Rozdział 26

2.9K 126 55
                                    

Magda obudziła się z uczuciem pocałunku na ustach.

To nie miało najmniejszego sensu. Mimo to czuła, jakby ktoś dotykał jej ust. Delikatnie. Było to zaledwie muśnięcie. Właściwie bardziej wspomnienie tego muśnięcia.

Niewiele pamiętała z podróży do domu. Budziła się, a może jedynie odzyskiwała przytomność. Cały czas była wtulona w swoich braci, z których żaden nie chciał puścić jej ze swoich objęć. Przez to oplatały ją dwa męskie ramiona bliźniaków. O czymś rozmawiali. Zresztą nie tylko oni. Rozmawiała cała czwórka. Jednak ich słowa zlewały się w jedno. Brzmiały jak bełkot.

Co było później?

Wytężyła umysł, usiłując sobie przypomnieć. Nie było to łatwe. Cały czas łupało ją w głowie. Jednak czuła, że wspomnienia mają ogromne znaczenie. Jej bracia o czymś rozmawiali. O czymś, co jej także dotyczyło.

- Musimy ją chronić.

- Nie taka jest nasza umowa.

- Chrzanić umowę. Nie zdołali się niczego dowiedzieć.

- A teraz jeszcze Magda została pobita.

- Właściwie nie ona. Dawid dotrzymał swojej części umowy.

Nie wiedziała do kogo należy poszczególne głosy. Nie wiedziała ile razy traciła przytomność. Nie wiedziała nawet, kto położył ją do łóżka.

Przebudziła się jednak w środku nocy. Nie ona sama. Czyjaś sylwetka pochyliła się nad nią i uspokajająco pogłaskała po głowie.

Zamknęła oczy. Patrzenie sprawiało ból nawet pomimo panujących wokoło ciemności.

- Nie rób tak więcej. I trzymaj się od niego z daleka - usłyszała na granicy snu.

Zaraz po tym poczuła delikatny pocałunek, który ktoś złożył na jej ustach. Gdy jednak zmusiła się do patrzenia, nad jej łóżkiem nikt się nie pochylał. Ale nie była sama. Czyjeś ciepło otulało ją nawet gdy spała. Czyjeś ramiona oplatały jej ciało, gdy drżała z zimna.

Poranek okazał się... ciasny.

Magda powoli otworzyła oczy. Nie zrobiła tego szczególnie chętnie. Nie pomagało z pewnością dalsze łupanie w głowie, zatkany nos i ból zatok. Cała twarz zdawała jej pulsować, przez co nie od razu uświadomiła sobie, że nie jest sama. Jej pokój zrobił się dość tłoczny.

Na łóżku obok dziewczyny leżał Dominik. Zajmował sporo miejsca. Najwyraźniej lubił mieć przestrzeń do spania, bo przerzucił nogę nad nogami Magdy. Jednak to nie on okazał się największym graniczeniem dla dziewczyny. Gdy usiłowała się podnieść, uświadomiła sobie, że nagły ciężar nie wynika z okulenia kołdrą. Ciało dziewczyny przygniatało do łóżka ramię Pawła. Chłopak spał częściowo wtulony w jej bok. Na jego twarzy gościł błogi wręcz wyraz - tak różny od typowego dla niego szelmowskiego uśmiechu.

Bliźniaki spały jeden na drugim na podłodze. Mieli do dyspozycji dywan i gruby koc... i siebie nawzajem. Ich ciała tworzyły przedziwną plątaninę, która groziła połamaniem kończyn. A jednak wydawało się, że jest im całkiem wygodnie.

Na podłodze w pokoju Magdy znalazł swoje miejsce nawet Marcin. On jednak spał na wpół siedząco. Opierał się o krawędź łóżka. To on jako pierwszy uniósł głowę i zerknąć na Magdę. Jego oczy wyrażały skruchę i determinację. Przedziwna mieszanka nie była dla Magdy zrozumiała.

- Powinnaś jeszcze odpoczywać - zauważył spokojnie Marcin.

Każde z nich miało na sobie wczorajsze ubrania. Nawet Magda. Z pewnością nie były to odpowiednie stroje do spania.

- Wy też - odparła dziewczyna. - Powinniście spać w swoich pokojach.

- Nie chcieliśmy cię zostawiać. Byłaś przemarznięta. Ogrzewaliśmy cię.

- Czy... oni wiedzą, że ja...

- Rodzice nie wiedzą - odpowiedział domyślnie Marcin. - Wymyśliliśmy imprezę, która się przeciągnęła. Masz kłopoty, ale nie tak duże jak mogłaś mieć.

Magda westchnęła ciężko.

- Nic nowego. Co z Dawidem? - zapytała zmartwiona.

- Nie wiem. Jest jeszcze wcześnie. Zadzwonimy później do jednego z nich.

To jej nie wystarczyło. Ze wszystkich wspomnień najbardziej przebił się obraz Dawida, który przyjmował kolejne ciosy.

- Muszę się z nim zobaczyć - powiedziała, usiłując wstać.

To ostatecznie obudziło Pawła. A może już wcześniej nie spał? Wydawał się bardzo przytomny, gdy powstrzymał Magdę przed podniesieniem się z łóżka.

- Jesteś rozpalona - powiedział spokojnie, przykładając rękę do jej czoła. - I to niekoniecznie w tym znaczeniu, które bym chciał.

- Nie rozumiesz... On pozwolił się bić.

- Wiemy o tym. Ale to nie zmienia faktu, że musisz zadbać o samą siebie. Dawidem zajmują się w szpitalu.

- Muszę go zobaczyć.

- Dlaczego? - w głosie Pawła brzmiała autentyczna ciekawość.

- Bo jestem mu to winna.

- Nie wydaje mi się. To z jego powodu cię porwali.

- Ale... Ech, to nie ma sensu. Czego bym nie powiedziała i tak nie pozwolisz mi się z nim spotkać, prawda?

- Zgadza się - zgodził się skwapliwie.

- Dobrze. Wygrałeś. Idę dalej spać.

- Grzeczna dziewczynka - odparł, całując ją przelotnie w policzek.

Magda zamknęła oczy i usiłowała zasnąć. A dokładniej: usiłowała wyglądać jakby zasnęła. Nawet zaczęła oddychać głębiej, usiłując zmylić braci. Przynajmniej tą dwójkę, która już na pewno nie spała.

Po dłuższej chwili lekkie posapywanie dobiegło od strony Pawła. Marcin również zdawał się oddychać głębiej. Co jednak ważne, Paweł nie otaczał jej już ramieniem, dlatego Magda zdołała podnieść się na łóżku. Ostrożnie przeszła nad Dominikiem. Był łatwiejszą do pokonania przeszkodą niż wyższy, bardziej masywny Paweł.

Starając się robić jak najmniej hałasu, Magda podeszła do szafy i wyciągnęła z niej ubrania. Z gotowym kompletem ruszyła do łazienki, gdzie przebrała się w pośpiechu. Wróciła jeszcze do pokoju po swój telefon, który znalazła na biurku.

Gdy ubierała buty, nie wiedziała jeszcze, gdzie leży Dawid. Zamierzała jednak dowiedzieć się tego już na zewnątrz. Nie chciała teraz dzwonić do jednego z piekielnej trójki. Bracia nadal mogliby próbować ją zatrzymać. Upewniła się jedynie, że w kieszeni ma wszystko, czego potrzebuje, nim przekręciła zamek w drzwiach.

- Dokąd się wybierasz?

Podskoczyła w miejscu i odwróciła się błyskawicznie. Z trudem rozpoznała głos Pawła: był poirytowany, co nieczęsto mu się zdarzało. Teraz jednak chłopak wyglądał na nieźle wkurzonego. Co gorsza, miał wsparcie w postaci równie złego Marcina.

- Prosiliśmy...

- Nie, nie prosiliście. Zakazaliście - sprostowała Magda. - Muszę się z nim zobaczyć.

Bracia spojrzeli po sobie. Znowu porozumiewali się w myślach. W końcu obaj skinęli głowami.

- Zabierzemy cię do niego. Lepiej w ten sposób niż gdybyś miała teraz szukać autobusu. Ale po tym wrócimy do domu i od razu położysz się do łóżka.

- Obiecuję - odparła Magda.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Where stories live. Discover now