Rozdział 11

764 49 2
                                    

Minęły dwa dni. Pełne kłótni i smutku. Cała atmosfera w Wieży przytłaczała każdego domownika, przez co większość unikała siebie nawzajem. Gdy już dochodziło do spotkań ciągle dyskutowali o tym czy posłużyć się synem Deathstroka by go odnaleźć lub poznać jego słabe strony. Nikt nie chciał go wykorzystywać, ale chęć zemsty za zabicie przyjaciela wygrała. Dzisiaj Dick miał zapoznać się z Jericho. Leila bardzo chciała uczestniczyć w misji, ale była prawie pewna, że jej nie pozwolą. Nie darzyli ją jeszcze takim zaufaniem, co nie przeszkodziło jej w ciągłym pytaniu o to wszystkich.

- Mogę iść z tobą? Będę niedaleko stała i wypatrywała Slade'a, tak gdyby chciał odwiedzić syna. Chce pomóc - podbiegała co chwilę aby dogonić Dicka, który śpieszył się, ponieważ komputer namierzył Jericho.

- Od kiedy zależy ci na kimś? - zapytał Hank, który podążał za nimi w tym samym celu co Grayson.

- Lubiłam Gartha, był dla mnie miły w przeciwieństwie do niektórych - odwróciła głowę znacząco patrząc na Hawka.

- Nie Leila. Nie pójdziesz i tyle. Nie znasz Deathstroke'a, to świetny snajper. Wystarczy chwila i umrzesz od kulki w łeb. Nie wspominając o tym jak walczy - odpowiedział stanowczo Dick.

Leila zatrzymała się zawiedziona, prawie nie wpadając przy tym na Hanka. Nie spodziewała się tak szybkiej odmowy ze strony Graysona, a zwłaszcza od niego. Szybkim krokiem zawróciła się do swojego pokoju po strój sportowy. Po przebraniu się w niego poszła na salę treningową i zaczęła ćwiczyć moc oraz umiejętność walki. Nie zamierzała stosować się do poleceń Dicka. Zamierzała pomóc w ukaraniu Slade'a. Kilka dni później Tytani bardzo dobrze zaprzyjaźnili się z synem Deathstroke'a. Leila spędzała większość czasu na treningach mocy, choć chciała uczestniczyć w misji. Z zaskoczeniem mogła stwierdzić, że widzi postępy. Nie potrzebowała tabletek, narazie dawała radę, choć nie wiedziała czy sobie poradzi gdy zapanują nad nią emocje. Ilekroć ktoś chciał z nią pogadać lub pomóc w czymś, kazała zostawić siebie w spokoju. Czasami odwiedzał ją Hank lub Dick podczas treningu siłowego gdzie uczyła się różnych uderzeń i chwytów. Wtedy stali oparci o ścianę lub poprostu obok i poprawiali co chwilę Leile wytykając jej błędy, tym samym denerwując ją.

- Wiem - wycedziła przez zaciśnięte zęby, gdy Dick wytykał jej błędy.

- Ale nie stosujesz się do moich rad - westchnął cicho.

- Po co w ogóle tu stoisz?

- Patrzę jakie postępy robisz - wzruszył ramionami po chwili krzyżując ręce na piersi.

- A ja lubię patrzeć jak się męczy. I tak nie zabierzemy cię na misję - rzekł rozbawiony Hank wchodząc do środka.

W ręce trzymał pudełko z jakimś jedzeniem, zapewne chińszczyzną. Ignorując brązowe tęczówki Graysona, które wpatrywały się w niego z lekkim zażenowaniem, jadł delikatnie pochylając się do przodu. Leila rzuciła obojgu wściekłe spojrzenie. Zmęczona od wysiłku usiadła na podłodze. Powoli nabierała powietrze do płuc, którego brakowało.

- Już się zmęczyłaś? - Hank odwrócił wzrok od jedzenia.

- Ech dopiero przyszedłem - po chwili dodał udając smutek.

Leila zacisnęła zęby. Nagle na jej twarz wkradł się uśmieszek, który nie zwiastował niczego dobrego. Skupiła swój wzrok na jedzeniu Hanka. Wyobraziła sobie, że pudełko robi się lekkie. Poczuła lekki dreszcz przechodzący przez jej ciało. Atomy przedmiotu oddaliły się od siebie. Leila lekko rozluźniła zaciśniętą pięść czując opór. Wtedy pudełko przeniknęło przez ręce zaskoczonego Hanka. Upadło na podłogę, brudząc ją makaronami z sosem. Hawk szybko skierował wściekły wzrok na Leile.

- A mówiła Dawn nie przynoś jedzenia do sali treningowej - westchnął zażenowany Dick.

- Spytaj Leili - warknął Hank.

- Ja nic nie zrobiłam - powstrzymywała się od śmiechu.

- Idę to wyczyścić - rzekł do Dicka, nie spuszczając wzroku z niebieskowłosej.

Kierując się do wyjścia szepnął do Leili tak aby Grayson nie usłyszał:

- Myślałem, że mamy rozejm.

- Kto tak powiedział? - uśmiechnęła się niewinnie, dumna z wkurzenia Hawka.

Widziała, że wszystkich dręczy śmierć Gartha, widziała to po ich zachowaniu. Niektórzy ukrywali swój smutek za śmiechem i żartem, a inni za sarkazmem oraz izolacją.

Density | TitansWhere stories live. Discover now