Rozdział 24

3.2K 136 58
                                    

Dopiero po odjeździe Marcina, piekielna trojka raz jeszcze zerknęła na Magdę. Tym razem ich spojrzenie było bardziej badawcze. Właściwie dziewczyna czuła się jakby rozbierali ją wzrokiem... i to nawet nie dla siebie. oceniali jej szanse. Nie trzeba było być geniuszem, by się zorientować dlaczego tyle uwagi poświęcają jej wyglądowi.

- No przykro mi, ale nic nie poradzę na to, jak wyglądam.

- Nie, jest dobrze- zapewnił ją Krzysiek. Delikatny uśmiech nie znikał z jego twarzy. Przez to dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy i on czegoś nie wypił przed tym spotkaniem. - Idziemy? - zapytał, podając jej ramię.

- Nie, możemy dalej tutaj stać i marznąć - zakpiła.

Maciek parsknął śmiechem. Drugie parsknięcie padło ze strony Dawida, jednak zdradzało zniecierpliwienie zamiast rozbawienia.

Magda nie wiedziała, w co się pakuje, przyjeżdżając tutaj. Chociaż może jednak wiedziała... Nikt nie musiał jej przekonywać, że to zły pomysł. Była szantażowana, dręczona i upokarzana. Była zmanipulowana. Ale nawet to wszystko nie pozbawiło jej woli walki. Nauczyła się jedynie lepiej wybierać bitwy, w których brała udział.

Dlatego szła z trzema chłopakami, których nie znała. Zmierzała z nimi do innych osób, których też nie miała okazji poznać.

To nie mógł być dobry pomysł. Na pewno nie był. Ale mimo to z nimi poszła. I wraz z każdym krokiem coraz bardziej tego żałowała. Nie wystarczyło, że szli w miejsca, do których nie sięgało światło lamp. Oni zmierzali do dzielnicy, w której mieściły się działki. Idealne miejsce dla gwałcicieli i morderców.

- Z nami nic ci nie grozi - usłyszała za sobą głos Dawida.

Powiedziała to na głos?

- A to nie was powinnam się obawiać? Wszyscy mnie przed wami ostrzegają. I to przez was mam problemy i marznę zamiast oglądać Netflixa.

- Nie zrobię ci krzywdy - powiedział cicho Dawid.

- W tym stanie na pewno nie. Jak można urżnąć się przed takim spotkaniem? - wycedził przez zęby Krzysiek.

Magda poczuła, jak ciało chłopaka stężało pod jej dotykiem. Wydawał się naprawdę wkurzony na Dawida. Bardziej niż pierwotnie sądziła.

- Wszystko będzie w porządku. Leo jest głupi. Da się złapać na Magdę.

- Obyś miał rację - Krzysiek wydawał się minimalnie udobruchany.

Szli wąską dróżką, którą ledwo mieściły się obok siebie dwie osoby. Po dwóch stronach drogi w równym szeregu wytyczono niewielkie kwadraty ziemi. Niektóre z nich były zabudowane małymi domkami na narzędzia. Na innych działkach nadal stały dmuchane baseny, których nikt nie posprzątał. Jeszcze kolejne wypełniono krzakami, a nawet małymi drzewkami owocowymi. Ich celem okazała się większa, stworzona jakby z dwóch terenów, działka. Wieńczyła drogę, którą szli. Okazała brama i spore, masywne ogrodzenie broniły dostępu na teren. Na nim z kolei Magda mogła zobaczyć dobrze utrzymany ogród z altaną. Wypełniony był kwiatami, których okres kwitnienia już minął. Nadal jednak widziała wyraźnie odznaczone rabaty. Dostrzegła nawet fragment oczka wodnego z niewielkim wodospadem.

- Zadzwonimy? - zapytała Magda, gdy chwilę stali przed bramą.

- Wiedzą, że mamy przyjść. Chcą żebyśmy poczuli się niepewnie. Leo lubi podobne zagrywki - odparł Krzysiek.

Był oazą spokoju. Może nawet wyglądał na lekko znudzonego, w przeciwieństwie do Magdy, która miała ochotę przebierać nogami ze zniecierpliwienia. I z chłodu. Ten strój nie był wymarzonym na obecną mogę. Nigdy jednak nie dałaby po sobie poznać, że jest jej zimno. Znosiła w milczeniu podobną niedogodność. Nie przeszkodziło jej to jednak w tęsknym spoglądaniu na niewielki domek z malutkim gankiem, który majaczał na jednym z krańców działki.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Where stories live. Discover now