Nie Pójdę Z Nim

2.6K 84 0
                                    

Siedziałam na fotelu z nosem w książce i przygryzłam dolną wargę z nerwów. Mało jaka książka wywołałaby u mnie takie emocje, ale czytając ją wyobrażałam sobie, jak naprawdę główny bohater powieści walczy na śmierć i życie.

Podkuliłam nogi i przewróciłam kartkę na kolejną stronę.

- Ty jeszcze nie jesteś gotowa? - zmierzyła mnie wzrokiem starsza kobieta, która stała w progu drzwi.

- Gotowa na co?

- Na kolację z królem.

- Po co mam się szykować, skoro i tak nie pójdę - była to prawda, nie chciałam jeść z nim posiłku, o ile to on by cokolwiek jadł.

- Musisz iść.

Podeszła do mnie i wyrwała mi książkę z dłoni, po czym odłożyła ją na pobliski regał.

Stała metr ode mnie z lodowatym spojrzeniem, gdy chwyciła mnie za prawy nadgarstek i pociągnęła do wyjścia.

Wstałam, a nogi mnie zapiekły bólem. Siedziałam tak długo, że zdążyły mi zdrętwieć, i z trudem wykonałam kilka kroków do przodu.

- Nie mam zamiaru przebywać w towarzystwie tego człowieka - spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami, nadal ciągnąć mnie do sypialni. Zdałam sobie sprawę z tego jak go nazwałam - znaczy się wampira.

- Zważaj na ton w jaki o nim mówisz, to nasz Król.

- Wasz, a nie mój - Wyrwałam rękę z jej uścisku i zatrzymałam się przed łóżkiem, gdy ona szła do mojej szafy.

- Twój też.

Otworzyła szafę jak najszerzej po czym zaczęła przeglądać ubrania. Wzięła kilka z wieszaka i zaczęła je obracać.

Większość rzeczy, które jej się nie podobały leżały na ziemi, a tylko nieliczne na łóżku przed mną.

- Nadal nie wiem jak masz na imię - spytałam z rękami założonymi na piersi.

- Jestem Monika.

W tym momencie uważniej przyjrzałam się jej wyglądzie. Miała blond włosy, splecione w kok i była przeraźliwie chuda, przez co wyglądała jak po jakiejś chorobie. Ubrana była w czarną sukienkę do kostek z czerwonymi koronkami i długimi rękawami.

- Dlaczego się do mnie nie odzywałaś?- Spytałam ją spokojnym głosem.

Zignorowała mnie, patrzyła tylko na ubiór w szafie i odrzuciła resztę na podłogę.

Jeszcze raz podeszła do łóżka i zaczęła przeglądać te, które uznała za lepsze od pozostałych.

- Tu nie widzę żadnej, która by mi odpowiadała. Jesteś śliczną dziewczyną i powinnaś mieć też piękną sukienkę.

Zamknęłam powieki i pokręciłam głową.

- Ile razy mam to powtarzać, że nie pójdę na żadną kolacje z nim - gdy po chwili usłyszeliśmy odgłos dobiegający z mojego brzucha.

Że też w takiej chwili.

Monika cmoknęła ustami i podeszła do mnie kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Cordelio posłuchaj - uśmiechnęła się przebiegle - jak nie zjesz posiłku w towarzystwie króla, nie zjesz go także w samotności.

A to przebiegła lisica, sama usłyszała że burczy mi w brzuchu, więc postanowiła to wykorzystać. Teraz to nie mam innego wyboru jak tylko iść na kolację z Aleksandrem.

Pozostaje mi jeszcze śmierć głodowa, ale z niej chyba nie skorzystam.

- Dobrze, pójdę - głośno westchnęłam . Monika nadal stała na przeciwko mnie i wydawała się być zadowolona z siebie.

- To było oczywiste. Poczekaj tu na mnie.

Wyszła, ale nie zapomniała zamknąć za sobą drzwi na klucz. Usiadłam na łóżku obok sterty ubrań, znudzona całą tą zaistniałą sytuacją.

Do pokoju wpadła jak burza Kobieta.

Trzymała w dłoni wieszak z turkusową sukienką.

Dlaczego ona się tak stara? to tylko głupia kolacja.

- No już przebieraj się, migusiem - gestem dłoni kazała mi wstać i podała mi sukienkę.

- Skąd ty ją wzięłaś?

- Przecież to ja wypełniłam twoją garderobę tymi ubraniami, po części też tymi z twojego dawnego domu. A teraz przebieraj się.

Poszłam do łazienki i ubrałam na siebie turkusową sukienkę, która sięgała mi do kolan. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądała jakby była szyta specjalnie dla mnie na miarę. Bardzo mi się spodobała, a rękawy kończyły się na wysokości łokci.

Wyszłam pokazać się w niej Monice, ale rozejrzałam się a jaj nie było.

Podeszłam do wyjścia, kiedy drzwi się otworzyły i kobieta weszła z powrotem do środka, trzymając parę pantofelków.

- Pięknie wyglądasz - powiedziała i postawiła przede mną pantofle.

- Czy ty nie przesadzasz, to kolacja, a nie randka. Bo w takim wypadku na pewno bym nie poszła.

- Nie marudź, każda młoda dziewczyna powinna ładnie wyglądać.

Przymierzyłam pantofle, które wprost idealnie pasowały do sukienki i obróciłam się kilkakrotnie.

- To teraz chodź - otworzyła przede mną pierwszy raz drzwi - jesteś przed czasem ale już cię zaprowadzę do jadalni.

Byłam zestresowana, że znowu zobaczę mojego porywacza, ale obiecałam sobie, że będę dzielna i nie pokaże mu strachu.

Należysz do mnie KOCHANIE Where stories live. Discover now