źle się z tym czuję. Wiedząc, że istnieje ryzyko, że staną się takie...jak ja.

Wpatrywała się w chłopaka przed sobą. Te tak znajome oczy wyrażały teraz ból. Zniszczenie przez dzieciństwo, zły autorytet, porażki i nienawiść do własnej osoby. Nie chciała na to patrzeć. Nie chciała tego widzieć w tęczówkach osoby, która kiedyś pomogła jej, dając drugą szansę na „normalne” życie. Tak ważnej dla niej osoby.

- Czy... Czy to oznacza, że staje się jeszcze bardziej jak On... Jak ten...

Przerwała mu własnymi ustami, pociągnięta jakimś dziwnym przeczuciem. Do zaskoczonego Graysona przez chwilę nie docierało co właśnie się dzieje. Ogarniając swoje szalejące myśli przymknął oczy oddając pocałunek. Przyciągnął bliżej Leile łapiąc ją w talii. Jej zimniejsze usta od jego własnych spowodowały, że zapomniał całkowicie o wcześniejszych myślach i słowach.

Nagle w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.

Lekko zdyszani oderwali się od siebie.

- Kurwa... - rzuciła Leila spoglądając w stronę źródła, w tej chwili znienawidzonego dźwięku.

Density | TitansWhere stories live. Discover now