Rozdział XLXV - Asertywność (Suzan)

785 27 26
                                    

Wybudzając się, pierwszym co poczułam będąc w niemal całkowitej ciemności był mało wyczuwalny odór dymu papierosowego. Co jedyne potwierdziło moje przypuszczenie, jakim było to, że James znów był na nogach. Wielokrotnie zdarzały mu się bezsenne noce. Z powodu koszmarów i powracających wyrzutów sumienia, które wspólnymi siłami próbowaliśmy zwalczyć. Jednak ostatnim razem kiedy sięgnął po papierosy, był ten, kiedy wtargnął do wyjątkowo dobrze strzeżonego budynku Hydry. Nie mając planu, na wydostanie się z niego. Czasami odnoszę wrażenie, że moje dotychczasowe życie to tylko jakiś wyjątkowo kiepski scenariusz, prowadzący od jednego problemu do kolejnego, który okazuje się jeszcze gorszy od poprzedniego. I pomyśleć, że kiedyś skarżyłam się na brak wrażeń. Gdy w chwili obecnej mam w zasięgu wzroku mężczyznę, który do niedawna był mitem. Legendą, którą straszono ludzi wyżej postawionych, mogących zaszkodzić działaniu jednej, z najbardziej popapranych organizacji jakie powstały. Człowieka, który w pojedynkę potrafił doprowadzać do obalenia rządów, likwidując osoby dotychczas nietykalne, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Teraz natomiast oddanego przyjaciela i przejętego swoją rolą męża, oraz ojca, który czuje się tak, jakby te dwa światy na siebie napierały. Doprowadzając go do stanu, w którym już nigdy nie chciał się znaleźć. Czyli w desperacji. 

- James? - zawołałam ściszając głos, kiedy tylko przekroczyłam próg pokoju, w którym spał Jason. O ironio jeśli chodzi o tę dwójkę, to brak chęci do wczesnego zasypiania, jest chyba dziedziczny. Zamykając za sobą drzwi, znalazłam się w salonie, gdzie dzięki światłu bijącemu od ulicy, udało mi się dostrzec bruneta opierającego się o parapet i wyglądającego przez otwarte na oścież okno. Podchodząc bliżej, znalazłam się tuż za jego plecami i obejmując go w pasie, wsunęłam dłonie pod materiał jego koszulki gładząc umięśnione mięśnie brzucha, na co spiął się delikatnie. Zawsze jest tak cholernie ciepły, co w tym momencie dawało sporą ulgę, moim wiecznie lodowatym dłoniom. 

- Obudziłem cię? - zapytał lekko ochrypłym głosem, prostując się i gasząc papierosa. 

- Nie ty jeden nocami snujesz się domu. Zdaje się, że nabieram od ciebie złych nawyków. - odparłam łagodnym tonem, co wywołało na jego twarzy ledwie widoczny uśmiech. - O czym tak rozmyślasz? 

- Co jeśli powiedziałbym, że o tobie? - szepnął, na co prychnęłam pod nosem, unosząc brew kiedy ten odwrócił się w moją stronę, przyciągając do siebie. 

- Nie uwierzyłabym ci. - odparłam z przekąsem, czując na plecach chłód jego metalowej ręki. - Więc zanim zaczniesz karmić mnie tymi słodkimi kłamstewkami, zacznij lepiej od tego, dlaczego twój stary uniform znajduje się obecnie na kanapie tuż obok. - dodałam, kiedy ten odwrócił wzrok, wyglądając jak dziecko, które ktoś właśnie przyłapał na czym niewłaściwym. 

- Chciałem... posłuchaj ja... - odsuwając się od niego, ruszyłam w kierunku wspomnianej wcześniej kanapy, zabierając leżący na niej strój po czym udałam się w kierunku drzwi. - Co robisz?

- Już raz prosiłam, abyś się go pozbył. Co jeśli znalazłby go Jason? Jest coraz starszy jeśli odkryje, że wciąż się w tym babrasz, możesz później tego żałować. - odparłam łapiąc za klamkę, jednak otwarcie drzwi uniemożliwiła mi ręka, która domknęła je z powrotem. - Bucky. Lepiej zabierz tę rękę. - Odwracając się oparłam się o drzwi plecami, patrząc mu prosto w oczy. Poczułam lekki niepokój, ponieważ ostatni raz widziałam u niego podobne spojrzenie, kiedy jego druga osobowość brała górę.

- Będę go potrzebował. - powiedział stanowczo, zabierając rękę i sięgając po strój. Widząc co zamierza, odsunęłam się uniemożliwiając mu to. 

- Od ośmiu lat go nie zakładałeś i obiecałeś, że już tego nie zrobisz. Nie jesteś już tak szybki i zręczny jak kiedyś. Cholera James. Zemsta go nam nie wróci. Steve na pewno nie chciałby, abyś się w to ładował. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 24, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

But... I knew Him - Bucky BarnesWhere stories live. Discover now