Rozdział XLXV - Asertywność (Suzan)

Start from the beginning
                                    

- Tego się już niestety nie dowiemy. - odparł surowym tonem, czym jedynie rozognił całą sytuację. 

- Nigdzie nie pójdziesz. A już na pewno nie sam. - mówiąc to równie poważnym tonem, rzuciłam mu strój pod nogi, po czym zbliżyłam się tak, że dzieliły nas jedynie centymetry. - Tego właśnie chcesz? Lata walki z tym cholernym programem, który robił z ciebie niewolnika przez dekady, a ty od tak chcesz to zaprzepaścić? Mam znów siedzieć w ukryciu i po cichu liczyć, że kolejną ofiarą, o której wspomną  w telewizji, nie będziesz ty? Hydra wciąż cię szuka! Zakładając to podasz im się jak na tacy. Chyba, że to wszystko już dla ciebie nic nie znaczy, a to co mówię to nic nie znaczący bełkot. - dodałam, wymijając go i idąc w kierunku pokoju Jasona, czując na ramieniu dłoń strąciłam ją, jednak ten nie dawał za wygraną oplatając mnie rękoma i przyciągając do swojej klatki piersiowej. 

- Przepraszam. - wyszeptał, opierając głowę o moją i całując mnie w skroń. Pomimo iż miałam ochotę wyrwać się i trzasnąć drzwiami oparłam się pokusie i tkwiłam w takiej pozycji opanowując negatywne emocje. - To było głupie. Nie powinienem go zabierać, ale im dłużej myślę o tym, że jego morderca chodzi gdzieś na wolności nie ponosząc konsekwencji tym ciężej jest mi to wszytko znieść. 

- Wiem. - mówiąc to chwyciłam jego twarz w dłonie, zauważając łzy zbierające się  w kącikach jego oczu. - Avengers nie pozwolą, aby zbyt długo nacieszył się wolnością. Zapłaci za to co zrobił. Nam zostaje jedynie uzbroić się w cierpliwość. 


***


Zostając brutalnie obudzona leniwie otworzyłam oczy widząc obok łóżka Jasona, który z uśmiechem na ustach próbował ściągnąć kołdrę, z leżącego na brzuchu James'a ignorującego ten fakt, mając twarz ukrytą w puchowej poduszce. Widząc, że tym sposobem nic nie zdziała młody brunet wspiął się Jamesowi na plecy, siadając na nich, co nie spotkało się z aprobatą ich właściciela, który mruknął coś niewyraźnie pod nosem. 

- Suzan mogłabyś zabrać tego demona z moich pleców, zanim mi je połamie? - słysząc zagłuszony przez poduszkę  głos Jamesa, mimowolnie zaśmiałam się pod nosem, siadając na brzegu łóżka. Jason jednak zignorował tę prośbę, ciągnąc Jamesa za włosy, na co ten nie wytrzymał, zrzucając go z siebie i przyszpiliwszy go do łóżka, zaczął go łaskotać wywołując u niego donośny śmiech. Muszę przyznać, że obserwowanie tej dwójki, to czysta przyjemność.

- Już nie będę! - krzyknął Jason, na co James uniósł brew przestając na chwilę. Puszczając go usiadł na krawędzi łóżka, chcąc ubrać koszulkę, jednak nie minęła nawet chwila, kiedy Jason oplótł rękoma jego szyję, przywierając do jego pleców. James jedynie westchnął, posyłając mi proszące o pomoc spojrzenie, co tylko spotęgowało moje rozbawienie. 

- Mamo, a wiesz, że tata zabiera mnie dziś do kina? - powiedział nagle, dalej będąc zawieszonym na plecach Jamesa. 

- Kiedy ja niby powiedziałem, że idziemy do kina? - wtrącił James, ściągając go z siebie i sadzając sobie na kolanach.

- Teraz. - odparł Jason z cwanym uśmiechem, na co parsknęłam śmiechem, widząc zdezorientowaną minę Jamesa. 

- Nie bądź taki do przodu młody. Pamiętam, że mówiłem, abyś posprzątał swoje rzeczy z podłogi, a nadal je tam widzę. - mówiąc to James spojrzał na Jasona wymownie, na co ten przewrócił oczami. 

- Czyli jak je pozbieram to pójdziemy? - odparł rozpromieniony, odchylając się w tył i niemal lądując na podłodze, gdyby nie szybka interwencja Jamesa. 

- Tak, ale.... - James nie zdążył dokończyć, kiedy młody brunet wtulił się w niego, ten odwzajemnił gest, gładząc go po głowie. 

- Jesteś najlepszym tatą na świecie. - wtrącił po czym pobiegł do swojego pokoju, znikając nam z oczu. 

- I znów dałeś się wkręcić. Gdzie twoja asertywność żołnierzu? - sarknęłam, unosząc brew i zerkając na niego, na co ten odwrócił się w moim kierunku.

- Chyba tracę swoją reputację ponurego gbura. Tak nie może być.

- Przesadzasz. - odparłam z uśmiechem, po czym położyłam się w poprzek łóżka, na co James pochylił się składając na moich ustach czuły pocałunek.


Witam D:

Na wstępie od razu mówię, że musiałam przywiązać się do krzesła, żeby nie uciec od komputera w trakcie pisania tego rozdziału XD Dobra żart, tak na poważnie to nie mogłam nic z siebie wykrzesać oprócz tej wpółżywej weny, która pozwoliła mi dziś dodać ten rozdział >.<  ALE chyba jest jakiś przełom, tak że przynajmniej wiem dokąd zmierzam z tą książką :v Kolejny rozdział już w trakcie pisania, będzie trochę więcej akcji. Tak więc WALCZMY, żeby ta książka nie umarła śmiercią tragiczną, choć i tak już jej niewiele brakuje :x 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 24, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

But... I knew Him - Bucky BarnesWhere stories live. Discover now