Rozdział 47

112 7 4
                                    

Tobias POV

Toby nie ma nic przeciwko temu, że noszę go na rękach. Przecież jemu wszystko jest obojętne. Christina idzie obok i się nie odzywa. Pewnie też jest zakłopotana tym, co stało się między nami. Spotkanie z Tris nie sprawi, że cała sytuacja stanie się łatwiejsza.

- Przepraszam - odzywam się, nie mogąc już wytrzymać.

Christina rzuca mi zdziwione spojrzenie.

- Za co?

- Czuję się głupio.

- Cztery, zacznij mówić po ludzku, bo naprawdę nie wiem o co ci chodzi - Christina zatrzymuje się i patrzy na mnie wyczekująco.

- O tamtą noc.

- Jaką znowu noc?

- Przespaliśmy się ze sobą, nie powinniśmy tego robić. Poniosło nas.

- Słucham? - Christina parska śmiechem. - Cztery, bez urazy, ale nigdy z tobą nie spałam. I nie chciałabym tego robić, NIGDY.

- Jak to? - Teraz ja jestem zdziwiony.

- Cztery, coś ci się śniło. Zacznij odróżniać sny od rzeczywistości - przewraca oczami i parska śmiechem. - Miałeś ze mną więcej takich snów erotycznych?

Teraz czuję się jeszcze gorzej. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, robi mi się tak gorąco, że muszę być czerwony jak cegła.

Chyba naprawdę zaczynam wariować. To sen? Czy rzeczywistość? A może niekończąca się symulacja?

- Spokojnie, bo zaraz wylewu dostaniesz - Christina nadal jest rozbawiona. - Na twojej twarzy można coś usmażyć. Chcesz przyłożyć do niej lód?

- Chyba zaczynam wariować - powtarzam to, co przed chwilą pomyślałem.

- Zapomnijmy o tym - dziewczyna macha ręką. - Chodźmy już.

W parku Millenium zebrali się już wszyscy, którzy zostali w Chicago. Jest nas strasznie mało, w porównaniu ze strażą, która towarzyszy Tris. Ta stoi obok auta, wygląda nadzwyczajnie dobrze i rozmawia z mężczyzną o ciemnych włosach. Syn Davida? Przed nimi stoi w rzędzie straż, oddzielając tę dwójkę od nas.

Podchodzimy do Tylera, który wygląda jakby chciał kogoś pobić. Wpatruje się w syna Davida, mocno zaciskając zęby.

- Mówiła już coś? - Pyta Christina.

- Nie - burczy Tyler. - Stoją tam i rozmawiają jak gdyby nigdy nic - mruży oczy. - Widzicie jak się do siebie śmieją?

Sam mam ochotę wybić zęby temu typowi, ale wciąż trzymam Toby'ego.

- Widzę, że jesteście już wszyscy - Tris wychodzi przed straż, ale niezbyt daleko. Tak jakbyśmy to my chcieli ją skrzywdzić, a nie sługusy Agencji. - Poznajcie, to James. Pracujemy razem.

- Jak to się stało, że nie jesteś już więźniem? - Pyta Tyler.

Tris kieruje wzrok w jego stronę.

- Zrozumiałam, że cele moje i Agencji nie są tak rozbieżne i możemy razem zrobić coś naprawdę dobrego - odpowiada spokojnie. James rzuca jej uśmiech.

- Jak wyrzucenie nas z Chicago? - Prycha Christina. Tris patrzy na nią przez chwilę, po czym jej wzrok pada na mnie i Toby'ego. Uśmiecha się do nas jak ciocia, której dawno nie widzieliśmy.

- Są ważniejsze sprawy niż trzymanie się kurczowo tego miejsca. Możecie zacząć nowe życie gdzie indziej - odpowiada jej James.

- Ty się zamknij - burczy Christina.

- Nie musisz być taka niegrzeczna - strofuje ją Tris. - Chcemy uczynić świat lepszym. Jedyną przeszkodą... jesteście wy - kończy, a ja zaczynam się denerwować.

- I co, jak nas stąd wyrzucicie? - Pytam sceptycznie.

- Mam nadzieję, że sami stąd wyjedziecie. Nie chcemy używać siły.

- Siły? - Śmieję się nieprzyjemnie. - Dopuścisz do tego, żeby nasz syn był w niebezpieczeństwie?

- Tobiasie - Tris wzdycha, jakby tłumaczyła to komuś wyjątkowo tępemu. - Tylko od ciebie zależy jego bezpieczeństwo. Wystarczy, że grzecznie stąd wyjedziecie. Zostawiłam go pod twoją opieką, licząc, że jesteś na tyle dorosły i racjonalnie myślący, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo. Nawet Lily zrozumiała, że to nie miejsce dla waszego dziecka.

- Gdzie teraz jest? Co z moją córką?

- W bezpiecznym miejscu. Sarah... ma się dobrze.

- Dajemy wam trzy dni na spakowanie się - odzywa się James. - Przyjedzie po was pojazd, który zabierze was do waszego nowego miejsca zamieszkania.

- To dla waszego dobra - dodaje wspaniałomyślnie Tris.

- Zdradziłaś nas! - Krzyczy Christina. Tyler chwyta ją za rękę, żeby nie zrobiła niczego głupiego.

- Agencja nie ma złych zamiarów - Tris kręci głową. - Przykro mi, że tego nie rozumiesz. Nie mogę zdradzić, co planujemy, ale ludzkość naprawdę na tym skorzysta. Mam nadzieję, że jest w was coś z Altruistów i nie będzie wami kierował egoizm. Do zobaczenia za trzy dni - kończy, po czym idzie do auta i do niego wsiada. James idzie w jej ślady i po chwili wszyscy odjeżdżają.

- Co to kurwa miało być? - Pyta po dłuższej chwili Zeke.

CDN.

HOW IT ENDSHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin