Jedna Z Nich

2.6K 80 0
                                    

Myślałam, że już nic mnie nie zdziwi, jak dowiedziałam się, że na tym świecie ludzie otoczeni są przez wampiry i wilkołaki.

- Kam nie jest - położyłam dłonie po obu stronach talerza, kiedy wstawałam z krzesła i pochyliłam się do przodu. - Nie oszukałby mnie w takiej sprawie.

W tym momencie nie czułam już głodu.

- A od kogo dowiedziałaś się o nas? Hmm?

- Ludzie nie wiedzą, że w rzeczywistości istnieją wampiry pewnie Kam też nie wiedział.

- Wiedział, sam nim jest. Nigdy cię nie zastanawiało u niego dziwne zachowanie? Nigdy nie zdarzyło się że zrobił coś nieprawdopodobnego?.

Zaczęłam się zastanawiać nad jego słowami. Jak tak pomyśleć, kilka rzeczy mnie w nim ciekawiło.

Kam zawsze lepiej słyszał i czuł zapachy, których inni nie czuli, więc często był narażony na występki Lydii.

- Słyszałem od Cassiana, o zajściu w drodze do zamku. Kiedy mieli cię tu przywieść, Kam szybko cię znalazł, za szybko. Skąd niby wiedział, gdzie jesteś i jak się tak szybko znalazł w tym lesie. Jechaliście samochodem.

To prawda, nie mogłam się z tym nie zgodzić. Kam zawsze się martwił, każdą jedną głupotą jaką mu powiedziałam, i zawsze był blisko mnie jakby chciał mnie przed czymś uchronić albo kimś.

- Co ja mam Ci na to powiedzieć " że Ci wierzę?"

- Powinnaś, nie kłamie. Nie zachowuj się jak dziecko i przyjmij do wiadomości że Kam jest wampirem, ale i ty też.

No i tu kolana ugięły się pode mną.

- Ja miałabym być taka jak ty? -parsknęłam śmiechem - z której strony Ci je przypominam.

- Nie jesteś czysto krwistym wampirem, dlatego nie potrzebujesz krwi do przeżycia.

- To co jestem mieszańcem? - To jedyne co mi przyszło w tej chwili do głowy.

- jak wolisz tak o sobie mówić, to owszem.- uśmiechał się na słowa, które powiedziałam.

- żarty sobie stroisz?

- Mówię poważnie. Twoim ojcem był wampir, a matka... cóż człowiekiem - ostatnie słowa wypowiedział z obrzydzeniem.

- Co!

- Uspokój ton - wstał z krzesła - chyba to wszystko za szybko i w za krótkim czasie powiedziałem.

- Oh naprawdę!

- zamknij się! nie krzycz!

Podeszłam do niego, szybkim krokiem i złapałam go za rękaw koszuli.

- Podaj mi jeden powód, dlaczego miałabym Ci w to uwierzyć.

- Masz do tego kilka powodów. Sama o tym wiesz.

- A masz dowody na to, że ja jestem wampirem? Czy mój ojciec? Czy w to wszystko co mi właśnie powiedziałeś?!

Szarpnął za rękaw i w oka mgnieniu przycisnął mnie do ściany blokują ręką drogę ucieczki. Staliśmy naprzeciwko siebie, gromiąc się nawzajem spojrzeniami.

- Jaki miałbym mieć powód, żeby cię okłamać?

- Nie wiem, nie znam cię.

- Ważne żebyś wiedziała, że jestem twoim królem, a będziesz miała czas żeby mnie jeszcze poznać. Twoja nie wiedzą sprawia, że dużo rzeczy jest co mogą cię jeszcze zaskoczyć.

Jesteś Głupia i wciąż nie chcesz przyjąć do wiadomości, moje słowa.

"Głupia" bo go nie znam, i nie wiem czy można mu ufać?!

Bo chcę się obudzić w swoim mieszkaniu z myślą że to był sen?! Co za idiota.

- Nawet nie starasz się, żebym miała o tobie dobre zdanie.

- Dlaczego niby miałoby mi na tym zależeć?

Nie odpowiedziałam.

- Bo powiedziałem Ci prawdę?

- Oczekujesz, że w jeden wieczór uwierzę w to, że mój najlepszy przyjaciel, moi zmarli rodzice i ja sama jestem wampirem. Uświadamiasz mnie również na każdym kroku w tym, że jestem twoją własnością.

Przekazałeś mi jedynie "to co miałeś przekazać" jakby to było twoim obowiązkiem, a ja na dobrą dziewczynę jak gąbka przyswoję te informacja z taką kamienną twarzą jak ty.

Zdenerwowany podszedł, łapiąc mnie za dłoń lekko wyginając moje palce.

Próbowałam się wyszarpnąć, gdy wziął w drugą rękę nóż położony obok talerza i naciął mi nim skórę.

- Co ty robisz?! - posłałam mu groźne spojrzenie.

Ku mojemu zdziwieniu niewielka rana diametralnie zaczęła się goić nie pozostawiając śladu.

Puścił mnie, po czym zaczęłam trzeć palcami po skórze, ale nie odczuwałam żadnego bólu, ani jakiegokolwiek styczności z nożem.

To nie było normalne, jedyne co pozostało to na ręce krew, która zdążyła już wypłynąć.

- J-Jak t-to - wyjąkałam.

- Mówiłem.

Ciągle patrzył mi w oczy, gdy odsunął się kilka kroków w tył i wyszedł, zostawiając mnie samą.

Nie miałam czasu, żeby nad tym wszystkim pomyśleć, ważne teraz było to, że nie siedziałam zamknięta w pokoju, a w jadalni bez niczyjego nadzoru. Wykorzystam to.

Należysz do mnie KOCHANIE Where stories live. Discover now