Wioska

1.5K 55 0
                                    

Wyszłam przez bramę ogrodu.

Szłam pogrążona w myślach przed siebie, kiedy się zatrzymuję, zdaję sobie sprawę, że jestem teraz w centrum wioski.

Są tu ludzie stojący przed sklepem, żeby kupić jedzenie, lub w większych grupkach by porozmawiać.

Podchodzi do mnie starsza kobieta z torbą zawieszoną na ramieniu.

- Dziecko, nigdy cię tu nie widziałam skąd jesteś? - przyglądała mi się bardzo uważnie, także mierząc mnie wzrokiem.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do kobiety - nie dawno co tu przybyłam.

Starałam się być miła wobec starszej osoby, ale ona patrzyła na mnie jak na osobę trędowatą.

- Coś nie tak? - położyłam ręce na biodra oczekując odpowiedzi.

- Wiem kim jesteś, czuję to od ciebie... chodź nie wyraziście - jej nozdrza z nerwów zaczęły się rozchylać.

Wokół nas zebrało się zbiorowisko mieszkańców tworząc okrąg. Obserwowali mnie  ze zdziwieniem, a dzieci z podobną miną do kobiety stojącej przede mną.

Rozglądałam się chwilę gdy dorośli szeptali do swoich dzieci coś do ucha. Nie wiem co mówili, nie słyszałam ale zaciekawiło mnie to, gdy po ich słowach maluchy przestali na mnie patrzeć z odrazą. Teraz zrobili kilka kroków w moją stronę z rozszerzonymi oczami, a mniejsze nawet uchyliły buzię ze zdziwieniem.

- Ejjj - za rękaw starszej kobiety pociągnęła nastolatka obok.

Mówiła jej po cichu do ucha, tak że słyszałam jej głos, ale nie słowa.
I jak w przypadku dzieci jej mimika twarz zmieniła się diametralnie.

- O co chodzi? - spytałam odwracając się.

Odpowiedziała mi cisza, wszyscy gapili się na mnie.

- Hej! Co to za zbiorowisko?!

Tłum ludzi, którzy zdążyli się zebrać zaczął się przesuwać, robiąc przejście.
Na przeciw mnie wyszedł jeden z moich porywaczy.

- Cordelia? - zdziwił się na mój widok

- To ty...

Podszedł do mnie stając obok.

- Kupiliście bilet na widowni? Bo coś mi się zdaje, że macie ważniejsze rzeczy do roboty. Rozejść się.

Powiedział spokojnie i wyraźnie, żeby wszyscy go usłyszeli i zadziałało. Rozproszyli się, chodź trochę niechętnie, gdy zaczęli zajmować wykonywanymi wcześniej czynnościami.

Popatrzył na mnie, po czym ominął i poszedł dalej.

- Zaczekaj! - krzyknęłam, gdy odległość między nami stawała się coraz większą.

Zatrzymał się, aż dobiegłam do niego i poszliśmy razem.

- Co chcesz?

- Jak się mam do ciebie zwracać?

Milczał.

- Porywaczu?

Jego kącik ust lekko drgał, gdy skręcaliśmy w kolejną uliczkę.

- Możesz Adler - spojrzał na mnie swoimi srebrnymi oczami, w których widziałam tajemniczość - tak, więc po co ze mną idziesz?

Nie było by kłamstwem gdybym powiedziała, że się chciałam przejść i brakowało mi obecności ludzi, jednak zastanawiało mnie ich zachowanie.

- Co ta kobieta  chciała, gdy wyczuła ode mnie wampira?

- Z reguły jest bardzo miła - uśmiechnął się - może nie przypadłaś jej do gustu?

- Bardzo śmieszne - pokręciłam
głową. - A tak poważnie?

- Hmmm wiedzą o istnieniu wilkołaków i mamy bardzo przyjacielskie z nimi stosunki.

- Nie boją się was? - spytałam się go delikatnie pocierając dłonią kark.

- Dlaczego mieliby się nas obawiać?
Nic złego im nie zrobiliśmy, a nawet wręcz przeciwnie.

Minęliśmy dwa sklepy, I podążyliśmy przez biedniejszą ulice. Na pierwszy rzut oka, nikt tu nie mieszkał, same ruiny lub domu tak stare jakby zaraz miały się zawalić.

Przed nami przebiegła gromadka radosnych dzieci, które gdy zobaczyły zapewne ich matkę mocno ją przytulili i poszli razem dalej. To był słodki widok.

- Wampiry, ukrywają się w cieniu i nie pokazują śmiertelnikom.

- Bo tą są krwiopijcy, którzy się nimi żywią, a my staramy się ich obronić. W przeciwieństwie do nich mamy dobre zamiary, za co są nam wdzięczni i nie wyjawiają naszego sekretu.

- Co takiego zrobiliście?

- Adler! Adler! - Do chłopaka podbiegła mała dziewczynka a za nią kilku innych dzieci, otaczających go po chwili. - pobawisz się z nami?

Wziął dziewczynkę na ręce unaszac ją nad głową i zaczął się obracać, po czym z powrotem postawił ją na ziemi.

Jeden z nich zaczął seplenić mówiąc bez dwóch przed nich ząbków.

- Następnym razem do was przyjdę - uśmiechnął się głaskając ich po głowach.
Stali w radością wymalowaną na twarzach, a jeszcze młodsze ganiały  wokół niego.

- Bardzo cię lubią - odezwałam się uśmiechając się łagodnie do nich, tym samym skierowując na siebie wszystkie spojrzenia.

- To twoja dziewczyna? - odezwał się chłopiec stający najbliżej
Adlera - bardzo ładna.

Dzieci błądziły spojrzeniami pomiędzy mną, a wilkołakiem oczekując potwierdzenia.

- To jest znajoma.

Ukląkł łapiąc dwójke z nich za ręce, a pozostała piątka odwróciła się do mnie plecami tworząc przed nim okrąg.

- Teraz nie mogę, ale późnej jak znajdę trochę czasu to przyjdę i pobawimy się.

- Obiecujesz?

- tak - pokiwał głową, a gromadka szybkim tempem ominęła nas i radośnie pobiegła w przeciwnym do nas kierunku.
Odwróciliśmy się i pomachaliśmy im na do widzenia.

- Urocze.

- To są dzieci z sierocińca - odwrócił się i wskoczył na pobliski murek.
Jego czubki butów prawie dotykały ziemi. Był wysoki i nie miał z tym trudności, za to ja nie mogłam się na niego wspiąć.

- Dużo czasu z nimi spędzasz, prawda?

Zlitował się nade mną podając mi rękę, po czym spiął mięśnie i podniósł stawiając na  murku.
Jest naprawdę silny, skoro zrobił to jedną ręką.

- Bardzo lubię dzieci więc jak mam czas to przyjdę i pobawię się z nimi.

- To widać.

- A wracając do poprzedniego tematu, to ta wioska, była najczęstrzym atakowanym miejscem przez nieśmiertelnych. Jest bardzo odległym miejsce praktycznie poza nią i zamkiem w odległości 30 km nikt nie mieszka, dlatego nie raz ginęło dużo mieszkańców w tym i dzieci.

- To straszne... ale dlaczego nie uciekli?

- Nikt, nie interesował się  tym miejscem, przez co wampiry tylko na tym korzystały i uniemożliwiały ucieczkę.




Należysz do mnie KOCHANIE Onde as histórias ganham vida. Descobre agora