XXVI

2.9K 254 98
                                    

Po kilku godzinach iścia przed siebie, miałem dosyć.

 Nie dość, że jest tu niewiarygodnie zimno to Malfoy narzekał na praktycznie wszystko. Zaczynając od idioty, który posiał ten las, przez Voldemorta, który sobie wymyślił Piekielne Ogary, kończąc na "beznadziejnym kolorze trawy i drzew".

No zabijcie mnie.

-Wiesz, że podobno dokonano tutaj masowego morderstwa?- szepnął blondyn
-Nie wiedziałem, ale dorzuć jeszcze jedną straszną ciekawostkę, a liczba morderstw powiększy się o jedno- odparłem z przekąsem, lekko uderzając chłopaka w ramię

Hermiona z Pansy dalej trzymając się za ręce, cicho rozmawiały na jakiś tam temat. 

Pomijając fakt, że znajdujemy się w przerażającym lesie i w każdej chwili może coś nas zaatakować, czemu by nie gadać? 

Znaczy wiem, że Miona robi się straszną gadułą, gdy jest poddenerwowana, ale dziwię się, że Parkinson nie kazała się jej zamknąć. Kto normalny przez ponad cztery godziny nie miałby dosyć gadania o jakiejś tam książce czy kremie? Ta jednak z uśmiechem na ustach przysłuchiwała się dziewczynie, co jakiś czas zadając pytania lub potakując. Przeskakiwały z tematu na temat, że po chwili słuchania nie byłem w stanie zrozumieć o czym tak właściwie plotkowały.
Jednak gdy usłyszałem "Wiktor Krum" zaraz po "najpierw robię maseczkę i trzymam ją około pół godziny" to kompletnie zgłupiałem.

-One są razem?- zadałem dręczące mnie od ponad trzech dni pytanie
-Niby tak się zachowują, ale żadna nie zadała tego pytanie, więc nie mam pojęcia- odparł, zrównując ze mną krok.
-Czemu? To głupie- westchnąłem, a ten spojrzał się na mnie z wysoko uniesionymi brwiami i sarkastycznym uśmiechem- No co? Skoro się tak zachowują to co im szkodzi być w związku- ten jednak dalej bacznie mi się przyglądał- No co się tak gapisz?
-Nic, nic- odpowiedział z miną niewiniątka- Czyli twierdzisz, że jeśli ktoś zachowuję się jakby był w związku, ale nie jest...
-To jest to bez sensu- dokończyłem tracąc cierpliwość
-Aleś ty głupi Potty- oświadczył z widocznym niedowierzaniem
-O co ci chodzi, Malfoy. Do rzeczy...
-Mi? Mi o nic nie chodzi- zaśmiał się, znowu przyspieszając tępa tym samym wyprzedzając mnie o kilka kroków

***

I tak minęły kolejne trzy godziny. 

Nikt  z nas nie wie czy idziemy w dobrą stronę przez co, co chwilę można usłyszeć z tego powodu kłótnie. 

Raz na jakiś czas z lasu dochodzą dziwne dźwięki przez które za każdym razem wszyscy milkną oczekując walki. Sporadycznie też jakieś zwierzę przebiegnie przez dróżkę lub przefrunie nad naszymi głowami, lecz na szczęście zwykle nie wykazują nami szczególnego zainteresowania.

Nie mając jednak żadnego wyboru szliśmy cały czas przed siebie, zatrzymując się co godzinę na jakąś przekąskę czy łyk wody. 

Będąc tu już siedem jebanych godzin, wiemy tyle co nic.

-Mówię ci Granger coś jest nie tak!- warknął blondyn
-Mieliśmy się kierować na północy-wschód, więc to robimy. Z czym masz znowu problem, Malfoy?!- warknęła zirytowana

-Może odpoczniemy chwile?- wtrąciłem, by odpuścić sobie kolejną sprzeczkę- Pomyślimy wtedy co zrobić, a nowa energia przyda się nam na dalszą podróż.

I tak jak powiedziałem, tak zrobiliśmy.
Siedliśmy w ciszy na kocu wsadzonym nam do plecaka przez dyrektora.
Zaraz potem odezwała się Miona i według której powinniśmy zaufać Dumbledorore'owi i iść dalej tą niekończącą się ścieżką. Na szczęście zrobiła się trochę szersza, przez co nie musimy iść jak ludzie w mugolskim kościele. Pansy zgodziła się od razu, a Malfoy dopiero po kilku minutach

-Mamy coś na wyczerpanie?- zapytałem
-To co dał nam Dumbi się skończyło, ale ciotka Pans przewidziała przyszłość- po wypowiedzeniu tych słów, zaczęła grzebać w swoim plecaku- Mam- wykrzyknęła wyjmując cztery puszki z jakimś napojem
-Co to?- zapytałem
-To Potter, nazywają się energetyki. Dodadzą nam energii i przy okazji są dobre- niepewnie spojrzałem się na otrzymaną puszkę
-A co "M", to co?
-Logo, durniu. Nie marudź tylko pij- będąc steptycznie nastawionym do działania napoju, wziąłem pierwszego łyka z niebieskiej puszki i o dziwo, było naprawdę dobre. Takie niby gazowane, ale nie do końca, o smaku mango.

W porównaniu do niektórych eliksirów są po prostu wyśmienite

-Dobre- przyznałem, a resztę z pięciuset mililitrowego pojemnika wypiłem na raz- skąd to masz?
-Ma się kontakty- powiedziała z dumą
-W wakacje wykradła się z domu i poszła do mugolskiego sklepu, wykupując kilka kartonów tego gówna, w różnych kolorach- zaśmiał się Draco
-Cicho, bo psujesz mój wizerunek- dla żartów kopnęła go lekko w nogę
-I co my teraz poczniemy?! Twój wizerunek bezdusznej szmaty poszedł się jebać- odpowiedział z udawanym przerażeniem, oddając jej w tym samym czasie kopa w łydkę

-Nie podskakuj, szczurku- powiedziała groźnie z wielkim uśmiechem
-Szczurku?- zapytała zaciekawiona Hermi
-No nie mów, że nasz przystojny Draco nigdy nie przypominał ci szczura, chociaż tak minimalnie-i wybuchła śmiechem. Równocześnie razem z Mioną popatrzyliśmy się na siebie i skończyliśmy jak tarzająca się po kocu Parkinson
-nie strosz futerka- zaśmiałem się oraz poklepałem jego z początku idealną fryzurę. Teraz jednak o zgrozo była pełna igieł, liści i mchu
-Nigdy więcej nie idę z wami na żadną wycieczkę- oświadczył załamany blondyn
-Spokojnie mam jeszcze dla każdego po jednym- wyrechotała cicho czarnowłosa pokazując zawartość plecaka

Jesteś moim...| Drarry ✔️Where stories live. Discover now