Przyjęcie

3.7K 137 118
                                    

Uwaga, uwaga!

Dziś postanowiłam opublikować one-shota, którego napisałam już jakiś czas temu :D

Tym razem na wesoło, żadnych tematów depresyjnych ;P Tak, brawo ja! XD

Liczę na wasze wsparcie i na to, że ten shocik nałoży uśmiechy na wasze twarze :D

Miłego czytania! <3

P.S z lekka długie ;P

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 - Przepraszam, ale może pan powtórzyć?

- Powiedziałem, że idziesz dziś ze wszystkimi na przyjęcie organizowane przez sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych.

Tony Stark stał przy biurku w pokoju Petera i z uśmiechem na twarzy oznajmił mu tę jakże wspaniałą nowinę.

- Ale po co?

- Już zapowiedziałem, że się tam pojawisz, oczywiście jako mój osobisty stażysta. – Stark włożył ręce do kieszeni i odwrócił się w stronę wyjścia. – To dla ciebie szansa na nowe doświadczenie, Peter.

Po tych słowach opuścił pokój swojego podopiecznego, wesoło pogwizdując pod nosem.

Raczej na totalną kompromitację, pomyślał Parker, głośno przy tym wzdychając. Wciąż nie rozumiał, czemu pan Stark chciał koniecznie zabrać go na ten bal. Nie nadawał się na przyjęcia, nigdy na żadnym nie był! Dodatkowo dochodzi fakt, że będą tam same ważne osoby: właściciele innych firm, sam sekretarz obrony, prawdopodobnie też pozostali sekretarze... A do tego on – nieśmiały chłopak, który totalnie nie ma pojęcia o takich rzeczach i nie wie, jak powinien się zachowywać. Nie widział się w takim towarzystwie. Wprawdzie będą tam Avengersi, ale to Petera niewiele podnosiło na duchu. Trenowanie z nimi a pójście w ich towarzystwie na tak ważny bal to zupełnie dwie różne rzeczy.

Parker dobrze sobie radził jako Spiderman. Tony był z niego dumny, a to już w zupełności mu wystarczało. Chłopiec zdecydowanie bardziej wolałby walczyć z jakimiś kryminalistami, niż iść na to przyjęcie. Wizja walki wydawała się dla niego być znacznie łatwiejsza.

- Nie ma mowy, ja tam nie idę – mruknął do siebie.

Tylko co by tu zrobić, żeby nie pójść?

Udawanie choroby nie wchodziło w grę, bo F.R.I.D.A.Y natychmiast doniosłaby panu Starkowi o fałszywym bólu głowy czy kaszlu. Peter właśnie dostrzegł minus w mieszkaniu w bazie Avengers – nie dość, że kamery są tu na każdym kroku, to jeszcze nowych członków jego rodziny nie tak łatwo wykiwać. Pewnie z ciocią poszłoby mu łatwiej. Ba! May w ogóle nie zaciągałaby go na żadne przyjęcia.

Skoro fałszowanie choroby czy omdlenia odpada na samym wstępie, Peterowi pozostaje jedna opcja – ucieczka. Wiedział, że pan Stark pewnie będzie na niego wściekły jak się zorientuje, ale chłopak naprawdę nie miał ochoty iść na ten bal. Bał się. Zwyczajnie się bał, że poprzez brak przygotowania palnie jakąś głupią gafę czy też skompromituje nie tylko siebie, ale i pana Starka, czy kogoś z Avengersów.

Peter wyszedł ze swojego pokoju i rozejrzał się wokół, obserwując, czy na korytarzu nie czai się zagrożenie w postaci któregoś z członków Mścicieli. Najbardziej obawiał się Natashy i Bucky'ego – jako byli szpiedzy i zabójcy natychmiast potrafili wykryć kłamstwo. Kiedy Parker stwierdził, że nikogo na horyzoncie nie widać, cicho odetchnął z ulgą.

- F.R.I.D.A.Y? – spytał, lekko unosząc głowę w stronę sufitu.

- Tak, Peter? – Usłyszał damski, mechaniczny, ale przyjemnie brzmiący głos.

MARVEL Chat & One ShotyМесто, где живут истории. Откройте их для себя