5 I 2020

26 9 0
                                    

Wróciłem dziś do Stanford. Święta w domu jak zwykle były trudne. Co rok uświadamianie sobie, że każdy i tak ma cię za czarną owcę rodziny tylko, dlatego że udało ci zdobyć odwagę, żeby mieć własną opinię. Z czasem powinno być prościej. Chyba tylko będzie, kiedy przestanę tam przyjeżdżać i łudzić się, że ta sytuacja się zmieni. Co by w końcu nie mówić, trochę mogę być sobie winny. Pytaniem jest, czy chce to zmieniać.

Andrew uważa, że egoizm może mnie kiedyś uratować. Na wspólnie spędzonym Sylwestrze, opowiedziałem mu chyba wszystko, co mógł ominąć, od kiedy się ostatnio widzieliśmy. Nie jestem jednak pewien, bo upiłem się i brakuje mi urywków z naszej bardzo długiej rozmowy. Głównie jednak skupiliśmy się na związkach — tym moim i tym Lily. W jego przekonaniu Timothy może mieć naturę podrywacza albo mieć jedną osobę, z którą łączy go jakaś więź. Skoro jest w związku (i to dość oficjalnym, wbrew pozorom sporo osób o nim wie) nie może być takim idiotą i już na początku zdradzać Lily praktycznie na widoku. Za krótko są razem na coś takiego. Powiedział mi też, że nie znam perspektywy Lily o tym i może być tak, że ona wie coś, czego ja nie, co rozwiązuje cały ten absurdalny problem. Nie wykluczam, może tak być. Trochę za mocno zafiksowałem się w doszukiwaniu tego, co najgorsze, dostając przy tym paranoi.

Natomiast, co do mojego związku, to stwierdził, że moja osoba stanowi największy problem i fakt, że nie wiem, czego chcę. Ciężko się nie zgodzić, widziałem o tym wcześniej. Miałem dość sporo czasu na przemyślenia o tym, nie widząc się z nim przez jakiś czas. Za dużo mi to nie dało, ale przynajmniej uświadomiłem sobie, że trochę mi go brakuje. Na ten moment to powinno wystarczyć, później będę mieć martwić jak to ewentualnie zakończyć.

Właściwie to właśnie idę się zobaczyć z Jaime'im. Na pewno też to opiszę, w ramach uzupełnienia wpisu z dzisiaj. Trochę ostatnio to zaniedbałem.

Pamiętnik Victora (Franken)SteinaWhere stories live. Discover now