8 XII 2019

59 10 0
                                    

Jest trzecia w nocy, jestem pijany i szczęśliwy. Powinienem zaznaczyć, że mój stan nie jest aktualnie zbyt stabilny, a myśli tak chaotyczne, że przestaję je rozumieć. Jakbym kiedykolwiek je rozumiał.

Może zacznę od tego, że Jaimie jest najwspanialszą osobą, jaką spotkałem. Przystojny, umie robić kawę, piękny charakter, wspaniałe poczucie humoru i z jakiegoś powodu mnie lubi. Jeszcze tylko nie mam pewności czy na pewno w taki sposób jak ja jego.

Dobrze, ale przejdźmy do konkretów, dopóki je pamiętam. A więc po nudnym dniu spędzonym na dosłownie niczym, bo nie dość, że była sobota, to dziś nie miałam zmiany w pracy, wyspałem się, zjadłem coś i mentalnie szykowałem się na imprezę. Niby nic specjalnego, kolejna impreza w domu bractwa, ale ja miałem odmówić? Miałem odmówić Jaimiemu? Założyłem klasycznie swoje New Balance'y a do tego czarne spodnie i brudnozieloną koszulę w kratę. Ktoś by mógł stwierdzić, że zakładałam za dużo zielonego. To prawdopodobnie prawda. Ale co mam zrobić? Pasuje mi to do oczy... Oczu. Powinien już iść spać.

Wracając... Koło dwudziestej byłem gotowy. Ładnie ułożone włosy, ulubione perfumy, o tym, co trzymałem w portfelu, mogłem pewnie tylko pomarzyć, ale powiedzmy, że przyzwyczajenie każe mi tego nie wyjmować. Jakby moje życie seksualne to żart, więc przyzwyczajenie to zbyt mocne słowo. Byłem gotowy i czekałem na Jaimiego. Klaus w tym czasie odsypiał cały tydzień nie spania, więc mruknął, tylko żebym go nie obudził, wracając. Nie ważne, o której to będzie. Zastosowałem się do tej rady.

Nie musiałem długo czekać. Jak dla mnie wyglądał idealnie, ale przez mój aktualny stan obraz zaczął mi się rozmywać i pamiętam tyle, że po prostu ubrał się jak zawsze. I to wystarczało dla mnie. To zaczyna brzmieć jak jakaś chora obsesja na jego punkcie. A może ją mam? Co, jeśli naprawdę tak jest? A co gorsza, co jeśli on to widzi? .... Paranoję mam już za sobą, dobrze, że nie rano.

Zaprowadził nas do wielkiego domu. O ile pamięć mnie nie myli, już tam kiedyś byłem.

– Czemu aż tak ci na tym miejscu zależało?

Odkrywcze pytanie, wiem.

– Potrzebowałem iść na imprezę, a to jedyna, o której wiedziałem i do której mam wstęp.

Zabrzmiało to wtedy tajemniczo i podejrzanie zarazem.

Był to jeden z tych domów, których było stać na coś więcej niż piwo, stąd też nawiązała się rozmowa o alkoholu.

– Więc jeszcze nigdy nie piłeś wódki? – Byłem lekko zaskoczony, ale z drugiej strony... – Jestem w stanie zrozumieć, że z własnej woli jej nie pijesz, ale żeby nigdy?

Chociaż z drugiej strony, to chyba aż tak popularne w Stanach nie jest. Ale nie mam pojęcia, nie pytajcie mnie o nią. Mój dziadek ma jej dużo w swoim barku. Pierwsze wakacje z Lily u niego, jak nas zostawili samych w domu, skończyły się jej brakiem. Na szczęście z butelki 0,7l było tam mniej niż połowa.

– Tak jakoś wyszło, nikt nie stawiał, sam wolałem nie zamawiać, żeby się nie skompromitować.

Mój wrodzony alkoholik zaczął szukać barku. I o dziwo udało mi się znaleźć w nim wódkę. Nalałem do czerwonych kubków niewiele, żeby nie przesadzić. Nie chciałem zabić swojego potencjalnego przyszłego chłopaka. Podałem mu kubek i do ręki wziąłem butelkę Coli. Niepewnie się na mnie spojrzał, po czym wypił zawartość. Jego wyraz twarzy? Nie do opisania. Ledwo powstrzymałem śmiech, bo w końcu nie wypada się śmiać z cierpienia.

Po tym definitywnie stwierdził, że jego świadomość unikała tego specjalnie.

Kilka następnych godzin mijało dobrze. Na dobre nawet wyszło to, że nie spędziliśmy wtedy każdej minuty ze sobą. Ciężko opisać to, czemu to, czemu wyszło na dobre, ale tak było. Przed tym jednym piwem za dużo, zdążyłem nawet do Lily zadzwonić, żeby jej na bieżąco opowiedzieć, jak tam idzie moja "randka". Przerwałem jej tylko naukę, ale zbytnio nie narzekała na to.

Pamiętnik Victora (Franken)SteinaWhere stories live. Discover now