Rozdział 23

3K 132 24
                                    

Skorzystanie z pomocy Marty w wyborze ubrania okazało się zarówno wybawieniem, jak i przekleństwem. Marta miała swoją własną wizję tego, jak powinna wyglądać dziewczyna, która trzyma się z piekielną trójką. Właściwie Marta pewnie chętnie zrobiłaby z niej niewolnicę na miarę męskich fantazji... tych bardziej niegrzecznych. Dlatego raz za razem i pomysł po pomyśle Magda odrzucała kolejne stylizacje Marty.

W odstawkę poszła już spódnica mini, która cudem zasłaniała pośladki dziewczyny. Również wydekoltowana bluzka znalazła się na kupce ubrań odrzuconych. Do tego doszło kilka innych mniej i bardziej udanych pomysłów Marty. Wśród nich znalazła się nawet marynarka, pod którą dziewczyna miała rzekomo ubrać tylko stanik. Jego fragment byłby doskonale widoczny w głębokim dekolcie żakietu. Oczywiście ten pomysł również spotkał się ze stanowczym sprzeciwem.

Ostatecznie stanęło na czarnych, gładkich leginsach i tunice, która zasłaniała pośladki Magdy. Tunika miała dekolt o głębokości pośredniej między tym, co chciałaby mieć na sobie Magda, a w co chciałaby ubrać ją Marta. Do tego przyjaciółka pożyczyła jej skórzaną kurtkę i botki na słupku. Wprawdzie Marta narzekała na buty, w których czuła się, jakby musiała znowu uczyć się chodzić, ale Marta nie odpuściła.

Inną kwestią było dostanie się na miejsce spotkania. Dawid wysłała jej SMS z adresem, pod którym mieli się spotkać. Nie raczył jednak podstawić samochodu dla jej wygody. O dziwo, z pomocą przyszedł Marcin, który został przekabacony przez Martę. Piątkowy wieczór nie był porą, gdy Marcin zbyt często bywał w domu. Jednak tym razem dziewczyny zastały go w jego pokoju. Gd dowiedział się, gdzie wybiera się Magda, sam zaproponował podwózkę. Do wyboru miał jednak wyłącznie motor.

Magda cieszyła się, że nie ma na sobie spódnicy. Wystarczyły jej leginsy, w których musiała wręcz tulić się do Marcina. Nie była przyzwyczajona do podobnego sposobu podróżowania. Nie ufała też w pełni umiejętnościom chłopaka. Prostowała się wtedy, gdy powinna się pochylić. Odsuwała się od niego, chociaż powinni być blisko. W końcu Marcin nie wytrzymał. Zatrzymał się na poboczu i ściągnął kask, patrząc na dziewczynę z mieszaniną rozbawienia i ostrzeżenia w głosie.

- Rozbijemy się, jeśli będziesz dalej tak robiła. Po pierwsze, przysuń się bliżej. Po drugie, rób to co ja. Nie przeciwnie. Motor ma prawo się przechylić, a ty nie musisz być ciągle w pozycji prostopadłej do powierzchni Ziemi.

Magda skinęła jedynie głową, zawstydzona. Przysunęła się bliżej Marcina i objęła go pewniej w pasie. Właściwie przylgnęła do jego pleców. Najwyraźniej o to chodziło chłopakowi, bo pogłaskał krotko jej nagą dłoń.

Ich dalsza podróż upłynęła już bez napięcia to jednego, czy drugiego. Oboje zdawali się bardziej sobie ufać, przynajmniej w kwestii wspólnej jazdy na motorze.

Marcin postawił motor na stopce. Rozejrzał się pod okolicy, w której Magda miała spotkać się z piekielnymi. Tych jednak nie było.

- Nie musisz ze mną zostawać - powiedziała.

- Ale chcę. I na pewno nie zamierzam zostawać cię samej w tym miejscu i o tej godzinie. A oni powinni już dawno tutaj po ciebie wyjść.

- Nie liczę na królewskie traktowanie - zauważyła dziewczyna.

- Może powinnaś - zauważył Marcin. - Wyglądasz jak księżniczka. Oczywiście w rockowym stylu - dodał, uśmiechając się szelmowsko.

- Nie wierzę, ze to powiedziałeś... - Magda niemal dusiła się ze śmiechu.

Marcin wyglądał na zadowolonego.

- Nareszcie. Czekałem na ten uśmiech i śmiech. Ostatnio wydawałaś się mocno przygaszona. Cieszę się, że nareszcie zaczynasz przypominać siebie w dniu, w którym się poznaliśmy.

- Naprawdę?

Skinął głową.

- Tak. Nie pozwól, by oni cię zmienili. I nie pozwól im wygrać. Prędzej czy później wszystko się ułoży, a ty znajdziesz swoje miejsce w tej szkole. Daj sobie jeszcze trochę czasu.

Magda wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Nie spodziewała się podobnych słów ze strony Marcin. Był buntownikiem. Wydawał się trochę oderwany od rzeczywistości. Tymczasem jego słowa były pełne pocieszenia, którego tak potrzebowała.

- O, jednak jesteś - usłyszała znajomy głos. Także i teraz był pełen energii oraz uśmiechu. Jeśli czyjkolwiek głos był w ogóle w stanie "się uśmiechać" to z pewnością ten, należący do Maćka.

- Mam do spłacenia przegrany pojedynek - odparła z niechęcią Magda.

- Dobrze, że zaczęłaś to rozumieć - dodał Krzysiek, mierząc Magdę badawczym spojrzeniem.

- Wow, dzięki. Wiesz, jak zachęcić dziewczynę.

- Wybacz mu - wtrącił Maciek. - Jest trochę poddenerwowany. Ma powód - dodał. W tym samym momencie jego spojrzenie uciekło w bok. Gdy natknęło się na Dawida, uśmiech na twarzy chłopaka zamienił się w grymas. Trwało to zaledwie ułamek sekundy, ale wystarczyło, by nie umknęło uwadze Magdy.

- Powiecie mi wreszcie, co mam robić? - zapytała zniecierpliwiona.

- Wyglądać - rzucił Dawid, zbliżając się do niej.

- A ty obiecałeś się dzisiaj nie odzywać - przypomniał Krzysiek.

Magda nigdy nie spotkała się z podobnym zachowaniem z ich strony. Wydawali się wręcz wkurzeni na Dawida. Ale dlaczego?

- Nieźle wyglądasz - kontynuował Dawid. - Może to wystarczy.

Magda wpatrywała się w niego intensywnie. To, co wzięła za pomyłkę, znalazło potwierdzenie w ruchach i dalszych słowach Dawida. Chłopak był podchmielony. I to całkiem mocno.

- Wystarczy - uciął Krzysiek. - Musisz odwracać dzisiaj uwagę. Spotykamy się z jednym z kapitanów szkoły z innego rejonu. Chcemy zawrzeć z nim sojusz. Z tego, co wiemy, to prawdziwy pies na baby.

- Ale dlaczego ja? Znaleźlibyście setki ładniejszych dziewczyn w szkole.

- Tak, ale żadna z nich nie wisi nam przysługi.

- I tak niejedna by się zgodziła - protestowała Magda.

- To nadal problem innej natury - kontynuował Krzysiek. - Oprócz tego, że gość jest psem na baby, jest też dość nieobliczalny. Potrzebujemy kogoś silnego i odważnego. Potrzebujemy kogoś, kto nie będzie obawiał się jego towarzyszy. I kogoś kto umie się bronić. Ale twoje umiejętności nie powinny być nam dzisiaj potrzebne. Masz tylko odwracać jego uwagę. Kusić wtedy, gdy będziemy negocjować warunki sojuszu.

- To się nie uda - zaprotestowała. - Nie umiem kusić.

- To akurat ciekawe - znowu wtrącił Dawid. - Mnie kusisz od pierwszego momentu, gdy się spotkaliśmy.

- Co...

Słowa zamarły Magdzie na ustach.

- Nie wiem, co sobie wyobrażasz, ale wcale cię nie kuszę. Masz coś z głową... nie tylko wtedy, gdy jesteś zalany.

- Po prostu spróbuj - powiedział błagalnie Maciek.

- Ten gość, o którym mówicie - Marcin do tej pory jedynie się przysłuchiwał - to Leo?

Gdy Krzysiek potwierdził skinieniem głową, Marcin aż zagwizdał z uznaniem.

- I tak wiele osiągnęliście - przyznał. - Postaraj się, a zostaniesz szkolną bohaterką - zwrócił się do Magdy.

- Mam uwodzić gościa, którego nie znam? I uwodzić, chociaż nigdy w życiu tego nie robiłam?

- No, mniej więcej - Maciek przynajmniej wyglądał na zawstydzonego.

- Dobra. I tak nie mam wyjścia. Pewnie moje odmowa rozniosłaby się po szkole lotem błyskawicy.

- Mam z tobą zostać? Jako ochroniarz? - zapytał Marcin.

- Nie, wracaj do domu. Dam sobie radę, chociaż znikoma ilość informacja z ich strony wcale mi nie pomaga.

- Postaramy się w przyszłości - obiecał Krzysiek. Kącik jego ust uniósł się delikatnie do góry.

Kapitanowie szkół (pierwotna wersja)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon