Rozdział XVI - ,,Polegli Bohaterowie'' (Suzan)

3K 215 19
                                    

Prowadząc samochód, starałam się zachować zimną krew. Co w tej sytuacji, wcale nie było takie łatwe. To wszystko, zaczyna mnie już przerastać, a z każdą chwilą było co raz gorzej. Czułam jak stres i przemęczenie, daje o sobie znać. Wymijając nerwowo auta wciąż czułam, jak jego przeszywające spojrzenie spoczywa na mnie. Przez co serce biło mi jak oszalałe. Mimo wszystko, starałam się nie dać tego po sobie tego poznać. Choć moje nieudolne próby, jednak nie odnoszą rezultatów.

- Mam na imię James - odezwał się, przerywając niezręczną ciszę i wyrywając mnie z zamyślenia - Wiem, że to nie czas ani miejsce. Ale może już nie być okazji.

Mówiąc te słowa, opuścił wzrok przeczesując palcami swoje ciemno brązowe, ścięte do ramion włosy. Natomiast drugą ręką starał się nie co zatamować krew, wydobywającą się z jego rany. Mimo tego, że był w fatalnym stanie, jego twarz wciąż pozostawała niewzruszona. Jego opanowanie było wręcz przerażające. Zważając na fakt, że ściga nas organizacja, która za wszelką cenę chcę pozbawić nas życia. Zastanawia mnie tylko co takiego zrobił, że z taką zawziętością wciąż podążają za nim i mną. Niestety dar pakowania się w kłopoty, trzyma się ze mną nierozerwalnie odkąd sięgam pamięcią. Ale, nie mogłam go zostawić na pastwę losu.

- O czym ty mówisz? Uciekniemy im. - odparłam, starając się nieco podnieść go na duchu. Ja i mój przesadny optymizm. Mają nad nami sporą przewagę, a jedyną osobą która potrafiła by się stąd ulotnić jest James. Który nie jest teraz w stanie się bronić. - Mam na imię Suzan - dodałam i nie co zmieszana, spojrzałam mu prosto w oczy, po czym z powrotem skupiłam się na drodze. Wtedy zobaczyłam, że nie co skrępowany całą sytuacją z wahaniem otwiera usta. Być może, było to raczej poczucie winy.

- Suzan. Ja... - odwracając głowę w jego kierunku, czekałam na to co powie. Wtedy drogę zagrodziło nam czarne auto. W panice i odruchu gwałtownie skręciłam kierownicą, chcąc uniknąć zderzenia. Lecz na próżno. Rozległ się trzask uderzających o siebie pojazdów. Poczułam przeszywający ból głowy, jednocześnie słysząc pisk który sprawiał wrażenie, jakby wydobywał się z jej wnętrza. Odwracając głowę, przerażona spojrzałam w stronę pasażera. Opierał się o fotel sprawiając wrażenie, wręcz nieprzytomnego, mimo lekko przymrużonych powiek.

- James! Słyszysz mnie? - chwyciłam go za ramię, mocno nim potrząsając. Krzyczałam, lecz to nic nie dało. Jeszcze nigdy nie odczuwałam takiego lęku, jak w tym momencie. Lęku przed stratą. Choć owa strata nie była mi obca.

Wtedy usłyszałam jak otwierają się drzwi, w następstwie czego ktoś łapiąc mnie w pasie, wyciągną mnie z samochodu. Krzyczałam, czując drapanie w gardle. Szarpiąc się w celu wyswobodzenia z uścisku, cały mój wysiłek zdawał się w żadnym stopniu nie oddziaływać, na trzymającego mnie faceta w czarnym mundurze. Myśl o tym, że najpewniej zabiją Jamesa sprawiała, iż do oczu spływały mi łzy. Mimo iż nie znałam go zbyt dobrze, był mi bliski. Do czarnego auta dołączyły jeszcze dwa inne, a z nich wysiedli inni umundurowani i uzbrojeni faceci. Strach obezwładnił moje ciało, czułam, że cała się trzęsę. Wtedy dostrzegłam, że z auta wysiadła osoba którą dane było mi już zobaczyć. Nick Fury. Osoba, która budziła respekt w każdym. Super szpieg, a zarazem szef S.H.I.E.L.D. Gdzie gdyby nie fakt, iż znalazłam się w nieodpowiednim miejscu i czasie, zaczynała bym właśnie pracę. Pojawiła się jednak iskierka nadziei, która zgasła zaraz po tym jak jeden z agentów zbliżając się do nieprzytomnego Jamesa, wycelował broń wprost w jego głowę.

- Nie róbcie mu krzywdy! Proszę! On nie jest taki jak myślicie! - wykrzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy. Dygocząc, zrozpaczona spojrzałam na Nicka, który zmierzył mnie uważnie wzrokiem, po czym skierował wzrok na Jamesa.

- Zabrać go. - rozkazał, po czym trzech uzbrojonych facetów podeszło do Jamesa i wyciągnęła go z auta. Chwilę później, podjechał opancerzony czarny samochód. Otworzyli tylne drzwi, po czym wnieśli go do środka kładąc go na na czymś przypominającym nosze, opatrzyli go, a następnie przykuli go do nich sprawiając, że w żaden sposób nie mógł się uwolnić. Choć, patrząc na jego obecny stan, nie musieli się obawiać reakcji z jego strony. Potraktowali go jak przedmiot, coś co można po prostu związać i przewieźć z miejsca, na miejsce. Zaraz po tym ciemnoskóry mężczyzna z przepaską na oku, podszedł do mnie.

- Kim jesteś i dlaczego mu pomagasz? - powiedział z kamiennym wyrazem twarzy. Ton jego wypowiedzi sprawił, że wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz. Miałam wrażenie, jakby potrafił wydrzeć z człowieka, nawet najbardziej skrywane kłamstwo. Oko w oko z samym Nickiem Furym. Kto by się spodziewał, że poznam go w takim momencie. Bo ja, na pewno nie. I co ja mogę mu teraz odpowiedzieć? Znalazłam go zakrwawionego pod drzwiami i postanowiłam zabrać do mieszkania? Choć to prawda, brzmi nie zbyt przekonująco. Bo kto normalny by tak postąpił? Jeszcze w dodatku jestem obejmowana, przez jakiegoś spoconego faceta. Na samą myśl o tym, robi mi się nie dobrze.

- Co z nim zrobicie? Nic nie rozumiecie. Oni zaraz się tu zjawią. - odpowiedziałam, podnosząc głos. I nie myliłam się. Czarne samochody zbliżały się w naszym kierunku. Nick krzycząc do umundurowanych agentów, ponaglił ich do wymierzenia broni w ich stronę. Rozległ się huk wystrzeliwanych pocisków. Szarpnięciem za ramię, agent ciągną mnie wprost do czarnego samochodu, wpychając mnie do niego. Panował zamęt. Agenci S.H.I.E.L.D. i Hydry zawzięcie strzelali do siebie. Nagle rozległ się wybuch, a jedno z aut Hydry poleciało w powietrze, po czym upadło na dach. Agent który usiłował mnie wciągnąć do samochodu, obrócił się gwałtownie słysząc wybuch. Korzystając z okazji, kopnęłam go w krocze i gdy tylko zwiną się z bólu, odepchnęłam go i pobiegłam w stronę opancerzonego auta, do którego zabrali Jamesa. Leżał nieprzytomny, gdy z tyłu słyszałam krzyki agenta.

- Ej ty! Wracaj natychmiast. Bo będę zmuszony użyć broni! - czcze pogróżki. Wszyscy, byli zbyt zajęci walką z Hydrą. Dlaczego tak bardzo zależy im na Jamesie? Mam nadzieje, że sama go o to zapytam. Ale teraz, nie mogę mu pomóc. Powiedział mi, abym nie dała się złapać. I nie pomogę mu, jeśli uda się im to zrobić.

- Wrócę. - wyszeptałam, po czym co sił pobiegłam w kierunku jednej z ulic. Agent gonił mnie przez jakiś czas, ale w końcu udało mi się go zgubić. Schowałam się w jednym w budynków. Natarczywie łapałam oddech, opierając ręce o kolana. James. A co jeśli mu się coś stanie? Dlaczego tak cholernie się o niego martwię? Znam go tak krótko, a czuję jak bym znała go od wielu lat. Być może, jest to po prostu głęboko skrywana, choroba psychiczna. Wygląda na to, że oboje mamy jakieś defekty. Co skłania mnie do wplątania się, w jeszcze większe tarapaty. 

Nagle wystrzały ucichły, a samochody S.H.I.E.L.D. odjechały. Tak, jak można było się spodziewać, Hydra uciekła z podkulonym ogonem. Jedno auto S.H.I.E.L.D. zostało. Szukają mnie. Wycie syren z policyjnych samochodów, rozległo się na ulicy. W całym tym zamieszaniu, nawet nie zorientowałam się, że znajduje się przy wejściu do muzeum. Nie czekając, weszłam do środka. Muszę tu przeczekać, dopóki nie odjadą. Szłam wgłąb pomieszczenia, a wokoło był tłum ludzi. Zwiedzający plątali się po wystawach, uniemożliwiając przejście. Przez co rozsądnie, było przejść do drugiego pomieszczenia. Muszę sobie wszystko przemyśleć. Nic o nim nie wiem. Nie wiem dokąd Go zabrali. Musze się ukrywać. W co ja sobie wyobrażałam? Zachciało mi się heroizmu. Idąc zamyślona, podniosłam wzrok. Widniał tam plakat z Kapitanem Ameryką. Znajdowałam się właśnie w pomieszczeniu, poświęconym głównie jego osobie. Ile ja bym dała, aby być taka jak on. Szłam przed siebie, oglądając zdjęcia i czytając niektóre fragmenty tekstu na plakatach, znajdujących się na ścianie. Idąc tak po niedługim czasie, trafiłam na gablotę,  a nad nią widniał napis ,,Polegli Bohaterowie''.

Opuściłam wzrok, chcąc przejrzeć materiał znajdujący się w niej. Zamarłam wytrzeszczając oczy w stronę osoby, znajdującej się na zdjęciu. Wyglądał jak James. Niczym słup, wpatrywałam się w zdjęcie. To niemożliwe. Idąc dalej, zobaczyłam ekran na którym wyświetlony był czarno-biały film. Na którym zobaczyłam jego i Kapitana Amerykę śmiejących się razem. Niczym zahipnotyzowana, stałam spoglądając na nich. Oni są przyjaciółmi. W głowie miałam mętlik. Czułam się jakby ktoś nagle przyłożył mi w twarz. Musze odszukać Kapitana. Tylko on będzie w stanie pomóc Jamesowi. To nie będzie proste. Ale nie mam innego wyboru. Mam tylko nadzieje, że nie będzie za późno. I że nie weźmie mnie za wariatkę, gdy powiem, że porwali jego zmarłego kolegę z wojska. Aż mam ochotę się napić.


Witam ! :D

Kolejny rozdział do kolekcji :D Natłok akcji zmusił mnie do licznych poprawek inaczej szybciej został by opublikowany xD ale musiałam :p Tak wiec zachęcam gorąco do komentowania i oddania głosu jeśli się spodobało rzecz jasna :) a jeśli nie... to też możecie ^v^ :D :D Tak więc czekam na wasze opinię i do zobaczyska w kolejnym rozdziale. Trzymajcie się :3 :)   

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz