Wampiry Vs Wilkołaki

1.7K 55 1
                                    


- To naprawdę, ty - uśmiechnął się do mnie pokazując zęby, a w jego oczach widziałam miłość, co było dziwne na mój widok. Jednak gdy patrzyłam na niego, zdałam sobie sprawę że po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął, nie zgryźliwie i że to najpiękniejsze co w życiu widziałam.

- Aleksander...

Wszyscy patrzyli z szokiem na twarzy kiedy błądzili spojrzeniami pomiędzy nami. Nikt nie wiedział o co chodzi, I ja także jednak, podejrzewałam.

- Co ty tu do cholery robisz! - wrzasnął zdenerwowany Rylan.

- Czy to nie oczywiste, ratuje ukochaną - spojrzał na mnie.

Rylan robił się cały czerwony,  jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała w nienaturalnym tępię.

- Kogo? - Antonii położył dłoń na ramieniu Aleksandra - Czy tobie się czasem we łbie nie poprzewracało?

- Chrzanisz - Rylan stanął przede mną zasłaniać mnie ręka - To twój koniec. Cordelia, uruchom ją natychmiast!

Po Aleksandrze widziałam wściekłość, gdy patrzył na wroga.

- Cordelio nie rób tego - Antonii starał się do mnie podejść, ale Rylan ugiął kolana przygotowując się do walki, to samo powtórzyła Rozi i stado.

- Teraz masz szansę, włącz ją - Rozi w pośpiechu rzuciała mi nóż pod nogi - wystarczy, że natniesz skórę, a krople krwi spadną na maszynę.

Podniosłam przedmiot, a na twarzy wilkołaków zawidniał uśmiech, lecz do czasu gdy rzuciłam go do ręki Aleksandrowi.

- Co to ma znaczyć! Dlaczego się sprzeciwiasz?! - Alfa spojrzał na mnie przez ramię.

- Nigdy nie mówiłam, że to zrobię. Nie skazałabym wszystkie wampiry na śmierć dla zemsty.

- Twój ojciec chciał to zrobić, I zrobiłby gdyby go nie zabili - wskazał palcem na króla - Już zapomniałaś co oni Ci zrobili?!

- Dobrze pamiętam, ale nie będę tego rozwiązywać w taki okrutny sposób!

Zamierzałam, go wyminąć i iść do Antoniego i Aleksandra, jednak poczułam jak Rylan łapie mnie za rękę i mocno ściska, ze spuszczoną  głową .

- Ała, Rylan...

- Jak nie chcesz po dobroci, to zrobimy to na siłę.

- Rylan, natychmiast ją puść, to twoja śmierć będzie mniej bolesna!

Roześmiał się głośno, drugą ręka pokazując dookoła.

- Spójrz gdzie jesteśmy, czy na pewno ja jestem w niebezpieczeństwie?!

Zacisnął dłoń na mojej szyi, a wampiry zrobiły krok do przodu.

- Nie robił bym tego na waszym miejscu.

Cholera, mogłam zostawić sobie ten nóż, wtedy może miałabym szansę.

Alfa odwrócił się i ruszył w stronę do maszyny. Wyciągnął moja dłoń, puszczając gardło, I wtedy Aleksander pojawił się przede mną, kopiąc wilkołaka w brzuch, aż ten odruchowo puścił mnie i zatoczył się do tyłu. Wpadłam  w ramiona Króla, który przytrzymał mnie blisko siebie jedną ręką, a drugą miał zaciśniętą w pięść.

- Jesteś moja - wyszeptał mi do ucha - od teraz nikomu nie dam Cię skrzywdzić.

- Co za porażająca zmiana - uśmiechnęłam się.

Usłyszałam łamanie kości i Odwróciłam na ten czas wzrok. Kiedy późnij Spojrzałam do przodu, przede mną nie stał już Ryna w ludzie postaci, ale jako wielki wilk.
Głośno zawył, a pozostałe wilkołaki, w ślad za nim zmieniły swoją postać i ruszyły do walki na wampiry.
Rylan rozpędził się, a jego paszczą niebezpiecznie znalazła się blisko mojej głowy. Aleksander na czas odciągnął mnie, próbując uderzyć lecz ten zrobił unik, I szykował się do kolejnego ataku.

Podbiegł do nas Antonii, i wyrwał mnie z objęć Aleksandra.
W ich starciu jestem za słaba i tylko zawadzam Królowi.
W bezpiecznej odległości obserwowałam walkę, kiedy przede mną pojawił się Kam wraz z nieznajomym.
Stali do mnie odwróceni plecami, i gotowi na atak, gdyby któryś z wilkołaków chciał się do mnie zbliżyć.

Na jego widok poczułam wstręt. Cały gniew jaki żywiłam do ich obu spadł tylko na niego.

Aleksander

Gdy teraz Cordelia była  pod ochroną mojego brata, mogę zająć się moim przeciwnikiem. Poczekałem, aż był z pół metra ode mnie, nim rzuciłem się do brutalnego ataku. Byłem szybki i nogi mi nie ciążyły. Alfa zrobił unik przed mocnym ciosem, ale i tak kopnąłem go w bok. Niedługo później leżał na plecach, dysząc od mojego gwałtownego kopniaka.
Jego szanse na wygraną były niskie, mimo, że był silny, to w porównaniu ze mną nie mógł wyjść z tego żywy.
Spojrzał groźnymi ślepiami na mnie,  ale później rzucił się na Cordelie.
O nie!
Chciałem go odepchnąć, ale gdy moje palce dzieliły kilka centymetrów od jego futra w plecach poczułem jak wbija mi się ostry przedmiot.
Cholera.
Patrzyłem na mate jak Rylan już jest naprawdę blisko niej i krew mnie zalewała na myśl, że mógł zrobić jej krzywdę. Nie mogłem jej stracić! Nie mogę stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby!
Sztylet był cały pokryty werbeną, ale nie zniechęciło mnie to. Odwróciłem głowę i zobaczyłem pół nagą dziewczynę wbijający coraz głębiej sztylet. Odepchnąłem ją, aż poleciała do tyłu i w oka mgnieniu skręciłam jej kark. Niech się cieszy, że to była szybka śmierć. Odwróciłem się, gdy Cordelia leżała na ziemi, a z Rylanem walczy Kam i Aleksander.

- Mój Królu - podbiegł Cassian i wyjął mi sztylet z pleców, na co poczułem ból, a potem ulgę.

To ja miałem być przeciwnikiem Rylana, ale skoro jest zajęty kimś innym, naskoczyłem na niego i skręciłem mu kark, tak jak jego siostrze. Tak się kończy, gdy zadziera się z niewłaściwą osobą.

Byłem już przy nieprzytomnej Cordeli, i wziąłem ją na ręce.

Kam, Aleksander, Lautaro oraz Cassian poszli przodem dobijając ostatnich zmiennokształtnych. Teraz gdy ich Alfa również jest martwy mógłbym wykończyć całą ich watahę, lecz priorytetem było dla mnie zabranie Cordelii do naszego domu.

Należysz do mnie KOCHANIE Where stories live. Discover now