Rozdział XLXIII - Steve cz.2 (Suzan)

468 30 7
                                    

- Wynoś się z mojego domu. - niski i poirytowany głos rozbrzmiał w pomieszczeniu zaraz po tym, gdy James przekroczył próg drzwi. Zmierzwione włosy jak i intensywnie łapane oddechy, tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że te ostatnie godziny były dla niego istną katorgą. Zresztą nie tylko dla niego. 

- Barnes. Uspokój się. Musimy porozmawiać. - odparł spokojnie Stark, lecz pomimo prób lekki niepokój i tak wkradł się do jego głosu. Jak mógłby nie czuć się zagrożony w obecności rozwścieczonego bruneta, który kiedyś niemal pozbawił go życia. Tony jednak też nie był bez winy. 

- Bucky. Proszę. Posłuchaj go. - mówiąc to łagodnie, skinęłam głową w jego stronę, dając mu tym samym znak, aby nie zrobił niczego głupiego. Wchodząc do środka stanął na przeciwko Starka, będąc niemal tuż obok mnie. 

- Chcesz porozmawiać, a wysyłasz po mnie agentów uzbrojonych w pociski usypiające? - zapytał rozwścieczony, chyba tylko cudem powstrzymując się przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu. 

- Skąd miałem wiedzieć, czy po ośmiu latach ci się nie pogorszyło. Nie mogłem ryzykować. 

- Skąd wiesz gdzie mieszkam? Tylko dwie osoby z zewnątrz wiedziały gdzie jest to miejsce. 

- Steve mi powiedział. A właściwie zostawił nagraną wiadomość. - powiedział, na co James zamilkł skonsternowany, widząc jak Stark przygnębiony sięga po telefon. - Myślę, że powinieneś usiąść i się uspokoić. 

- Nie chrzań tylko mów o co chodzi. - słysząc to dwoma ruchami telefonu sprawił, że nad ekranem pojawił się hologram. - Co to jest. - dodał James cofając się i nie spuszczając z oczu nagrania, na którym widniał Steve. 

,,Tony. Jeśli to oglądasz, to znaczy, że... mnie już nie ma. Wiem, że dawniej nie zawsze się dogadywaliśmy i minęło sporo czasu, odkąd rozmawialiśmy po raz ostatni, ale chciałbym cię o coś prosić. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawiodłem jako przyjaciel i nie mam prawa czegokolwiek od ciebie wymagać. Przepraszam, że nie dawałem znaku życia i postanowiłem działać na własną rękę. Myślałem, że będąc tak blisko celu sam zdołam zniszczyć organizację, która odebrała mi lata życia. Byłem tak blisko. Być może był to egoizm, ale nie chciałem po raz kolejny narażać przyjaciół na niebezpieczeństwo. Nie chciałem, aby stało się z wami to samo co z Clintem. Ta cała złość, nienawiść skrywana przez lata. Czułem, że nie mogłem postąpić inaczej. I przypłaciłem za to najwyższą cenę. W naszym zawodzie, zawsze znajdzie się ktoś kto miał gorszy dzień, więc mogłem jedynie czekać, aby te wszystkie negatywne uczucia znalazły ujście w walce. Czasami wydaje mi się, że tylko zemsta była w stanie utrzymać mnie przy zdrowych zmysłach, ale później włączałem telewizję i widziałem jak starasz się dowodzić mścicielami. Jak pomimo luk w zespole, raz za razem zwyciężacie, mając u boku co raz to nowszych rekrutów. Zawsze mi to imponowało. Ta twoja nieugiętość. Wiem jednak, że jest ci ciężko. I nie powinienem cię zostawiać z tym wszystkim samego, ale tarcza powoli zaczynała mi ciążyć. - przerywając, odwrócił głowę, zerkając za stojącą w kącie tarcze, jakby to ona była przyczyną wszystkich nieszczęść, po czym spojrzał wprost w obiektyw uśmiechając się. - Bucky. - James przez cały czas stał zszokowany, nie mogąc wydusić z siebie choćby słowa, jednak słysząc to wzdrygnął się, a jego oczy zaszkliły się od wstrzymywanych łez. Nie tylko jego. - Kieruje to nagranie również do ciebie. Wiem, że obiecałem nikomu nie zdradzać twojego miejsca zamieszkania, ale potrzebujesz ludzi godnych zaufania. Radzisz sobie i potrafisz zadbać o Suzan i Jasona, ale prawda jest taka, że Hydra nie zaprzestanie poszukiwań. Kiedyś mogą do was dotrzeć i nie chciałbym, abyś znów musiał sam się z tym mierzyć. Nie kiedy masz tyle do stracenia. Tony ma swoje wady, jak każdy, ale wiem, że jest w stanie zapewnić ci wsparcie w razie problemów. Chciałbym, abyście się pogodzili. Jesteście dla mnie jak rodzina. Kocham was. I świadomość, że darzycie się nienawiścią, sprawia, że nie mogę przestać o tym myśleć. Oszukałem cię mówiąc, że wyjazd do Europy to tylko kolejna zwykła misja. Miała być ostatnią. Chciałem z tym skończyć. Myślałem, że tak jak podczas wojny wpadnę do środka i będę wiedział czego się spodziewać. Może nie byłem jednak tak silny, jak mi się wydawało. To było głupie. Za co przepraszam. Tarcza to symbol. Tak jak i Kapitan Ameryka. I nie chciałbym, aby został pogrzebany razem ze mną. To również obowiązek i ciężar, ale liczę, że znajdziecie kogoś kto temu podoła. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie. I za jakiś czas, wszyscy będziecie mogli odetchnąć z ulgą, wiedząc, że zrobiliście wszystko co konieczne, aby ten świat przetrwał. 

- Nie. To kłamstwo. W co ty znowu pogrywasz! - warknął James roztrzęsiony, mierząc Starka wściekłym spojrzeniem.

- Chciałbym. Naprawdę. Wierz mi, że nie byłbym zdolny do sfałszowania czegoś takiego. Dostałem to nagranie kilka godzin temu. Jadę dziś do Europy, aby go stamtąd zabrać. - odparł na co James, zatoczył się opierając o fotel i siadając na jego podłokietniku. Podchodząc bliżej i powstrzymując się od płaczu, objęłam go wokół ramion opierając podbródek o czubek jego głowy. Tkwiliśmy tak przez chwilę, gdy w końcu James odwrócił, głowę w stronę Starka. 

- Jadę z Tobą. - powiedział starając się trochę uspokoić, po czym wstał, wędrując wzrokiem ode mnie do Starka. - Wracamy do Nowego Jorku.  

Dobry :v

Huh szmat czasu mnie tu nie było. Tak zrobiłam to nie bijcie. Obsada się trochę w tej książce skurczyła, ale powoli czołgam się ku końcowi tak że do kulminacji tuż tuż. Cierpliwości <3 

But... I knew Him - Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz