Zabójca

1.3K 51 0
                                    

~ Dość!! Nie mów tak, gdybym wiedziała wcześniej nigdy bym nie pozwoliła na to!

~ Dzięki temu ty i Cordelia będziecie bezpieczne - ukląkł przed kobietą, biorąc jej dłonie w swoje i kładąc na nich swój pocałunek.

~ Kochanie! Nie pozwolę Ci zaryzykować życiem! - rozpłakała się.

Stałam, i tylko przyglądałam się rozmowie.

~ Lylian - wyszeptał i podniósł się ścierając jej łzy ~ To wy jesteście moim życie. Dla was żyje i poświęcę się.

Patrzyli sobie głęboko w oczy, po czym kobieta ustalał na palcach i mocno go do siebie przytuliła.

~ Nawe jeśli, skąd masz pewność, że nie zabije to też Cordeli? To zabije wszystkie wampiry, a ona jest jedną z nich.

~ Tylko w połowie. Nic jej nie będzie.

~ Heledir..

~ Ciii Kochanie, nie płacz - jego głos był cichy i delikatny ~ Jesteście dla mnie całym światem. Jeśli to ma was uratować, zgadzam się.

~ Co za dupek z Aleksandra!! Moglibyśmy żyć szczęśliwie, jak rodzina, a-a zostanę sama - rozpłakała się jeszcze bardziej.

~ Będziesz miała naszą córeczkę, nie będziesz sama.

..... ( kolejny przebłysk)

Byłam na rękach mamy gdy wbiegła zamykając za sobą drzwi.

~ Mamusiu, co się dzieje? - objęłam ją mocniej rękami.

~ Nic się nie dzieje Księżniczko, wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się drętwie, biegnąc prosto na schody.

~ Ale...

Przerwał mi trzask za nami. Mama nie odwróciła się tylko pędziła przestraszona przed siebie, ale ja przez jej ramię zobaczyłam... Kama!!!
Co do licha, dlaczego Kam mnie goni?!!
Kobieta potknęła się i już miałyśmy spadać na podłogę, gdy jedną ręką podtrzymała się poręczy.

~ Wybaczcie, ale muszę!!! - powiedział chłopak.

Był coraz bliżej, gdy mama wpadła jak burza do mojego pokoiku i wepchnęła mnie pod łóżko.
W jej oczach był strach i przerażenie.

~ Księżniczko... Moja kochana maja córeczko - pocałowała mnie w
czoło ~ obiecaj mi że chodź nie wiadomo co się stanie, nie wyjdziesz stąd.

~ Mamusiu

~ Obiecaj - patrzyła za siebie na drzwi, po czym na mnie.

~ Obiecuje.

Klamka się przekręciła a do pokoiku wszedł Kam. Kobieta wyprostowała się i odsunęła się ode mnie idąc na środek.
Leżałam pod łóżkiem obok ściany przerażona i rozdygotana. Nie wiedziałem co się dzieje. Byłam skulona a kolanami dotykałam do podbródka. Twarzą leżałam na zimnej podłodze, a z oczu leciały mi łzy. Było ciemno i ledwie co widziałam, po za zabawkami poprzewracanymi na ziemi mamy i Kama. Założył na głowę kaptur przez który nie widziałam jego twarzy.
Mama zrobiła krok i upadła, kolanami uderzając o podłogę.

O Nie, więc ten koszmar to nie był tylko snem, a najgorsze wspomnienie jakie mi się przytrafiło.

Podszedł do niej, i prawą rękę  zaciśniętą na jej  szyi. Stali tak bez ruchu w milczeniu. Żadne z nich nawet nie drgnęło do czasu, gdy mężczyzna jedną ręką i w oka mgnieniu poderwał ją od ziemi. Teraz byli na równej wysokości. Wychyliłam się troszkę i tak cicho jak tylko mogłam wyszeptałam :

- mamo, mamo..

To było tak ciche, że ledwo usłyszałam swoje słowa, więc nawet mowy nie było, że którekolwiek z nich mnie usłyszało. Mamusia zaczęła się dusić i kaszleć. Nie mogłam już na to patrzeć, ale nie mogłam też zamknąć oczu. W pewnej chwili z lewej ręki chłopaka błysnął z ostrym końcem przedmiot. Był to nóż. Odchyli jej głowę i jednym płynnym ruchem poderżnął kobiecie gardło, w takim tępie, że aż kropelki krwi zbryzgały jego kaptur. To było straszne. Była już martwa, jednak on nie puszczał jej. Trzymał za podciętą szyję, a na ziemię skapywała krew. Stał tak bez ruchu, a kałuża stawała się coraz większa i większa, aż nagle uwolnił ją z uścisku, a martwe ciało upadło głucho na ziemię. W duszy modliłam się, żeby do mnie nie podszedł. Wiedziałam, że jak mnie zauważy pewnie będę jego kolejną ofiarą. Byłam przerażona, więc zamknęłam oczy w nadziei, że mi to coś pomoże. Zupełnie tak jak po zamknięciu powiek stałabym się niewidzialna. Mam nadzieję, że jak je otworze go już nie będzie, że odejdzie, a ja przeżyje. Bardzo się pomyliłam, bo gdy je otworzyłam, jego zakapturzona głowa skierowana była w moim kierunku. Patrzył na mnie. Nic nie powiedział, nic nie zrobił, ani nie podszedł. Po prostu stał i wpatrywał się we mnie. Zrobił krok w moim kierunku, kiedy się zawahał, przeszedł nad leżącym ciałem i jakby nigdy nic wyszedł.
Leżałam tak jakiś czas.

Należysz do mnie KOCHANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz