Rozdział 29

159 18 8
                                    

Tobias POV

Przez następne tygodnie czuję się lepiej, mimo, że nadal nie potrafię sobie wyobrazić siebie w roli ojca. Coraz mniej czasu spędzam w domu - zamiast tego, włóczę się bez celu po mieście... najczęściej, w towarzystwie Tris. Nie próbujemy rozpalać na nowo ognia, jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi. Wystarcza mi świadomość, że jest blisko. To trochę nie fair w stosunku do Lily, ale mam wrażenie, że gdy z nią przebywam, cały czas mówi o dziecku. Jej rosnący brzuszek przypomina mi o nim cały czas, więc szukam miejsca, w którym mógłbym złapać oddech.

- Znacie już płeć? - Zagaduje mnie Tris, kiedy siedzimy na murze i patrzymy przed siebie. Gdzieś tam Agencja szykuje dla nas kolejną niespodziankę. Dziwna mgła i deszcze ustały, ale ciekawe na jak długo. Ludzie podupadli na zdrowiu, a część mieszkańców wyprowadziła się z Chicago. Czuję w kościach, że to jeszcze nie koniec. Znajdą sposób, żeby wyrzucić stąd wszystkich, ale my się nie damy. To mój dom i nie mam zamiaru go zostawiać.

Kręcę głową. - Dopiero jutro idziemy do Erudycji.

- Nim się obejrzysz, maluch będzie z wami.

- Wolę o tym na razie nie myśleć. Mam wrażenie, że czas zapierdala dwa razy szybciej - wzdycham. - A co u ciebie?

- Jestem już coraz silniejsza - pokazuje mi mięśnie na rękach. Wygląda zdecydowanie lepiej i zdrowiej, niż wtedy, kiedy ją znaleźliśmy w Agencji. Nadal jest chuda, zresztą jak zwykle... ale nie przeraźliwie chuda.

- Widzę. Oby tak dalej.

- Wczoraj zaczęłam trenować strzelanie. Zdążyłam zapomnieć jak to jest mieć broń w rękach.

- Jeśli chcesz, sam mogę cię trenować.

- Nie trzeba. Tyler jest całkiem dobrym nauczycielem - Tris wzrusza ramionami i uśmiecha się.

- Jestem lepszym nauczycielem niż on - stwierdzam.

- Nie wątpię - Tris spogląda na mnie rozbawiona. Jednak uśmiech nie obejmuje jej oczu. W nich nadal czai się smutek.

- Coś jest między tobą a Tylerem? - Pytam jakby od niechcenia.

- Nie mam teraz do tego głowy. Muszę najpierw poukładać swoje życie. Wiesz, z moją głową nadal nie jest do końca w porządku.

- Mogę ci jakoś pomóc? - Pytam. Martwię się o nią, nic nie mogę na to poradzić.

- Niestety nie - śmieje się gorzko. - Prawie co noc męczą mnie koszmary, cały czas te same.

- Jakie dokładnie?

Tris przez chwilę się waha.

- Śni mi się, że rodzę dziecko, chłopczyka. Jeszcze tam, gdzie mnie przetrzymywali. Od razu mi go zabierają, bo chcą żeby służył im do badań. W śnie zawsze nazywam go Toby.

- Całkiem fajne imię - poruszam brwiami.

Tris wygląda jakby chciała coś dodać, ale z tego rezygnuje. Zamiast tego znowu spogląda w dal.

- Cały czas czuję pustkę. Jakby coś mi odebrano. Ten sen o porodzie wydaje się taki... prawdziwy. Jakbym naprawdę to przeżyła.

- Przecież nie byłaś nigdy w ciąży - marszczę czoło.

- Nie pamiętam niczego z okresu po postrzale w Agencji. Jedynie przebłyski, ale nic konkretnego. Musieli naszpikować mnie niezłą dawką serum pamięci.

Przypominam sobie nasze ostatnie dni przed „śmiercią" Tris.

- Spaliśmy ze sobą - stwierdzam, a policzki Tris oblewają się czerwienią. - Nie zabezpieczyliśmy się.

- To tylko sen - Tris kręci głową. - Nigdy nie byłam w ciąży. Przecież bym o tym pamiętała.

- Sama mówisz, że masz dziury w pamięci - przypominam jej. Serce zaczyna mi szybciej bić. - Skąd możesz wiedzieć, że ten sen nie jest prawdziwym wspomnieniem? Skoro śnisz o tym tak często, może to akurat zdarzyło się naprawdę?

- Uwierz mi, na moim ciele nie ma żadnego śladu po ciąży.

- To specjaliści, skoro dali ci serum pamięci, więc na pewno...

- Tobias, przestań - ucina Tris. - To tylko sen, niepotrzebnie ci o nim mówiłam. Skończ już snuć te domysły, nic nam to nie da. Żadnego dziecka nie było.

Tego nie możesz być pewna, Tris.

CDN.

Zapraszam na drugą część Princess from Northern Wonderia 😌👇🏿

Zapraszam na drugą część Princess from Northern Wonderia 😌👇🏿

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.
HOW IT ENDSTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang