Rozdział XXX - Bucky? (Suzan)

3.1K 198 29
                                    

Otwierając oczy, znów miałam Go przed sobą. Żyję. Bądź nie żyjemy oboje, choć jednak nie. Gdybym zginęła, upadek na podłogę nie bolał by tak bardzo. Omijając mnie, skierował się wprost w kierunku kobiety o długich czerwonych włosach, przez co choć przez chwile nie zwracał na mnie uwagi. Obserwując ich walkę spostrzegłam, że mimo iż ta dziewczyna była naprawdę dobra nie mogła sobie poradzić z Jamesem, a może właściwie tym Żołnierzem. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co teraz dzieje się w jego umyśle. W każdym bądź razie na pewno nic przyjemnego. Podnosząc się rozglądałam się za jakimś przedmiotem, którym mogła bym się obronić. Tak trochę naiwne z mojej strony, skoro on ma broń, ale jeśli słowa na niego nie działają, to wybije mu tego nazistowskiego dupka z głowy. Gdy odgłosy walki ustały biorąc pierwszy lepszy metalowy przedmiot, który napatoczył mi się pod ręką, czekałam aż będzie na tyle blisko, abym mogła go ogłuszyć. A co jeśli uderzę zbyt mocno? Ostatnia szansa, podnosząc się i najciszej jak tylko potrafię, podbiegłam do niego i uderzyłam go w tył głowy. Chwiejąc się upadł na kolana, wciąż jednak będąc świadom tego co się wokół dzieję. Twardą ma głowę nie ma co, ale nie mam innego wyjścia.

- Wybacz, musiałam - odparłam mrużąc oczy tym razem padł z oczekiwanym skutkiem. O rany. Nigdy więcej. Przepraszam James. Upuszczając metalowy przedmiot obróciłam się w kierunku dziewczyny. 

- Dobra robota - odparła podchodząc do niego. - Muszę go zabrać. Jego znajomi trochę narozrabiali, a tylko on wie jak ich powstrzymać.

- Byle jak najdalej od tego miejsca - odparłam, a dziewczyna wyciągając telefon wybrała numer i przyłożyła telefon do ucha.

- Clint musisz mi pomóc. Znalazłam go. - odparła, po czym ustaliła z nim resztę szczegółów, dotyczących naszej lokalizacji i kryjówki. - Czekam. - dodała, po czym chowając telefon zbliżyła się do nie przytomnego Jamesa, przewracając go na bok i związując mu ręce.

- Czy to konieczne ? - odparłam przyglądając się jej poczynaniom.

- Jeśli się ocknie, nie ma stu procentowej pewności, że znów będzie... normalny. - dodała, a do środka wszedł mężczyzna z łukiem? Wojowniczka, Robin Hood i gość z metalowym ramieniem, wywracający twoje życie do góry nogami. Czuje się jak po lekcji w-f, kiedy grałam w dwa ognie tylko zamiast piłki ból przypomina raczej rzut mną. Bądź co bądź najważniejsze, że w końcu go znalazłam. Tak jak obiecałam.

***

Gdy dotarliśmy na miejsce w raz z Clint'em i Natashą umieściliśmy Jamesa na łóżku, unieruchamiając go. 

- Jeśli się ocknie dam wam znać. - powiedziałam, biorąc krzesło i siadając tuż obok jego łóżka.

- No dobrze, ale uważaj na niego i poinformuj nas zaraz, gdy tylko zacznie się przebudzać. - odparła Nat po czym wyszła.

- No i zostaliśmy sami. - szepnęłam, czując jak powieki robiły się coraz cięższe, ale nie dałam za wygraną. Wciąż go obserwując, po raz pierwszy mogłam mu się na spokojnie przyjrzeć. Niesamowity jest fakt, że jeden człowiek może tak namieszać w życiu innych, nawet nie będąc tego w pełni świadom. A teraz leży tu jakby nigdy nic. Jakby poprzednie wydarzenia nie miały miejsca. A i tak czuję się jak przy naszym pierwszym spotkaniu, pełna obaw a zarazem spełniona. Spełniona? Tak. Jakbym znalazła coś czego szukałam od wielu lat. Oby nie okazało się to tylko naiwnym rozważaniem. W końcu tak naprawdę wiem o nim tylko tyle co przeczytałam w muzeum. 




But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz