22. Niespodzianka dla Variana.

Start from the beginning
                                    

**********

,,Więc gdzie idziemy, Wasza Wysokość?'', zaryzykował alchemik.

,,Obawiam się, że to nie byłaby niespodzianka, gdybym Ci powiedziała, prawda, Varian?'', odpowiedziała puszczając mu oczko, zatrzymując się przed zestawem drzwi. Były ak wysokie, jak wszystkie drzwi w tym zamku, Varian musiał aż wyciągnąć szyję, żeyb zobaczyć ich szczyt. Z pozycji siedzącej na wózku inwalidzkim miał wrażenie, że jest bardzo mały.

,,Gotowy?'', zapytała go Arianna z promiennym uśmiechem.

Varian jedynie kiwnął głową, zbyt zdziwiony i zbyt niecierpliwy, żeby ułożyć jakieś zdanie.

Nagły błysk światła rozjaśnił niewielką postać Variana. Zmrużył oczy, unosząc zdrową rękę przed twarz, żeby zablokować nagły przepływ światła. Na zewnątrz znajdowały się tylne ogrody zamkowe, pełne kolorów, z wieloma odcieniami zieleni. Były tam lekkie wzgórza i pełno drzew, oraz elegancki pawilon, w którym rodzina królewska spożywał posiłki tak często, jak tylko było to możliwe.

Arianna wiedziała, że chłopiec musi zaczerpnąć świeżego powietrza i światła słonecznego. Nie trzeba było być lekarzem, żeby odgadnąć po jego bladej cerze, że Varian od dawna nie był na zewnątrz. Nie tylko przez czas aresztowanie, ale też przez kilka wcześniejszych tygodni, a może i nawet więcej. Nawet jego piegi zniknęły z powody braku przebywania na słońcu.

Kiedy jego oczy już przyzwyczaiły się do światła, Varian opuścił rękę, zamrugał kilka razy i spojrzał na ten piękny widok. Po tym, jak cały czas siedział przykuty do łóżka w małym, nudnym pokoju, to światło i ciepło sprawiało, że czuł się jak nowo narodzony. Praktycznie mógł płakać z radości. Powietrze, którym mógł oddychać był pełne różnych zapachów. Wszystko to sprawiło, że aż zakręciło mu się w głowie i w tym momencie był naprawdę wdzięczny za wózek inwalidzki.

Arianna zawiozła Variana do jednego z najpiękniejszych miejsc o tej porze dnia, pod dużymi kasztanowcami, które zapewniały niezbędny cień. Na stole by rozłożony ogromny obrus, na którym leżało pełno różnych potraw. Talerze pełne sałatek, kanapek i owoców zdawały się migotać w świetle słońca, tworząc szeroką gamę kolorów wyglądającą jak tęcza. To była uczta dla oczu i bez wątpienia także podniebienia.

,,Ty... przygotowałaś piknik... dla mnie?'' zapytał Varian z podziwem. ,,Wow, kanapki z szynką !'' wykrzyknął, zanim zdążyła odpowiedzieć. Jego oczy zdawały się błyszczeć beztroską radością, której Arianna jeszcze nigdy u niego nie widziała. Jego duże, dziecięce oczy.

,,Cóż, właściwie to nie ja, a kucharze i pokojówki zrobiły większość tego !'' wyjaśniła Arianna z cichym śmiechem.

,,Tak, ale... to był Twój pomysł, prawda?'' zaryzykował Varian, odwracając głowę i nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Arianna zadrżała. Czy to słońce, czy czyste emocje sprawiły, że nagle jego błękitne oczy zaszły łzami. Sposób, w jaki jego głos się łamał, dał jej odpowiedź.

,,Po prostu pomyślałam, że potrzebujesz trochę świeżego powietrza'', odpowiedziała, jakby to było nic. ,,Mam nadzieję, że nie zrobiłam nic złego. A jakie jest lepsze miejsce na spacer? W końcu wystarczy przejść tylko kilka kroków.''

Varian nie wiedział, co powiedzieć. Opuścił wzrok i wrócił do wcześniejszej pozycji, twarzą do lunchu, ledwo mogąc uwierzyć, że to wszystko to prawda. Poczuł ścisk w żołądku, zarówno z głodu, który zaczął go gryźć, jak i z innego uczucia, mocnego i przytłaczającego, ale nie nieprzyjemnego. Zdecydowanie nie nieprzyjemnego.

Szybko otarł oczy wierzchem dłoni.

**********

Piękna pogoda i przyjemny wiaterek tylko wzmacniały apetyt Variana. Nawet z ramieniem na temblaku był w stanie chwycić gotowe do spożycia jedzenie jedną ręką, wybierając co tylko mu się podoba. Zjadł swój najpełniejszy posiłek od wielu dni, zwłaszcza dlatego, że nie musiał się zmuszać do jedzenia. Czuł się bardziej zrelaksowany niż kiedykolwiek, a jego zwykle zajęty naukowy umysł mógł odpocząć. 

Jednak podczas jedzenia zaczął się zastanawiać nad tymi trzema dniami, które właśnie minęły. Wiedział, że ma ogromną lukę w pamięci, wiedział, że został ranny i że przez kilka dni leżał nieprzytomny, wiedział, że jego ojca nie ma przy nim w zamku... a jednak, zgodnie z jego umową z królową, nie zadawał pytań, co było dość niezwykłe jak na niego. Nie był pewien, dlaczego... ale miał wrażenie, że potrzebuje nie tylko czasu na wyleczenie swojego ciała, ale także ulgi i spokoju ducha. I szczerze mówiąc, opieka nad nim z taką delikatnością, jaką okazywali mu królowa, Elora, Ethel, a nawet Reymus, sprawiła, że czuł się bezpiecznie i chciał, żeby to trwało jak najdłużej.

Gdy tak jadł i myślał, jego wzrok wylądował na pobliskiej huśtawce, małej, ale mocnej huśtawce wykonanej z wyrzeźbionego drewna. Uznał, że prawdopodobnie została zaprojektowana dla dziecka, ponieważ huśtawka miała zabezpieczenia. Łączenia siedziska z oparciem miały szczególny kształt. Ściśnięte od góry, szerokie u dołu, zostały wydrążone i zakrzywione, żeby wyglądały jak...

,,R'', powiedział na głos Varian, nie zdając sobie z tego sprawy. Arianna podniosła wzrok i natychmiast zrozumiała, o co chodzi.

,,R jak Roszpunka'', wyjaśniła. ,,My- Znaczy ja kazałam zrobić to stolarzowi na jej 3 urodziny.''

Zamilkła, a słowa zapadły w umyśle Variana.

,,Ale... Ale kiedy miała trzy lata, to...'' nie mógł dokończyć tego zdania, gdy niewypowiedziana prawda przyszła mu do głowy.

Królowa to zrobiła, chociaż jej córka wciąż była daleko od domu. Chociaż nie mogli jej znaleźć. Nadal próbowała zachować nadzieję, mimo wszystkich przeciwności, że wróci do nich, żeby bawić się i śmiać z tej huśtawki. A jednak pozostała nieużywana.

Varian zawsze mieszkał z tatą. Wiedział, że nie wyobrażał sobie świata bez niego.

Nie wiedział, że jego najgorszy strach już się spełnił.

**********

W miejscu znacznie wyżej niż trawa w ogrodzie, z dala od słońca i przyjemnej bryzy, za zamkniętymi oknami, królowa i chłopiec nie wiedzieli, że koś ich obserwuje. 

,,Panie, to zachodzi za daleko'', warknął Nigel, gdy patrzyli, jak Varian przy pomocy Aranny robi parę niepewnych kroków w stronę huśtawki. ,,Mogę przypomnieć, że ten chłopak to tykająca bomba? Mógłby zaatakować królową każdego dnia, a ona staje się do niego zbyt przywiązana, aby trzymać się na baczności.''

Fryderyk stał prosto, z rękami za plecami, marszcząc brwi i napinając rysy twarzy.

,,Obawiam się, że masz rację, Nigel.'' Część niego nie chciała, aby niestabilny psychicznie chłopiec był na huśtawce jego cennej córki, ale jednocześnie nie mógł odwrócić od nich wzroku. ,,Trzeba coś zrobić.'' 

^^^^^^^^^^

Hejka !

Generalnie planowałam wstawić ten rozdział  w sobotę, w moje urodziny, ale jak widać wszystko się pokomplikowało i się nie wyrobiłam. Ale i tak się cieszę, że go przetłumaczyłam w niezłym czasie. 

Aktualnie jest godzina 3:06, nie umiem zasnąć, więc zabrałam się za tłumaczenie. Tak więc z góry przepraszam za ewentualne błędy. Znając życie jak będę to wstawiała w ciągu dnia, to nie będę miała czasu tego sprawdzić, więc jak znajdziecie kilka błędów, czy też niejasności, to się nie krępujcie- poprawcie mnie.

Dzięki i do zobaczenia !

On mnie potrzebuje | Zaplątani- Tłumaczenie Pl|Where stories live. Discover now