XI

5K 291 65
                                    




Leżąc w wannie szczerze nie wiedziałem o czym myśleć.
Z jednej strony czeka mnie poważna rozmowa z Ronem i wytłumaczenie mu wszystkiego,
a nie mam kompletnego pojęcia jak zareaguję. Boję się, że odrzuci mnie przez ten jednorazowy wypadek. Co racja to racja, że Malfoy jest cholernym dupkiem i przez całe życie wyzywał rodzinę Weasleyów, więc na spokojną rozmowę raczej nie mogę liczyć. Gdybyśmy się tylko pocałowali...  inna sprawa, ale pierwszy raz jest...no czymś grubszym.

Drugą sprawą jest to o czym mówiła Herm. A tak dokładnie to o jakim otruciu? Przecież nikt mi nic nie dodał do jedzenia. Nie czuję się źle. Nawet Voldemort przestał podsyłać mi koszmary, co po krótkim zastanowieniu, jest trochę podejrzane. Nie mam pojęcia co ten podły wąż knuje i to jest najgorsze. Dumbledore ostatnio przeprowadził ze mną rozmowę na ten temat.

Dowiedziałem się wówczas, że gdy wyjeżdża z Hogwartu udaje się na jakieś misje i niszczy horokruksy. Z tego co wiem to zostały mu dwa lub trzy, więc pewnie niedługo będzie ten moment na, który wszyscy czekali. Legendarna walka między dobrem, a złem.

Powiedział też, że na tę chwilę mam się niczym nie martwić i on sam to załatwi. Ale jak mam się nie martwić o coś co mnie dotyczy w głównej mierze mojego życia? I co gorsza, życia moich przyjaciół, znajomych, po prostu wszystkich?!
Tak, łatwo mówić "nie martw się", tylko takie ps. to nic nie daje!

Jakim cudem cholerny siedemnastolatek ma pokonać największego władcę ciemności, skoro na przykład taka McGonagall sra się przed wypowiedzeniem samego imienia?!
Nie mam pojęcia skąd w tych wszystkich ludziach przekonanie, że to ja mam ich uratować. Gdyby to było takie hop-siup to Dumbi pokonałby go z różdżką w dupie, a tak to co?
Hermionie to może by się udało, bo umówmy się, jest mądra, ale ja?
I na domiar złego jest jeszcze Malfoy, który...no właśnie co?

-Harry, nie chce cię pospieszać, ale muszę skorzystać z kibla-krzyknął Neville, tym samym wybudzając mnie z przemyśleń.
-Daj mi pięć minut

Tak jak powiedziałem Nevillowi, wyszedłem z łazienki po upływie kilku minut. Nie pewnie rozejrzałem się w poszukiwaniu rudej czupryny. Ron siedział na swoim łóżku i patrzył się nieobecnym wzrokiem w okno.
-Pójdziemy do pokoju życzeń?-zapytałem po chwili, a chłopka jedynie kiwnął głową i ruszył do wyjścia.
Wziąłem głęboki wdech na uspokojenie i poszedłem za nim.

***

Droga minęła nam w krępującej ciszy. Weasley nie miał ochoty pierwszy rozpoczynać rozmowy, a ja nie wiedziałem jak. Gdy doszliśmy już na siódme piętro i pojawiły się przed nami wielkie drzwi, niepewnie wszedłem do środka. Moim oczom ukazały się dwa skórzane fotele, ciemnobrązowy stół, na którym leżały dwa kubki, jak się okazało z herbatą. Ściany były jasno niebieskie, a dywan pod krzesłami był puszysty i biały.
-No więc o co chodzi?-zapytał, gdy usiedliśmy
-Emm...
-Słuchaj nie ważne co by to było, nie odwrócę się od ciebie. Najwyżej będę potrzebował czasu na zastanowienie, jeśli będzie wyjątkowo ciężko. Ale wysłucham Cie do końca i jeśli wydaje ci się że ucieknę z wrzaskiem i nigdy więcej się nie odezwę.... to jesteś w błędzie. Przemyślałem sobie kilka spraw i czasem, ale to czasami może razem z Hermioną mieliście rację co do moich wybuchów agresji.
-Dziękuje Ron. To nie tak, że ci nie ufam tylko..
-Spokojnie-zaśmiał się- Cokolwiek to jest będzie dobrze.
-No okej-pokiwałem głową i wziąłem wdech i wydech- Jaa....ummm...może ci to zademonstruję, okej?-zapytałem po chwili
-Jak ci wygodniej-wzruszył ramionami, wygodniej rozsiadając się w fotelu. Szybko w myślach, przypomniałem sobie o takim jednym mugolskim powiedzeniu. Zamknąłem oczy i pomyślałem o szafie. Po chwili ciszy przede mną i Ronem pojawił się upragniony przeze mnie mebel. Szybkim krokiem podszedłem do niej, otworzyłem ją i do niej wszedłem. W wyobraźni widziałem zdezorientowaną minę rudego przyjaciela i zaśmiałem się w duchu.
Po odczekaniu kilku sekund wyszedłem z niej z dziwnym grymasem na ustach, który powinien przypominać uśmiech.
-Wyszedłem z szafy-oznajmiłem z dumą w głosie
-Widzę-powiedział ze zmarszczonymi brwiami, a ja przybiłem sobie mentalnego facepalma z czołem
-Nie wiesz co to znaczy, gdy ktoś "wychodzi z szafy"? No może tutaj nie dosłownie o to chodzi, ale tak mniej więcej- z ust Weasley'a wyrwało się tylko "Yyyyy"-Naprawdę nie wiesz, co chce ci pokazać?-zapytałem z nadzieją
-Ymmm, no mama opowiadała mi jakąś historię o magicznej szafie, jakimś lwie i czarownicy, tylko co to ma wspólnego?
-Nie, to nie o to chodzi-krzyknąłem z powrotem siadając w fotelu oraz pocierając rękoma twarz- Ja nie mogę...
-Słuchaj stary, po prostu zerwij plaster
-Przespałem się z Malfoy'em-powiedziałem szybko, nie wytrzymując z napięcia
-Wiesz co? Jednak załóż ten plaster z powrotem-spojrzałem na jego twarz, a wyrażała ona czysty szok, przerażenie i zdziwienie
-Ymmm...no to tak to właśnie ten
-A-ale jak?-zapytał z dezorientacją i lekko widocznym obrzydzeniem-przecież to Malfoy i chłopak
-Nie wiem, nic nie pamiętam- i wtedy zaświtało mi głowie-Hermiona!
-Ona cię zmusiła?!-teraz zapytał z niedowierzaniem i rozbieganymi oczami
-Co? Nie? Nie! Pamiętasz jak mówiła, coś o otruciu? To o to pewnie chodziło
-Czekaj, czekaj, co?
-Wczoraj Miona, Parkinson i Camile zamknęły mnie z Malfoy'em w pokoju...  w tym czasie gadały i pewnie tak do tego doszły
-Co robiła Hermiona z Parkinson? I kto to jest, ta cała Camile?
-Zawarły jakiś tam jakiś sojusz czy kij wie co-zaśmiałem się- A Camile Lovelace to puchonka z piątego roku, pomagała im.
-Czyli nie zrobiłeś tego z własnej woli? Nie poszedłeś z nim do łóżka bo chciałeś, tylko ktoś ci i temu debilowi coś podał?
-Tak, raczej tak
-Nie podobało ci się, ani nic?
-Ymmm, noooo wiesz-zarumieniłem się i wbiłem wzrok w dywan
-Dobra, nie chce wiedzieć-stwierdził z obawą-Ale nie jesteś gejem?
-Oczywiście, że nie-zaprzeczyłem szybko
-Okej, okej. Harry, nie zrozum mnie źle-zaczął
-Ale nie chcesz się ze mną przyjaźnić?-dokończyłem, czując wilgoć w oczach
-Co? Nie! Mówiłem ci, że się nie odwrócę od ciebie, szczególnie, że nie panowałeś nad tym co robiłeś. Chce ci tylko powiedzieć, że na razie muszę to przemyśleć. No nie spodziewałem się tego i nie rozumiem kto i czemu ci to podał, ale znamy się od prawie sześciu lat i nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
-Dziękuję

Jestem prawdziwym szczęściarzem, że mam tak wspaniałych przyjaciół i nie zamienił bym ich na nikogo innego. Nawet podczas tego całego starcia z Voldemortem oddałbym za nich życie
-To co? Idziesz ze mną do Miony po wyjaśnienia?-zapytałem po chwili
-Oczywiście, że tak-zaśmiał się-pamiętaj, że możesz na mnie liczyć i jeśli będziesz miał problem to śmiało podbij, a pogadamy.
-Będę pamiętał
-No jak powiedziałeś w klubie, że idziesz przespać się z "seksi blondynką" to nie myślałem, że miałeś na myśli Malfoy'a, ale nie wnikam jakim cudem pomyliłeś GO z jakąś blondi dziewuchom-zaśmiał się, a ja spaliłem buraka-a i nie myśl, że pomimo fatalnego gustu co wyboru kochanka, ominie cię rozmowa na temat twojego pierwszego razu-taaa, teraz to już jestem chyba dojrzałym pomidorem
-Kochanka? W którym ty wieku żyjesz?
-A co? Kto to niby jest?
-No...Malfoy
-Tak czy siak, jak oswoję się z tym wydarzeniem to urządzimy sobie męską rozmowę, bracie-
i poczochrał mnie po włosach
-Ej!-krzyknąłem, ale ten już zaczął uciekać po schodach-Jak cię złapię to mnie popamiętasz!-zagroziłem przez śmiech i ruszyłem w pościg.

Podsumowując, odpowiedzialny ,dorosły mężczyzna jak się nie patrzy

Jesteś moim...| Drarry ✔️Where stories live. Discover now