-20-

767 65 75
                                    

JUNHUI

- To z waszej strony naprawdę nieeleganckie, żeby kazać mi spędzać prawie całe urodziny poza domem - zauważyłem, zakładając ręce. Od rana do osiemnastej łaziliśmy po okolicy, a Joshua, by jakoś mnie udobruchać, zaczął kupować mi jakieś akcesoria z kotami. Nawet pokusił się o zakup dwóch naszyjników z literkami J na znak naszej dozgonnej przyjaźni. Już mi się to wszystko ledwo mieściło w kieszeniach.

- Już nie marudź - zbył mnie chłopak, patrząc coś w telefonie. Po chwili go zablokował, głęboko odetchnął i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Dobra, możemy wracać - oznajmił wszem i wobec. - Swoją drogę, przyznaj, że te naszyjniki są zarąbiste, wszyscy będą nam ich zazdrościć.

- Fakt, są świetne - potwierdziłem, biorąc w dłoń literkę. Niby takie tanie, sześć tysięcy wonów, a jednak mają swój urok. 

✯✯✯

MINGHAO

- O Jezu - jęknął zrezygnowany Jeonghan, łapiąc się za głowę. Tyle przygotowań poszło się walić. Zaraz wejdzie tutaj Jun i jedyne, co zastanie, to rozwalone na podłodze konfetti i zdezorientowane towarzystwo. Dlaczego nigdy nic nie idzie po naszej myśli.

- Przyszedłeś w samą porę - oznajmił entuzjastycznie Chan, rzucając w kąt tubę od konfetti i podbiegając do Yao. Nie byłbym tego taki pewien. - Odstawiaj torbę i chodź do nas, zaraz przyjdzie nasz jubilat.

- To bez sensu, oni będą tu za dwie minuty, nie da się tego uratować - stwierdził Jihoon ze zrezygnowaniem, a ja zdecydowanie podzielałem jego zdanie. Katastrofa.

- Weźcie, chyba się tak po prostu nie poddacie? - zapytał z oburzeniem Yanan, ściągając przy tym brwi. - Trudno, będzie bez konfetti, a teraz wszyscy na swoje miejsca, Minki, gaś światło. Nie zepsujemy tej imprezy - zarządził.

✯✯✯

JUNHUI

- Nie wiem, do jakich kluczy doczepię te sześć breloczków z kotami, ale i tak wielkie dzięki - powiedziałem, gdy byliśmy już przed budynkiem. A może te wszystkie akcesoria są jakąś wskazówką? Może kupili mi kota i dlatego miało mnie nie być w dormie? Wątpię, ale cuda się zdarzają. 

- Możesz je zmieniać co jakiś czas - zaproponował Jisoo, a następnie złapał za klamkę. - Gotowy?

- Ale na co? - zapytałem, wchodząc za nim do pomieszczenia. Wtedy zrobiło się jasno, a ja zobaczyłem przed sobą całą chmarę ludzi.

- Sto lat! - krzyknęli wszyscy jednogłośnie, a ja zacząłem wodzić wzrokiem z jednej twarzy na kolejną. Byli tutaj wszyscy, dosłownie. Była Jieqiong, byli Nu'est, były moje chłopaki, nawet ściągnęli tutaj Yanana, Renjuna i Chenle, Samuela oraz... Mingminga? Oni wszyscy są tutaj dla mnie?

- O mój Boże - powiedziałem, za co natychmiast dostałem od Joshuy w ramię. 

- Drugie przykazanie - ostrzegł, mimo wszystko nadal będąc uśmiechniętym. 

- Mam nadzieję, że ci się podoba, bo mieliśmy po drodze pewne komplikacje - oznajmił Seungcheol, spoglądając niezbyt dyskretnie na niedoszłego członka naszego zespołu. Zresztą, nie tylko on w tamtym momencie skierował na niego swoje spojrzenie.

- To nie moja wina, że lot był opóźniony - Chińczyk uniósł ręce w obronnym geście. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo się za nim stęskniłem.

- Dziękuję wam wszystkim - powiedziałem niemal ze łzami w oczach, a następnie zacząłem wszystkich z osoba przytulać. Moją pierwszą ofiarą był Jisoo, a potem już poszło. Byłem im wszystkim tak cholernie wdzięczny.

ᴏɴʟʏ ᴛʀᴜᴇ ᴘᴀɪʀɪɴɢ ─ junhaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz