VIII

4.8K 349 35
                                    

Harry:

Stałem właśnie przed lustrem, próbując od dobrych trzydziestu minut uczesać włosy, co jak można się spodziewać wychodziło mi z marnym skutkiem
-Idziesz już?- zawołała mnie Miona
-Tak, daj mi jeszcze pięć minut
-Mówisz tak od przeszło godziny, Harry! Ja rozumiem, że chcesz zrobić dobre wrażenie, no ale bez przesady
-Już schodzę, mamo!-krzyknąłem przez śmiech, ostatni raz przejrzałem się w lustrze i zbiegłem po schodach. Pomijając włosy, które dalej żyły własnym życiem to wyglądam całkiem dobrze.

Na nogach miałem czarne, poprzecierane jeansy, w nie wpuściłem tego samego koloru podkoszulek i narzuciłem koszule w kratę. Całość dopełnił złoty zegarek, który dostałem od Łapy oraz moje ukochane czerwone trampki. Westchnąłem, bo mimo, że przygotowywałem się mentalnie przez prawie cały dzień, dalej nie jestem pewien czy chce iść.
-Nie rób takiej miny, obiecuję że nie zdarzy ci się nic złego
-Podobnie powiedziała mi taka jedna puchonka- po wypowiedzeniu tego zdania twarz Hermiony na dosłownie sekundę przybrała dziwny wyraz- Coś się stało?
-Co? Nie, nic-powiedziała lekko piskliwym głosem- co to za puchonka?
-Przedstawiła się jako Camile Lovelice, czy jakoś tak
-Lovelace-poprawiła odruchowo- i co chciała?
-Znasz ją?-zapytałem, lecz jakby zignorowała moje pytanie, więc kontynuowałem- Zapytała się czy idę na imprezę, na co ja, że nie wiem. Potem podobnie jak ty powiedziała, że jeśli przyjdę to na pewno nie pożałuję i umówiłem się z nią o dwudziestej trzydzieści przed wejściem
-A to sprytna żmi...-urwała w pośpiechu
-Wszystko aby na pewno dobrze?
-Tak, tak oczywiście-zapewniła-O patrz! Zaraz będziemy
-Pamiętaj co mi obiecałaś-powiedziałem stanowczo
-Tak, tak, wiem zabronię ci pić, abyś nie skończył tak jak poprzednio. A teraz chodź, zabawę czas zacząć! Mamy razem do spędzenia razem ledwo dziesięć minut, bo potem idziesz do Dr....na spotkanie z Camile
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną Granger?-zapytałem, nie mogąc uwierzyć, że to cały czas, że to ta sama moja mądra przyjaciółka
-Nie marudź- wzięła mnie za rękę i pociągnęła do wejścia. Zaraz potem drzwi otworzył nam jakiś chłopak z podajże piątego roku. Gdy przekroczyliśmy próg, od razu dało wyczuć się alkohol, pot oraz mugolskie papierosy?...A podobno tak nimi gardzą.
Szybko rozejrzałem się wokół siebie i z ulgą przyjąłem brak platynowych włosów.

-Jedno trzeba przyznać ślizgonom, umieją bawić się na całego-wykrzyczałem przez głośną muzykę. Impreza trwa niecałe pół godziny, a większość jest lekko mówiąc narąbana.

Praktyczne cały środek salonu wypełniały ciała splecione w jakiś dziwnych pozycjach. Po prawej, na kanapie, widać było głównie ślizgonów, którzy powinni raczej robić te czynności w swoim pokoju, bez świadków. Za to lewa strona była pełna przeróżnych napojów, zaczynając od piwa kremowego, przez brandy, rum i wiele innych, których nie mogłem rozpoznać przez sam kolor, kończąc na mocniejszych trunkach typu wishey
-Masz rację-potwierdziła dziewczyna, wesoło machając do jakiejś dziewczyny i dziwnie wyginając rękę do tyłu, za nas-słuchaj, ty tu poczekaj lepiej na tą tajemniczą puchonkę, a ja pójdę przywitać się z Grace
-Tak szybko mnie zostawiasz?-zapytałem, ale dziewczyna zniknęła w tłumie-Dzięki, Herm

Draco:

-Pansy, mogę już wyjść z pokoju?!
-Jeszcze nie, szczurku-westchnęła męczenniczo
-Nie stękaj, bo tylko ty wiesz z jakiego porąbanego powodu tu siedzimy! Moglibyśmy iść na imprezę, którą MY urządziliśmy, a nie...
-Zrobimy tak, ja pójdę do łazienki poprawić włosy i makijaż, a jak wrócę to zejdziemy na dół
-Poprawiasz te włosy piąty raz od pół godziny! Nie wiem na kogo ty tam czekasz, ale czemu nie mogę zejść sam?
-Daj mi swoją różdżkę
-Nie?-ni to zapytałem ni odpowiedziałem
-Dracoo no, muszę rzucić zaklęcie na mój makijaż, a swojej zapomniałam-wydęła lekko dolną wargę i zrobiła słodkie oczka.
-Jest w ogóle takie zaklęcie?!-z niechęcią sięgnąłem do szafki przy łóżku i podałem przedmiot dziewczynie-Wiesz czy jest też na włosy? To może nie musiał bym spędzać tyle czasu pracując nad nimi. Wiesz ile czasu mi zajmuję doprowadzenie ich do tego stanu?!- gdy nie usłyszałem odpowiedzi, odwróciłem się w ostatnie miejsce gdzie ujrzałem dziewczynę, ale nie było jej tam
 -Pansy! Jak każesz siedzieć mi w pokoju, a na dole jest już pewnie grubo, to chociaż możesz udawać, że mnie słuchasz! A nie, tak to wygląda, że gadam sam do siebie! Aż tak psychiczny to nie jestem...

-Śmiem wątpić-natychmiast odwróciłem głowę w stronę drzwi i ujrzałem głowę Pottera
-Co ty tu robisz do cholery?! Nikt nie nauczył cię puka...kto to jest? Nie wiem z kim ty się prowadzasz, ale jeśli szukałeś wolnej sypialni to jak widać masz pecha. Wypad-warknąłem natychmiast prostując się oraz przybierając pewną siebie postawę
-Cześć, jestem Camile- lecz zamiast Pottera odezwała się jakaś dziewczyna
-A ja mam to w dupie? A teraz ty też wypad-warknąłem, pokazując na drzwi 
-Nie odzywaj się do niej w taki sposób!- gdy Potter zrobił dwa kroki do przodu, natychmiast wstałem. Jednym z plusów podczas kłótni z nim, jest to, że mogę nad nim górować i nie ma opcji, aby ktoś mi to odebrał.

-Bo co, Potty? Co mi zrobisz?-tym razem to ja zrobiłem kilka kroków na przód. Ledwo kontaktując z rzeczywistością zauważyłem przebiegającą przez pokój Pansy, a zaraz potem zamykające się drzwi. 

Teraz to za chuja nie wiem co się odpierdala.
Zdziwiony odruchowo spojrzałem na Pottera, a ten na mnie.
No tak, jeśli on by ogarniał sytuacje to chyba czekałbym na zbliżający się koniec świata.

Jesteś moim...| Drarry ✔️Where stories live. Discover now