XVI

4.1K 260 66
                                    

Przez cały czwartek i połowę piątku nudziłem się jak cholera. Miona na całe dnie znikała w bibliotece, a po powrocie szybko zamykała się pokoju i notowała jakieś informację w zeszycie. Raz, gdy chciałem chociaż go dotknąć, zaczęła się tak drzeć, że do pokoju wpadł gotowy do ataku Neville. Dlatego też odpuściłem sobie rozmowę z nią, a tym bardziej dotykanie jej rzeczy.
Ron po usłyszeniu o tym, jak on to nazwał "wymienieniu się śliną z fretką", również znikał na pół dnia, lecz na szczęście dalej zaczepiał mnie na lekcjach lub wspólnie planowaliśmy taktykę na mecz.

Na tę chwilę, mecz jest mi tak nie na rękę, iż modlę się, by zdarzył się cud i coś nie wyszło. Pierwszy raz w życiu nie mam ochoty siadać na miotłę, czuć przyjemnego wiatru we włosach i uwolnić się od złych emocji, będą kilkanaście metrów nad ziemią

No dobra...jednak mam wielką ochotę. Jednak na długi, spokojny lot bez tłuczka, co chwilę faulujących się zawodników, krzyków publiki. Po prostu oderwać się od lądu, przestać myśleć o problemach, których nazbierała się masa i lecieć.

Jedynym plusem dzisiejszego dnia, oprócz weekendu jest spotkanie w pokoju życzeń. W końcu wyjdę i przy okazji dowiem się czegoś na temat klątwy. Skoro Miona ma zapisane pół zeszytu to na pewno coś odkryła. Mi jedynie ten tajemniczy krąg kojarzy się z pentagramem, tylko po co Voldemortowi pentagram. No okey, chce pewnie do swojej armii przyłączyć jakieś demony czy inne, chuj wie jakie stwory. Jednak pełno takich istot jest w zakazanym lesie i nie trzeba wywoływać duchów...

***

Z niecierpliwością cały dzień czekałem na wybicie osiemnastej. Naprawdę nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę cieszył się na spotkanie z ślizgonami.

A jednak wyszło jak wyszło, dlatego też jako pierwszy zjawiłem się na miejscu.
Pewnym krokiem wszedłem do pomieszczenia, a moim oczom ukazał się przyjemny żółty pokój z czarną kanapą, kilkoma fotelami i puchatym dywanem. Na stole po środku pomieszczenia stało siedem kubków z jakimiś napojami. Pierwsze co zrobiłem to powąchałem kubek i uśmiechnąłem się gdy wyczułem zapach cytryny i cynamonu. Mimo, że zaraz będzie połowa wiosny, uniosłem kubek i z radością zamoczyłem w nim wargi.
Ehhh...jak ja kocham herbatę

Po niespełna pięciu minutach otworzyły się drzwi i wyjrzała za nich ruda głowa mojego przyjaciela
-Cześć Ron- uśmiechnąłem się siadając na środku kanapy
-Hej-odpowiedział i również złapał za kubek z napojem-sok dyniowy?-zapytał z uznaniem
-Ja mam gorącą herbatę-zaśmiałem się
-Wiesz, że jest około siedemnastu stopni, nie?
-Ależ oczywiście, jednak gdyby było nawet dwadzieścia pięć to i tak siedział bym pod drzewem z herbatą
-Cześć wam- zaśpiewała wchodząca Camile
-Co masz taki dobry humor?-zapytałem, gdy usiadła po mojej prawej
-Jest piękna pogoda, na stole jest kubek z mrożoną kawą i doszłam do czegoś. A co u was?
-Mi Hermiona praktycznie zakazała wychodzić z pokoju bo " Harry Jamesie Potterze, gdzieś na pewno czeka na ciebie zagrożenie", więc nudy
-Ja za to....
-Siema matoły-krzyknęła Parkinson, od razu siadając na fotelu, za nią szedł mulat, a na końcu blondyn. Obaj zajęli dwa ostatnie fotele i cała trójka dziwnie spojrzała się na kubki-co tu robi wishey?-zapytała dziewczyna
-Ej, ja mam sok
-Nie marudź, ja mam wodę- poskarżył się Malfoy- Gdzie jest szlama?
-Jeszcze raz tak ją nazwij to...
-To nic mi nie zrobisz Weasley- uśmiechnął się kpiąco szarooki
-Już jestem, przepraszam za spóźnienie-wysapała zamykająca drzwi Hermiona, tym samym przerywając kłótnię-Mam coś..Oooo, kto przyniósł brandy?-zapytała wąchając ostatni kubek
-Serio? Granger dostała wishey, a ja mam ciepłą wodę?! Zamieńmy się!-zażądał chłopak
-Już za późno-uśmiechnęła się Hermi odstawiając z hukiem puste naczynie. Razem z Ronem wymieniliśmy się zdziwionymi spojrzeniami, lecz żaden nie miał odwagi komentować.
-Woooo uspokój się pijaczko, zaraz nieprzytomną będziemy musieli cię odprowadzać do pokoju-parsknęła Parkinson.
-Jak to usłyszycie to sami będziecie potrzebować kilku szklanek- teraz to zmartwiłem się nie na żarty. Skoro dziewczyna jest w takim stanie to na prawdę musiało się coś zdarzyć
-Czyli to prawda?-wyszeptała Lovelace, tak cicho że chyba tylko ja to usłyszałem
-Do wyruszenia na łowy mamy równo trzynaście dni-zaczęła- wtedy jest zaćmienie i jest to najciemniejszy moment w ciągu najbliższych osiemdziesięciu lat. Większość takich zjawisk trwa około siedem minut, kolejnym utrudnieniem jest to, że ten dzień wypada w środku tygodnia, czyli w środę. Dlatego też nie możemy pójść wszyscy...-niepewnie spojrzała się po zgromadzonych- Wtedy minimum trójka z nas musi się udać na Czarny Dwór w okolicach północnego krańca Anglii. Rośnie tam las, lecz jest bardzo niebezpieczny, nikt nie wie do końca jakie zwierzęta tam grasują. Mówi się o Wilkołakach, Centurach, Inferjusach, Akromantulach czy wampirach. Jest jednak tego o wiele więcej, w książce było napisane, że żaden czarodziej, który tam wszedł nie wyszedł o zdrowych zmysłach lub wcale nie wyszedł. Szczególnie podczas zaćmienia...
-Musimy kogoś o tym powiadomić-westchnąłem
-Dumbledore- ku zdziwieniu wszystkich odezwał się Blaise- nie patrzcie się tak na minie. Jak sami tam pójdziemy i nikt o tym nie będzie wiedział, to zginiemy w ciągu dziesięciu minut.
-To jednak nie wszystko-odezwała się puchonka- Riddle chce w swojej armii mieć Piekielne Ogary- po tym zdaniu w pokoju nastała głucha cisza, wszyscy patrzyli się na siebie w przerażeniu.
Nie wiedząc co zrobić westchnąłem i spojrzałem za sufit.

Piekielne ogary, piekielne ogary, piekielne ogary- te dwa słowa chodziły mi po głowie, powodując na ciele dreszcze. Każdy kto chociaż trochę interesuję się magicznymi stworzeniami słyszał o nich. Są to najbardziej zabójcze istoty, uznawane za martwe, jednak jak się okazało takie nie są. Polują w stadach, a wyczuta przez nie zdobycz nie ma najmniejszej szansy na ucieczkę. Ich w wygląd, zależności od źródeł, przypomina wielkiego czarnego bądź rdzawoczerwonego psa lub wilka. Oczy mają kolor czerwieni, a w ich odbiciu można ujrzeć piekło...
-Na pewno o to chodzi? Nie pomyliłaś się czy coś?
-Niestety nie-westchnęła-potem jak coś mogę wam przynieść książkę i sobie przeczytacie
-To-to kto piszę się na misję samobójczą?-zapytała niepewnie Pansy
-Chyba zacznę kopać nam dołki na trumny-westchnął mulat
-Chodźmy lepiej do dyrektora-powiedział Ron
-Ymmm...nie ma go w szkole-stwierdziłem z coraz większą paniką
-Jak to? To gdzie niby?-zapytał wkurzony Malfoy.

Teraz zostałem postawiony przed ciężką decyzją, która ma wpływ na nasze losy. Dumbledore wyraźnie zabronił mi komukolwiek mówić o horokruksach, a tym bardziej ślizgonom. Nie mam żadnego powodu ani dowodu na to, że mogę im ufać. Hermiona to co innego, ale Parkinson? Zabini? Malfoy? Z blondynem mamy lepszy kontakt dopiero od dwóch miesięcy i nic o nim nie wiem. Po której jest stronie? Co uważa? Jakie ma plany? Czy w pewnym momencie nie stchórzy i nie powie o tym komuś? Może przecież posiadać mroczny znak, tak właściwie jak każde z nich. Mogą szpiegować dla Toma, mogą mu przecież wszystko wygadać, a nawet jeśli nie z własnej woli to Riddle nie będzie się cackał tylko w najlepszym przypadku prześwietli mózg lub potraktuję crucio.

A z Zabinim i Parkinson gadam bez wyzywania się, drugi raz w życiu!
Nie, jednak nie mogę im powiedzieć.
Nie teraz. Szczególnie, że nic nie wiem o ich życiu, rodzinach, poglądach.

-Wyjechał w poszukiwaniu leczniczej rośliny-wypaliła Hermiona, a mi ulżyło w duchu.
-A kiedy wraca?
-Tego to chyba nikt nie wie-westchnąłem- no to zależy czy i kiedy ją znajdzie-poprawiłem się szybko|
-Wy wiecie, że my wiemy, że nie mówicie nam prawdy, nie?-zapytał Blaise przypatrując się sowim paznokciom- Ale spoko, po co macie nam mówić? Przecież jesteśmy tylko wrednymi ślizgonami, bez uczuć, rodzin, a jak stąd wyjdziemy to od razu pobiegniemy udzielić wywiadu do samego Czarnego Pana. No cóż Draco, twój chłopak jednak ci nie ufa- zacmokał z udawanym smutkiem, kpiąco patrząc na blondyna
-My nie jesteśmy...-warknąłem

-Z tego całego wywodu skumałeś tylko to? Nieźle-wycedził Zabini- W takim wypadku możemy również złapać się za ręce i skoczyć na główkę z wieży astronomicznej jako znak pojednania domów czy coś. Ale luz nie przejmujcie się nami, już pogodziliśmy się z tą jakże znaną tolerancją w Hogwardzie. Nawet Dumbledore was faworyzuje. No tak skoro jesteś w Slytherinie to chcesz wszystkich zamordować, nie masz uczuć, zależy ci tylko na hajsie i nie zasługujesz na miłość czy przyjaźń. Puchoni to niedorajdy życiowe lub nikt o nich nie pamięta, a wszyscy krukoni są zajebiście mądrzy. Za to Gryfindor jest taki szlachetny, prawy i zajebisty! Idąc tą drogą to skoro jesteście tacy dzielni, mądrzy i dacie sobie radę to nawet nie liczcie na pomoc w dostaniu się na dwór, przywoływaniu Ogarów czy przy nauczeniu się pradawnego zaklęcia.
Ps. Granger, nie marnuj czasu, aby znaleźć je w bibliotece- warknął wstając na nogi- Draco, Pans, idziecie?-ślizgoni nie rzucając nam nawet jednego spojrzenia wyszli z sali głośno trzaskając drzwiami

-Co się właśnie stało?-zapytałem w szoku


DRAMA TIME!

A co do moich kochanych czytelników, którzy piszą egzaminy, dacie radę!

Jesteś moim...| Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz