Dzięki pomocy Antoniego, I o dziwo Aleksandra, który bronił się, że nie dotknie rannych mężczyzn pod namową swojego brata i moją zmienił zdanie, po czym szybko jak tylko było można zabraliśmy ich do oddzielnych pokoi.
Właśnie siedzę obok Cypriana, odkażając i owijając jego zranione ciało bandażami.
Zaczął coś mamrotać i odzyskiwać przytomność. To bardzo dobry znak.
Odsuwam się biorąc pod ramię zawartości lecznice, coś jak apteczka tylko jest dużo większą i pojemniejsza. Wychodząc tym samym z pokoju i kierując się do pomieszczenia obok.- Charles? - otworzyłam drzwi do jego pokoju.
Siedział na łóżku, skrzywiając się i sycząc z bólu.
- Co ty robisz?! - podbiegłam i wyrwałam z jego dłoni igłę z przewleczoną nicią. - Powinieneś odpoczywać, a nie samodzielnie zszywać ranę! Oszalałeś!
To ja miałam zająć się ich leczeniem, ale ciężko jak widzę było zostawiać go samego. W pierwszej kolejności zajęłam się bardziej poszkodowanym, a on miał leżeć i się nie ruszać.
Raczej woli działać na własną rękę.- Daję sobie radę - jego ręka się trzęsła, a mimo to wyciągnął ją by zabrać mi igłę - oddaj.
- Nie, nie oddam ci jej - Usiadłam na rogu łóżka. Położyłam obok lekarstwa i namoczyłam waciki alkoholem. - połóż się.
Dotknęłam. jego ramienia i lekko przycisnęłam do materaca. Nie stawiał oporu, ale jego krzywa mina mówiła sama za siebie.
- Co do cholery jasnej, ty mi robisz! - krzyknął, gdy przycisnęłam do rany namoczony wacik.
- Odkażam ranę - przyciskałam wacik dalej, na co on syknął. Nie dziwnie się, może wyglądał na twardziela, ale nie mogło to należeć do przyjemnych uczuć.
-Ałaaa Spirytusem?! - zasłonił się kołdrą - śmierdzi to okropnie, a piecze jeszcze bardziej.
- Ale pomoże - zdjęłam z niego nakrycie i wykonywałam swoją czynność dalej.
- Nie masz czegoś innego?
- No niestety nie, będziesz musiał to jakoś wytrzymać.
Zacisnął zęby mocno.
- Dam radę.
- Nie wątpię, musisz.
Już nic więcej nie powiedział. Zajęłam się wykonywaną czynnością jak najmniej sprawiając mu przy tym bólu. Starałam się.
- Charles?
- Co? - spojrzał na mnie.
- Jak to się stało, że was złapali?
Widziałam ich umiejętności, szybkość, zwinność, nadludzki słuch, wzrok, same pozytywy bycia nieśmiertelnych, tyle że u mnie nie występują. To przykre, bo też bym poniekąd chciała być taka jak oni.
Boże...
Co się za mną dzieje, jeszcze tak nie dawno nie chciałam mieć z tym miejscem nic wspólnego.
No ale jak już tu jestem, to chciałabym być bardziej jak oni, a nawet ta werbena pokazuje, że dużo bliżej mi do człowieka, niż do wampira. Nie działa na mnie powszechna u nich trucizna, nie pijam krwi, nie mam żadnej z super mocy czy talentu jak tam to zwą.- Powiedziałem to już królowi - pewnie wtedy jak byłam u Cypriana.
-To powiedz i mi.
Przekręcił się powoli.
- Byliśmy nie ostrożni - przełknął gule w gardle - za bardzo się do nich zbliżyliśmy i nas wyczuli.
- Jak to się stało?
- Cordelio, radzę Ci być bardziej ostrożna - złapał mnie za dłoń.
Wytrzeszczyłam na to oczy.
- Co masz na myśli? Przecież jestem tu bezpieczna - złapałam go za nadgarstek i położyłam wzdłuż jego ciała.
Zmarszczył brwi i zaczął się zastanawiać.
- Jesteś dobrą dziewczyną i mimo, że cię nie znam, nie chciałbym żeby spotkała cię taka krzywda z ich strony. Nikomu tego nie życzę.
- Uważaj, bo pomyślę że prócz Antoniego ktoś tu jeszcze się mną przejmuje.
Przewrócił oczami.
- Nie pochlebiaj sobie... ale dasz się lubić i widać, że masz dobre serce - uśmiechnął się, po czym od razu zniknął z jego twarzy zastępując skrzywieniem.
- Sorki.
- Spoko, prawie nic nie poczułem.
Kłamczuch.
Teraz będzie najgorsze, bo zszywanie tej rany. Wzięłam z powrotem igłę z nicią i przetarłam ją spirytusem.
Boże... Daj mi siły.
Na samą myśl ręce mi dygoczą. Kiedyś pracowałam jako wolontariuszka w szpitalu, ale nigdy nie zszywałam człowieka, a co dopiero wampira.- Zaraz to się zmieni - zrobiłam współczującą minę i powoli zbliżyłam się do jego ciała - z góry przepraszam.
- zrób to szybko Cordelio.
- Postaram się.
أنت تقرأ
Należysz do mnie KOCHANIE
مصاصي الدماءCordelia żyła w przeświadczeniu, że jest zwyczają dziewczyną z trudną przeszłością. Nawiedzały ją w nocy koszmary o śmierci kobiety, a ona sama była jeszcze dzieckiem. Nagle zostaje porwana i zmuszona do życia w obcym dla niej miejscu. Życie Cordel...