Rozdział 6

3.5K 169 24
                                    


Magda nie zamierzała brać udziału w tej głupocie. Powtarzała to najpierw w myślach, a później na glos, gdy siedziała z Martą na szkolnym boisku. O ile wcześniej uczniowie zerkali na nie z zaciekawieniem, o tyle jej słowa – wcale nie tak ciche – sprawiły, że spora część osób wpatrywała się w nie otwarcie. Właściwie to gapili się na nie. Ich oczy otwierały się szerzej, gdy wzrok natykał się na ozdobną kopertę, którą Marta obracała w palcach.

- Nie obchodzi mnie ile jeszcze tego wyślą. Nie zamierzam się w to bawić – po raz dziesiąty powiedziała głośno Magda.

- Ale musisz – odparła, jak zresztą za każdym razem, Marta.

- Niby dlaczego? Nie zmuszą mnie. Co zrobią? Zaatakują mnie na korytarzu? Na oczach nauczycieli? Przecież nie pobiją mnie, bo nie chcę się z nimi zmierzyć w jakiejś dziecinnej rywalizacji.

Marta westchnęła ciężko i objęła Magdę ramieniem. Dziewczynie wystarczyło kilka przerw, by zorientować się, że jej nowa znajoma bardzo lubi kontakt fizyczny. I chociaż ich znajomość trwała zaledwie kilka godzin, Magda już przynajmniej kilka razy była przytulona. Każdy ucisk był dodatkowo okraszony pełnym współczucia uśmiechem.

- Mogę spróbować coś zrobić – zaproponowała Marta. – Nie mogę nic obiecać, ale może uda mi się na nich wpłynąć. No, przynajmniej na Krzyśka, ale on na pewno zdoła przekonać resztę.

- Zostaw to. Zamierzam ich olać i tyle. Zresztą zostały jeszcze dwie lekcje i zmywam się do domu.

- Bracia cię odwiozą?

- Oni nie są moimi braćmi – zaprotestowała od razu Magda.

- W sumie... - Marta udała, że się zastanawia. – Też bym nie chciała takich braci. Ale z chęcią z nimi zamieszkam. Mogę nawet dzielić z jednym z nich pokój – dodała z szerokim uśmiechem.

- Nie ma sprawy. Masz na myśli kogoś konkretnego?

- Żartujesz sobie?! Każesz mi wybierać spośród nich?! Oni są boscy. Należą do gwiazd tej szkoły. Robert i Tomek reprezentują nas w zawodach sportowych. Zresztą razem z Maćkiem, co jest dla nich powodem do ciągłych kłótni. Marcin wygląda jak grzeszny motocyklista. No i jest jeszcze Paweł...

Marta aż westchnęła z przyjemnością zupełnie jakby postawiono przed nią przepyszny deser.

- Gdybym miała wybierać, Paweł byłby moim pierwszym typem. Ma opinię doświadczonego. laski na niego lecą, a on z tego korzysta. Słyszałam już dziesiątki opinii, że jest świetny nie tylko w całowaniu. Chociaż jego pocałunki są wręcz legendarne. Dlatego dziewczyny niemal się o niego zabijają. No i jest studentem. To zupełnie coś innego niż gość z liceum.

- Warto w ogóle zawracać sobie nim głowę?

- Żartujesz? Na każdej imprezie zarywa do niego po kilka lasek. Ta, którą wybierzesz, czuje się jakby została królową balu. I nawet gdy Paweł ją rzuca, nadal zostają wspomnienia. Cholernie dobre, gdybyś pytała mnie o zdanie.

- Wiesz z doświadczenia?

- Nie - w glosie Marty pojawiła się tęskna nuta. - Ale pewnie bym nie odmówiła.

- Nawet gdyby to miał być tylko jeden raz?

- Tak, nawet wtedy. Paweł wie, jak traktować kobiety. Nie angażuje się w związki, ale nie rozpowiada tez o swoich podbojach. Właściwie dla wielu dziewczyn to on jest podbojem. Chwalą się nim na prawo i lewo. I powtarzają to samo: Paweł świetnie całuje. Jeszcze lepiej...

- Wystarczy! - ucięła Magda. - Ja z nim mieszkam. To mój prawie brat. Nie chcę o tym myśleć.

- Ja bym własnie chętnie myślała. Brat czy nie, mieszkacie pod jednym dachem. Masz sporo okazji. Grzechem jest ich nie wykorzystać.

- Naprawdę średnio mnie to interesuje. Nie potrzebuję chłopaka.

- A mężczyzny? - zapytała z uśmiechem Marta.

- To samo. Zresztą zajmijmy się ważniejszym problemem. Chcesz mi z tym - uniosła zaproszenie - pomóc?

- Masz coś konkretnego na myśli?

- Tak sądzę.

***

Jak zwykle to Maciek zaproponował, żeby odpuścili sobie ostatnią lekcję. Nigdy nie był zaangażowanym uczniem, ale im dłużej trwała jego edukacja, z tym większym trudem przychodziło mu wstawanie do szkoły. Nie wspominając nawet o wysiedzeniu na lekcjach. Nie był w tym tak do końca osamotniony, bo towarzyszyli mu Krzysiek i Dawid, chociaż z zupełnie innych powodów.

Krzysiek nie lubił tracić czasu na lekcje, które nic dla niego nie wnosiły. Dlatego wolał siedzieć i regenerować siły. Podobnej regeneracji wymagał Dawid, chociaż z zupełnie innego powodu. Kac nadal dawał mu się we znaki, bo chociaż nie „walił już jak gorzelnia", co potwierdził wprost Maciek, nadal czuł się jak cień samego siebie. Bardzo skacowany cień.

- Myślisz, że się pokaże? – zapytał Maciek podekscytowany.

- Nie sądzę – odparł Krzysiek, na chwilę unosząc głowę znad książki.

- Ktoś już musiał jej powiedzieć, jak to u nas wygląda – nie poddawał się chłopak.

- Na pewno wie – wtrącił się Dawid zbolałym głosem. – Ale zdziwiłbym się, gdyby tak po prostu na to przystała. Jestem tylko ciekawy ile dni minie zanim się podda.

- O, it's alive! – krzyknął Maciek, ściągając na nich spojrzenia innych uczniów. – Już myślałem, że cię straciliśmy.

- Krzycz tak dalej to naprawdę stracicie. Łeb mi pęka, a ty się drzesz, jakbym miał problemy ze słuchem.

- A nie masz?! – krzyknął do ucha przyjaciela.

Dawid skrzywił się boleśnie.

- Daj mu spokój – wtrącił się Krzysiek.

- Dobra, dobra. Musisz zbierać siły, jeśli masz walczyć po lekcjach z nową.

- O nie. Twoje wyzwanie, twoja walka – zaprotestował Dawid. – Zresztą dalej nie mam pojęcia, co ona ci zrobiła. Chyba że to przez gości, z którymi przyjechała.

- Mam swoje powody – odparł Maciek, wymieniając z Krzyśkiem spojrzenia.

- Dobra, twoja sprawa. Tylko nie becz jak wyzwie cię na zawody w szydełkowaniu – zakpił Dawid.

- Nieee. Tego na pewno nie zrobi.

***

Magda nie zawiodła chłopaków. Zgodnie z ich oczekiwaniami, nie pojawiła się w miejscu ustalonego spotkania. Nie pokazała się, chociaż na miejscu była niemal cała szkoła. Zamiast niej natomiast na miejscu spotkania zobaczyli zaproszenie. Było otwarte. Wszyscy mogli widzieć jego treść. Czy też raczej dopisek zrobiony czarnym markerem.

NIE!

Magda wydała własną deklarację. I bardzo czytelnie ją przedstawiła.

Zaintrygowany tłum uczniów szybko stał się bardzo poirytowanym tłumem.

- Jak ona mogła ich tak olać?

- Pieprzony tchórz.

- Jeszcze się pojawi.

- Dorwiemy ją.

Trójka przyjaciół słyszała te głosy i wiedziała, co to oznacza. Jedyną nieświadomą osobą pozostawała Magda, bo chociaż jej nowi bracia zmyli się ze szkoły razem z nią, zdawali sobie sprawę, z czym przyjdzie im się jutro zmierzyć. Jutro i każdego dnia do czasu aż Magda nie podejmie wyzwania.

- Zmieniłem zdanie – powiedział wreszcie Dawid. – Sam się z nią zmierzę.

Maciek uśmiechnął się z satysfakcją. Właśnie na to liczył. Teraz mógł tylko wyciągnąć popcorn i patrzeć jak sytuacja sama się rozwinie. Nawet Krzysiek uśmiechnął się pod nosem. Doceniał rozrywkę w szkole, która zaczynała go nudzić.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Where stories live. Discover now