Epilog

2.6K 62 5
                                    

Cordelia

Przeszłości nie da się zmienić, a krzywdy  można tylko wybaczyć. Próbowałam nienawidzić Aleksandra, lecz nasza więź mate była silniejsza, a choćby najmniejsza kłótnia z nim raniła moje serce. Długo się broniłam przed uczuciami do przeznaczonego, ale koniec końców nie potrafiłam go nienawidzić... Był moją miłością. Kocham Aleksandra najbardziej na świecie  i chodź wiem, że z początku bawił się moim życiem, to teraz się zmienił. Stał się dobrym, kochającym i troskliwym mężem. Zmienił się nie do poznania...

- Mam cię! – odchyliłam zasłony i znalazłam Ealine. Wzięłam ją na ręce.

- Mamusiu, to nie fair – wtuliła się we mnie zawiedziona. – czemu zawsze znajdujesz mnie jako pierwszą?.

Ealine miała cztery latka, i najszybciej udaje mi się ją znaleźć, ponieważ zawsze się chowa w jednej części zamku.

- Skarbie, jeśli poszukamy razem, będzie nam dużo łatwiej ich znaleźć – powiedziałam delikatnym głosem.

Pokręciła głową, a na jej twarzy zagościł słodki grymas. Charakterek to ma na pewno po ojcu. Zaczęła mi się wyrywać, więc postawiłam ją na ziemię.

- Nie pomożesz mamusi? – z uśmiechem pogłaskałam ją po ciemnych włoskach.

Milczała, gdy przykucnęłam przed nią, i złapałam za małe delikatne, rączki.

- Szkoda skarbie, a miałam taki piękny dla ciebie prezent. – wstałam i zaczęłam odchodzić, nadal patrząc na nią przez ramię.

- Jaki? Jaki? – w podskokach znalazła się obok mnie i zaczęliśmy iść długim korytarzem.

Wokół nas panowała cisza, i było słychać tylko piskliwy głosik mojej córeczki, która była bardzo ciekawa co razem z Aleksandrem dla niej przygotowaliśmy.

- Dam Ci go, ale dopiero jak znajdziemy tatę. – mrugnęłam do niej jednym oczkiem.

W oczach Ealine zamigotały iskierka. Nie musiałam powtarzać dwa razy, Ealine rozpierała energia i szybko pobiegła przed siebie. To było do przewidzenia, uwielbiała dostawać prezenty. Biegłam za nią, kiedy zatrzymałyśmy się przed pokojem gościnnym. Rozejrzałam się, ale nie widziałam Aleksandra ani chłopców. Zdałam się, na moją córeczkę i jej wyczulone wampirze zmysły.

- Tutaj! – wskazała palcem wielkie, drewniane łóżko z baldachimem.

Uklękłam na kolana i Spojrzałam pod łóżko.

- Buuu – na szyję rzucił mi się  Lorenco.

Zaczęłam się śmiać, i tulić go mocno, ale zaraz po chłopcu zobaczyłam jak Aleksander wyczołguje się spod łóżka razem z malutkim Weldonem.

- Moja kochana córeczka, pomogła Ci nas znaleźć? – Aleksander zaczął się droczyć z Ealine.

- Może... – wyglądała uroczo, kiedy spuściła wzrok, i splata ze sobą palce. – To gdzie ten prezent?

- I wszystko jasne. – Aleksander wziął Weldona na ręce i cała nasza piątka wyszła z pomieszczenia kierując się do ogrodu.

- Prezent? – Powtórzył Lorenco – Też chcę.

Gdy oni postanowi bawić się w chowanego, ja w tym czasie robiłam małe poprawki, co do niespodzianki dla moich dzieci.
Przy głównych drzwiach do zamku stał Kam, Cassian, Antonii i Colin uśmiechając się do nas.

- Gotowi?

- Tak! – Ealine i Lorenco krzyknęli radośnie z niecierpliwością.

Aleksander pocałował mnie w policzek i otworzyliśmy drzwi, za którymi czekała niespodzianka.









Należysz do mnie KOCHANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz