20 II 2020

14 3 0
                                    

Chyba jestem gotowy na wyjazd do LA. Nie dość, że mam wszystko spakowane, to zatankowałem do pełna samochód (+ umysłem go), upewniłem się, że Lily nie ma swoich humorów, gdzie by stwierdziła, że ona jednak nie jedzie. Rezerwacja noclegu też jest aktualna, nikt nie odwołał koncertu na ostatnią chwilę. Jaimie też jest gotowy, a przynajmniej tak wywnioskowałem z naszej ostatniej rozmowy.

Jedyne, co właściwie mi zostało to sprawdzenie Timothy'ego. Po raz kolejny. Całkiem dobrze sobie radzi w społeczeństwie, co prawda przestał chodzić na imprezy, ale to da się wytłumaczyć tym, swoją niedawną "chorobą" i tym, że wciąż jest osłabiony. A bardziej otępiały. Że ludzie na prawdę w to wierzą i nie widzą, że coś jest z nim nie tak. Dodatkowo nawet Lily jest to na rękę, bo może się uczyć i przy okazji spędzać czas z nim, a nie na imprezach. Z Timothy'ego stał się bardzo dobrym słuchacz. Czasami tylko wolniej reagował na to, co ktoś mówi, ale to nic co było czymś podejrzanym. Powiedzmy.

Martwiłem się jednak o coś innego. Co, jeśli coś mu się stanie i nie będę miał, jak tego naprawić? Tutaj nawet skaleczenie będzie śmiertelne, a w LA nie będę miał dostępu, chociażby do krwi. Teraz teoretycznie w pełni legalnie też nie mam, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Tam z tym będzie gorzej. Niby zabrałem apteczkę i kilka innych przydatnych rzeczy, które w ostatnim czasie mi się przypadały, ale no krwi nie mam jak zabrać, tak żeby nie wyglądało to podejrzanie. Czy organów. Ostatnio, wczoraj na przykład, musiałem mu nerkę usunąć. Wystarczy mu tylko jedna, a tamta zaczynała gnić. I nawet nie jestem pewien, czy są mu faktycznie do czegoś potrzebne. Jedyne czego jestem pewien to, że potrzebuje mózgu, żeby funkcjonować. Nie wyjaśnię tego w racjonalny sposób, ale wiem, że tak jest.

Chociaż nie. Chyba jednak przejdę się po krew. Mam głupie przeczucie, że może się przydać. Tylko jeszcze nie wiem, jak ją będę transportować (mini lodówka nie jest głupią myślą), ale coś wymyślę. W najgorszym przypadku usunę koło zapasowe i tam wszystko schowam. Będę się martwił później tym, że to zrobiłem. Pośrodku niczego na autostradzie łatwiej będzie z niczego ogarnąć koło bez podejrzeń niż ludzką krew.

A właśnie przetaczam Timothy'emu krew. Wolę to robić częściej niż rzadziej. Pachnie śmiercią, jeśli za często się tego nie robi. Skóra traci kolor. Wygląda na martwego. Bardziej niż zazwyczaj.

Miałem coś jeszcze napisać, ale skupić on mi się nie daje. Zaczepia, próbując rozmawiać o tym, co robię i czy Lily ma jakieś powiązania z kwiatami.

Jakbym miał zgadywać, bliżej jej jest do Lilith niż lilii.

Zabiłaby mnie za ten żart aktualnie.

Chyba wystarczy na dziś. Czas się zająć dzieckiem. No znaczy Timothym.

Pamiętnik Victora (Franken)SteinaWhere stories live. Discover now