34

536 40 38
                                    

Minął tydzień. Dzisiaj jest najprawdopodobniej dzień mojej porażki, opieczętowanie głupoty mojego całego życia — egzaminy. Aiko obudziła mnie bym na pewno nie zaspał i podała mi przygotowany, wyprany, pachnący mundurek. Nie często tak szykowała mój strój więc widać, że bardzo się stresowała. Może stresowała się bardziej niż ja. Ja podchodzę do tego bardzo luźno. Co ma być to będzie, nie uczyłem się nawet więcej niż normalnie. W końcu ten test ma być sprawdzeniem tego jak się uczyłem a nie nauczyłem.

— Nie stresuj się Aiko, jak mi nie wyjdzie zostanę modelem — uśmiechnąłem się zakładając spodnie.

— Weź, skup się już! — powiedziała Aiko biegnąc do torebki.

Stanąłem przed drzwiami i zacząłem ubierać buty. Szatynka szybko grzebała w swojej torbie pełnej niepotrzebnych rzeczy aż w końcu wyciągnęła z niego małe serduszku, jakby od wisiorka.

— On przynosi mi szczęście. Zawsze jak go noszę to spotyka mnie coś dobrego. Weź go gdzieś sobie schowaj — uśmiechnęła się dziewczyna — Miałam go przy sobie kiedy cię poznałam i kiedy w szpitalu poczułeś się lepiej po wypadku.

Uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem Aiko, tak ostatni raz przed tym jak zostanę sprzątaczką. Dziewczyna poczochrała mnie trochę po włosach. Dla jej bezpieczeństwa nie odprowadziła mnie do szkoły. Wiedziałem, że trzyma za mnie kciuki. Nie mogę tego zjebać. Nie dla niej.

Spotkałem się z Iwaizumim, to znaczy zobaczyłem go przed szkołą. Zaciągał się papierosem, robił to tylko gdy naprawdę się stresował. Też nie jestem aniołem i czasami korzystałem z jego propozycji typu ,,chcesz jednego?". Dzisiaj zobaczywszy go taki właśnie miałem zamiar.

— Hej, jak nastrój? — zapytałem się klepiąc Iwę po plecach.

— Weź, kompletnie nie mogłem zasnąć. Chcesz jednego? — zapytał.

Wziąłem sobie jednego, Iwa dał mi zapalniczkę. Potrafiłem normalnie palić, zaciągnąć się i nie zakrztusić ale to nie było dla mnie. No ale żeby tradycji było za dość to sobie wziąłem. Ja i Iwaizumi potajemnie częstowaliśmy się ,,jednym" przed każdym ważniejszym egzaminem. Gdy byliśmy pierwszoklasistami robiliśmy to w krzakach, a teraz? Jawnie, przed drzwiami od szkoły. Dorośliśmy. Wow, jestem prawie dorosłym facetem.

Korzystając z dobroci Iwaizumiego poczułem mocne klepnięcie z tyłu prosto w moje plecy.

— Taki dobry chłopak, dzień dobry mówił na klatce a tu papierosy — roześmiał się Matsukawa.

— Oj, to tylko jeden — odpowiedziałem.

— Dobra, kończcie to stowarzyszenie niszczących sobie płuca bo się wszyscy spóźnimy — zaproponował Makki, który stał obok Iwy-chan.

Zgasiłem niedopalonego papierosa i razem z moimi przyjaciółmi weszliśmy do szkoły. Potem wszystko szło zgodnie z planem. Usiedliśmy na miejscach, dostaliśmy kartki do rąk. Wziąłem głęboki oddech. Rzuciłem okiem na pierwszą stroną.

,,Stolica, która jest najbliżej równika 0 stopni to ________".

Nie wiem tego. Zestresowałem się. Ten test był mieszanką wszystkiego. Trochę japońskiego, geografii, biologii, fizyki, matematyki i chemii. Co prawda biologii, chemii i fizyki było niewiele jakoś musiałem to napisać. Przypomniało mi się, że mam w kieszeni serduszko od Aiko. I zacząłem pisać. To co wiedziałem, bo oczywiście nie byłem aż tak przygotowany.

No i tak skończyłem. Ledwie zdążyłem wszystko zrobić. Nawet nie sprawdziłem czy dobrze zaznaczyłem odpowiedzi. Odłożyłem długopis ale poczułem w podświadomości, że aż tak tego nie spierdzieliłem. Powinienem zdać. Wyszedłem z tą myślą i przed drzwiami zapytałam Makkiego, Iwę i Matsukawę jak im poszło;

— Dobra, ja serio myślałem, że to zdam — roześmiał się Makki. W jego głosie był pewnego rodzaju żal i rozczarowanie.

— Nie no ja chyba na taką dobrą trójkę wyjdę, chyba — odpowiedział mi Iwaizumi naciskając na słowo chyba.

W sumie wszystko było niepewne. W życiu jest tak przewrotnie, że zaraz może okazać się, że tylko Makki z nas czworga zda.

— Co ma być to będzie, ja bym chętnie opił wyniki jak już będą — roześmiałem się starając poprawić atmosferę.

— Te, Shittykawa, wyniki czasem nie będą w twoje urodziny? —zapytał Matsukawa.

No właśnie. I to jest problem. Albo będę miał super urodziny, albo będę opijał swoją porażkę.

— Ale się nie przejmuj bo masz rok młodszą dziewczynę to może skończycie razem w klasie — roześmiał się Iwa-chan.

Wszyscy parsknęli śmiechem a ja tylko uśmiechnąłem się przez złość. Chociaż tego nie pokazywałem naprawdę chciałem dobrze napisać ten egzamin. Chciałbym dostać się na normalny uniwersytet, a nie do jakiegoś uniwerka dla niedorozwiniętych. Przecież nie jestem chyba aż tak słaby, prawda?

Wróciłem do domu nieco rozczarowany moim pokazem na teście. Przekluczyłem drzwi i niespodziewanie Aiko rzuciła się w moje objęcia. Aż tak przeżywa te głupie testy? Nie, to nie testy. Coś się stało.

— Hej, coś się stało? Czekaj, zamknę drzwi — Aiko puściła się z mojego uścisku a ja zakluczyłem drzwi.

— Tobio — wyjąkała rozstrzęsiona Aiko.

I już wiedziałem co się stało. Czyli ten cały rozpruwacz jednak nie dał za wygraną. Miałem tylko nadzieję, że chłopak żyje bo to ja miałem mu kiedyś napukać po skończonym, wygranym meczu.

— Co się stało z Tobio-chan'em? — zapytałem łapiąc szatynkę za dłoń.

— On, złapał go — powiedziała na jednym wydechu.

— Co zrobił? — zów zadałem pytanie, tak jakby niedowierzając w słowa wypowiadane przez moją dziewczynę.

— Szedł ulicą, wtedy on próbował go zaatakować. Ale wtedy Tobio go złapał i zadzwonił na policję. Zamknęli go rozumiesz? Do rozprawy przesiedzi w dołku! — uśmiechnęła się Aiko i mocno mnie przytuliła. Ulga w jej oczach, zachowaniu a nawet barwie oczu napawała moje serce szczęściem.

— Cieszę się, naprawdę się cieszę Aiko — szepnąłem jej do ucha — a dzięki twojemu serduszku napisałem egzamin bardzo dobrze.

Trochę skłamałem. Ale chyba dla takich chwil czasami warto pokolorować rzeczywistość.

inna niż wszystkie I oikawa x oc [po korekcie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz