XIV

4K 297 54
                                    


Przez całą noc myślałem o przeklętym Malfoy'u i o tym co się stało parę godzin temu. 

Czemu do cholery nie mogę przespać chociaż jednej nocy w spokoju?!

Podczas moich nocnych rozważań doszedłem do wniosku, że chociażby nie wiem co to pogadam dzisiaj z blondynem. Nie wiem co on sobie myślał, podchodząc do mnie z nie nacka i zaciągając do pocałunku. To nawet nie było przyjemnie! I on niby jest takim "ą,ę", że każda laska z domu Salazara i nie tylko na niego leci? Jak on nawet nie umie dobrze całować.
Kolejną sprawą jest to, że blondyn jest dalej tym samym wrednym ślizgonem, nie zmienił się i wątpię, że kiedyś to zrobi. Jest sarkastyczny, zbyt pewny siebie, trochę dziwny, wszystkim dokucza, mądry, czasami da się z nim pogadać, ale to nie zmienia faktu, że większość cech jest jednak negatywnych!

Z wielkimi worami pod oczami wstałem, wykonałem poranną rutynę, przy okazji zapisując sobie w myślach aby podkraść Pomfrey eliksir słodkiego snu.

-Stary-wykrzyknął Ron, który wyjątkowo dobrze sobie radzi z tym co się dowiedział. Obstawiałem, że potraktuje mnie klątwą i wybiegnie, a jednak naprawdę jestem z niego dumny
-Wyglądasz jak zombie!-zaśmiał się, udając przerażenie
-Nie ma to jak słyszeć rano same komplementy
-No, a co się stało?-zapytał i przez chwilę wahałem się co mu odpowiedzieć
-Nic, po prostu się nie wyspałem-stwierdziłem, mając lekkie wyrzuty sumienia, że go okłamałem

***

Okej, Harry. Uspokój się, teraz tylko podejdziesz do...
-Ej, Malfoy-krzyknąłem
-Co tam Potter? Stęskniłeś się?-zapytał z kpiną
-Emmm...profesor McGonagall chce cię widzieć- wydukałem 
-Pansy, Blaise! Nie czekajcie na mnie-krzyknął do przyjaciół-Prowadź-tym razem zwrócił się do mnie. 

Coraz bardziej zdenerwowany zaprowadziłem go do jakieś pustej sali, a potem zamknąłem drzwi i rzuciłem zaklęcie wyciszające

-Uuu-zagwizdał-to szykuję się gruba rozmowa
-Dlaczego to zrobiłeś?-zapytałem prosto z mostu, nie widząc sensu owijania w bawełnę
-Co tym razem zrobiłem?-zapytał
-Nie udawaj głupiego!-krzyknąłem-Szczególnie teraz, kiedy dopiero co poukładałem sobie wszystko w głowię. A teraz jak gdyby nigdy nic udajesz, że nic się nie stało! Pomyślałeś chociaż przez chwilę o mnie? Nie wiem, nie masz jakiś innych kolegów czy coś?!
-O czym ty pieprzysz Potter?-zapytał lekko podniesionym tonem
-Nie drzyj się na mnie! Tylko odpowiedź czemu to zrobiłeś!
-Ale co ja miałem ci niby zrobić?!
-Pocałowałeś mnie i zostawiłeś!
-A ci dalej chodzi o tą sprawę? To było ponad półtora miesiąca temu! Ustaliliśmy, że nic się nie
zmieni...

-Chodzi mi o to wczoraj!-po tych słowach zapanowała chwila ciszy, a ja nie pewny podniosłem głowę i zobaczyłem szczerze zdziwionego chłopka-Pocałowałeś mnie wczoraj, a tak właściwie to zmiażdżyłeś mi usta w dość nieudanym pocałunku i odszedłeś!
-To chyba mnie z kimś pomyliłeś! Ja tam nie wiem z kim ty tam liżesz się po kątach, ale..-warknął i wstał z zamiarem wyjścia, a ja nie wiedzieć czemu w ostatniej chwili złapałem go za ramię i przyłożyłem swoje usta do jego. Zaskoczony Draco przez chwile stał w miejscu i gdy chciałem się już odsunąć zaczął poruszać wargami. Nagle moje ciało wypełnił przyjemny gorąc, a nogi stały się jak z waty. Szybko, żeby nie upaść wplotłem ręce w włosy chłopaka, a ten złapał mnie za biodra. Czułem się tak hmm...szczęśliwy, a ten pocałunek tak diametralnie różnił się od wczorajszego, że to nie wiarygodne. 

W końcu gdy nam obu zabrakło powietrza, niechętnie odsunąłem się od niego i spojrzałem w te przepiękne srebrne oczy.
-Teraz ci się coś przypomina?-zapytałem pierwsze co przyszło mi do głowy
-Nie żeby coś Potter, ale gdybym wczoraj kogoś całował to raczej bym tego nie zapomniał i serio nie wiem o czym ty pieprzysz w tej chwili-wyszeptał cały czas znajdując się nienaturalnie blisko mnie
-Ale jak to?-spytałem durnie, odsuwając się leciutko- Przecież wczoraj jak wyszedłem z kolacji ktoś kto wyglądał jak ty..no wiesz- powiedziałem z zakłopotaniem
-No właśnie, chyba pierwszy raz powiedziałeś coś mądrego, ktoś taki jak ja, ale to nie byłem ja. Po kolacji razem z Pans i Blaisem byliśmy w bibliotece.
-Eliksir wielosokowy- westchnąłem-chodź-złapałem go odruchowo za rękę i wyszedłem z sali
-Nie będziemy łazić po szkole za rękę i gdzie idzie...-zdanie przerwało nam zderzenie z kimś. A tym kimś była profesor Trelawney
-Umm..przepraszam-wydukałem cicho i chciałem już iść do Hermiony. Lecz ta niespodziewanie złapała mnie mocnym uchwytem za ramię, a jej źrenice skurczyły się do małych jak szpilka kuleczek. Coraz bardziej zaniepokojony tym wszystkim, zignorowałem wiercącego się Draco, rzucając mu ciche "Zamknij się"
Po chwili profesorka przemówiła dziwnym i odległym głosem, a ja zrozumiałem, że jest to prawdziwa przepowiednia:


- w ciemną, ciemną noc

nadchodzi ciemna, ciemna moc,

słychać już ciche, ciche kroki,

idą po czarne, brudne istoty,

mieszkające w ciemniej, ciemniej norze,

na czarnym, czarnym dworze,

za chwilę blady, blady wąż,

wykona dłońmi magiczny krąg,

obudzi czarne, czarne psy

a świat pogrąży się we krwi

Gdy oczy oraz głos nauczycieli wróciły do normalnego, razem z Draco staliśmy jak zdębiali z otwartymi ustami
-Coś się stało chłopcy? Czemu trzymacie się za ręce?-zapytała
-Tak, tak, wszystko okej-zapewniłem pierwszy otrząsając się z amoku, od razu puszczając dłoń
-My już pójdziemy, bo wie pani lekcje i tak dalej-zaśmiałem się histerycznie i pociągnąłem blondyna za sobą
-Co się właśnie stało?-zapytał
-Nie wiem, to jest coraz bardziej pojebane. Najpierw akcja z napojami, ktoś się pod ciebie podszywa, a teraz ta przepowiednia....
-Podsumowując jesteśmy w totalnej dupie
-Dokładnie, dlatego teraz ty idź jeśli chcesz po Parkinson i Zabiniego, a ja po Rona, Hermionę i Camile i najszybciej jak się da spotkamy się w pokoju życzeń
-Po co nam ta cała Camile?-zapytał z pretensją
-Mam przeczucie, nie wiem jak to wyjaśnić, ale po prostu to wiem-rzekłem po chwili-a teraz spinaj dupę i leć po swoją ekipę zła.


Jesteś moim...| Drarry ✔️Where stories live. Discover now